Po nocy spędzonej z Luke'm zacząłem trochę rozmyślać odnośnie naszej dziwnej relacji. Niby coś tam o sobie wiedzieliśmy, ale jednak, czy aby na pewno mogłem to nazwać wielką miłością? Przecież, cholera... Jak tak teraz o tym myślałem, to śmiało mogłem stwierdzić, że gdy wyznawałem mu miłość byłem podniecony, więc równie dobrze mogłem nagiąć trochę prawdy. W końcu w tamtym momencie myślałem tylko o nim i o tym, aż pójdziemy do łóżka; byłem zaślepiony, nie myślałem racjonalnie i, co jeśli pomyliłem się względem moich uczuć do niego? Przecież, gdybym teraz tak nagle wyjechał z tekstem "Ej, wiesz co Luke? Jednak cię nie kocham, ale wyznałem ci miłość tylko dlatego, żeby się z tobą przespać. Fajnie, co nie?" Hemmings by się załamał. Prawdopodobnie też nieźle wkurzył na mnie i zapewne zapragnął by zakończyć tę znajomość, więc chyba wolałem nie ryzykować. Jednak, kiedy myślałem o tym wszystkim, zacząłem mieć niezłe wyrzuty sumienia, bo jak zwykle wyszło na to, że coś spierdoliłem.
Niewiele myśląc, wyswobodziłem się delikatnie z jego ramion i wyszedłem spod kołdry. Co chwilę zerkałem w jego kierunku kontrolując to, czy przypadkiem się nie obudził, ale na szczęście udało mi się ubrać, a potem po cichu wyjść z jego mieszkania. Potrzebowałem pobyć chociaż chwilę w samotności, dlatego też nie wracałem do swojego mieszkania, bo tam nadal przebywała Karen. Nie chciałem by zaczęła znowu zadawać masę zbędnych pytań, które prawdopodobnie przerodziły by się w kolejną kłótnię, a naprawdę nie miałem na to w tej chwili ochoty.
Chciałem przemyśleć dokładnie wszystko, ale nie wiedziałem, gdzie mógłbym się udać. Łażenie bez celu po mieście nie wchodziło w grę, jednakże z drugiej strony nie było takiego miejsca gdzie mógłbym pójść. Albo było, ale w tamtym momencie po prostu nic nie przychodziło mi do głowy. Cały czas myślami byłem przy blondynie. Z tym, że wcześniej myślałem o nim mając wyrzuty sumienia przez to, że zbyt wcześnie wyznałem mu swoje uczucia względem niego, jednak teraz miałem wyrzuty sumienia na temat tego, że zostawiłem go samego w jego ciemnym mieszkaniu, kompletnie nic mu nie mówiąc o tym, że gdzieś wychodzę. Mimo to, skierowałem się na teren szkoły, a dokładniej na boisko, gdzie też usiadłem sobie na murku i zacząłem wpatrywać się przed siebie.
Zachowałem się okropnie. Zachowałem się tak, jakbym co najmniej nie miał uczuć i zależałoby mi jedynie na tym, aby zaliczyć Luke'a, ale czy tak właśnie nie było? Czy nie chciałem jedynie jednego?
Nie wiem. Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie.Było mi cholernie wstyd, ale niestety, mleko się już rozlało. Teraz jedyne co mogłem zrobić, to je posprzątać, ale niemożliwe było to, aby powróciło do swojego wcześniejszego stanu.
*
Nie siedziałem długo na szkolnym boisku. Nie mogłem się na niczym skupić, więc skończyłem na szlajaniu się po różnych dzielnicach miasta. W ostateczności jednak wróciłem do mieszkania Hemmings'a, ale on spał, więc wziąłem jakieś pieniądze, stwierdzając, że kupię nam coś na śniadanie. Jednak nie byłem oryginalny i skończyłem w budce z kebabami. Później skoczyłem jeszcze do pobliskiego sklepu i kupiłem nam po butelce pepsi, a w mieszkaniu Luke'a byłem około ósmej rano. Chłopak nadal smacznie spał i jak tylko wszedłem do jego pokoju, było mi szkoda go budzić, lecz mimo to, zrobiłem to.
Luke uśmiechnął się od razu na mój widok, a mnie aż coś zakłuło w sercu, ale uśmiechnąłem się, wymuszając nieco swój uśmiech. Blondyn usiadł na środku łóżka i przetarł zaspane oczy, a potem zaczął się we mnie wpatrywać.
- Kupiłem nam po kebabie, bo stwierdziłem, że coś trzeba jeść - podrapałem się po karku, unosząc lekko reklamówkę, w której było nasze jedzenie.
- W sumie dawno nie jadłem, więc czemu nie - wzruszył ramionami, a potem wygrzebał się spod kołdry i wstał.
Spojrzałem na niego, jednak nie przewidziałem tego, że on nadal będzie kompletnie nagi. Przeskanowałem go swoim spojrzeniem, bardziej skupiając się na jego członku i kurwa, byłem prostym, nadal dojrzewającym facetem, więc nie potrzebowałem dużo, by się podniecić. Luke to zauważył i przegryzł lekko spierzchniętą wargę, a wtedy już totalnie nie wytrzymałem.
Siatka z ciepłym jeszcze jedzeniem wypadła mi z dłoni i wpadła na podłogę, a ja podszedłem pewnym krokiem do blondyna. Popchnąłem go na szafę, która stała tuż za jego plecami i wpiłem się w jego usta w tym samym czasie, co też chwyciłem jego penisa i zacząłem go lekko masować.
- Teraz poczujesz się jak w niebie - mruknąłem w jego usta, a potem zniżyłem się i włożyłem jego członka w swoje usta i zacząłem go ssać.
Wiedziałem, jak na niego działałem. Blondyn dyszał ciężko, odchylając przy tym głowę. Jedną rękę wplótł w moje włosy i lekko za nie szarpał, co też było całkiem przyjemne, jednak to było nic w porównaniu z tym, co czuł aktualnie Hemmings.
Po wszystkim wzięliśmy razem prysznic i tak... nadal miałem wyrzuty sumienia, a przy każdym jakimkolwiek dotyku lub pocałunku Luke'a, mój mózg krzyczał, że mam przestać, że mam się nim nie bawić, ale... ja się nim nie bawiłem. Przynajmniej ja to sobie tak tłumaczyłem, ale naprawdę mi na nim zależało, tylko po pierwsze; miałem naprawdę głupie i męczące myśli na temat tego, że jednak go nie kocham, a po drugie: wykluczałem jednak to, że nic do niego nie czułem, bo cholera to nie miało sensu, ale byłem o niego zazdrosny. Nawet teraz, jak pomyślałem sobie o tym, że niespełna tydzień temu blondyn chodził jeszcze po klubach, zabawiając się z nieznajomymi dziewczynami... Nie. Muszę przestać o tym myśleć.
- Wszystko w porządku? - zapytał się blondyn, kiedy siedzieliśmy razem w salonie na kanapie i jedliśmy swoje jedzenie.
- Tak, dlaczego pytasz? - zapytałem zaskoczony.
- Zacisnąłeś tak mocno dłoń na swoim kebabie, że aż wyciekł ci z niego sos - oznajmił. Spojrzałem w dół, na swoje spodnie i faktycznie Luke miał rację, bo na moich czarnych spodniach miałem plamę z białego sosu czosnkowego.
- Po prostu pomyślałem o tym, że w moim mieszkaniu nadal jest Karen i muszę tam zaraz wrócić - skłamałem, choć mówiąc o tym, naprawdę się zdenerwowałem.
- Oh, nie myśl o niej, naprawdę - powiedział.
- To nie jest takie proste. Ta kobieta mnie wkurwia - wywróciłem oczami.
Niespodziewanie, po całym mieszkaniu rozległ się trzask zamykanych drzwi, a po chwili w progu pojawiła się Liz. Uśmiechała się i patrzyła w naszym kierunku dość podejżliwie, jak gdyby doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co tutaj się wydarzyło. Na samą myśl zarumieniłem się lekko, ale udawałem, że tak naprawdę nic się nie stało.
- Dzień dobry - powiedziałem po krótkiej chwili.
- Cześć Mike, czy coś mnie ominęło? - zapytała nadal się uśmiechając.
- W jakim sensie, mamo? - zapytał się Luke, dając dziwny nacisk na ostatnie słowo.
- Oh, nieważne. Luke, mówiłam ci wczoraj przez telefon, że masz wynieść śmieci - oznajmiła, zmieniając temat.
- Cóż, zapomniałem - wzruszył ramionami.
*
Znowu jakaś chujnia z tego rozdziału powstała
CZYTASZ
Dziwak // muke
FanficRoztrzepane, kolorowe włosy - co miesiąc innego koloru - przenikliwe spojrzenie, lekko zaróżowione nieco spierzchnięte usta, dziarski krok i wyprostowana sylwetka - Michael Clifford. Niegdyś wyśmiany przez los, dziś polegający jedynie na sobie, lec...