Nadszedł grudzień, a wraz z nim szał świątecznych zakupów, jeszcze więcej grubych, wełnianych swetrów oraz ciepłych szalików, które miały za zadanie ochraniać przed siarczystym mrozem panującym na zewnątrz. W taką pogodę mieszkańcy Wielkiej Brytanii wychodzili ze swoich przytulnych domów tylko wtedy, kiedy było to naprawdę konieczne i nie dało się tej konieczności w żaden sposób uniknąć.
Zegarek wskazywał dopiero ósmą piętnaście, a zgodnie z kalendarzem wiszącym w kuchni, był czwarty dzień grudnia, co oznaczało, że zostało dokładnie dwadzieścia dni do Świąt Bożego Narodzenia, których Lane była ogromną fanką. Z coraz bardziej rosnącą ekscytacją, skreślała kolorowymi długopisami kolejne cyfry i odliczała do, jej zdaniem, najpiękniejszego okresu w całym roku.
Przecierając wciąż zmęczone oczy, napełniła czajnik wodą z myślą o porannej kawie, która zawsze stawiała ją na nogi. Stając na palcach, z wielkim trudem wyciągnęła z szafki swój ulubiony kubek i po krótkiej chwili namysłu, położyła obok również ten, który należał do Ashtona. Wrzuciła do niego torebkę aromatycznej herbaty, której malinowy zapach rozniósł się niemal po całym pomieszczeniu. Uśmiechnęła się pod nosem wiedząc, że chłopak nie odmówi dużej dawki swojego ulubionego napoju.
Rozciągając się leniwie i wydając z siebie ciche ziewnięcie, ruszyła w stronę dużego kuchennego okna, które wpuszczało do pomieszczenia wystarczającą ilość światła, by móc oświetlić nawet najciemniejszy zakątek. Chcąc przyjrzeć się widokowi za oknem, zmrużyła wciąż zmęczone oczy i gdy po chwili wyostrzył jej się wzrok i zobaczyła biały puch, który z gracją spadał z nieba, jej bladą twarz rozpromienił ogromny uśmiech. Z błyskiem w oczach obserwowała śnieżynki w coraz to piękniejszych kształtach, a ilość hormonów szczęścia w jej drobnym ciele wzrastała z każdą kolejną sekundą.
- Ashton! Ashton, chodź tu, szybko! - krzyknęła niemal tak głośno, że słyszała ją połowa sąsiedztwa i na ani chwilę nie oderwała wzroku od szyby, która zdążyła już zaparować od pary wydobywającej się z czajnika.
Po krótkiej chwili w kuchni zjawił się zdezorientowany blondyn, który głośno ziewając i drapiąc się po głowie, podszedł w stronę dziewczyny, całując ją w czoło i patrząc na nią pytającym wzrokiem. Ta ujmując jego twarz w dłonie, naprowadziła jego wzrok na okno i uśmiechając się od ucha do ucha, czekała na jakąkolwiek reakcję z jego strony.
- Pierwszy śnieg, Irwin, pierwszy śnieg! - krzyknęła z entuzjazmem, na co chłopak roześmiał się, obejmując ją ramieniem. Nic nie uszczęśliwiało go tak bardzo, jak widok rozentuzjazmowanej Lane, która swoją euforią rozgrzewała jego serce nawet w najchłodniejsze dni tej zimy.
a/n: mamy 600 gwiazdek! 600! jesteście cudowni :)
przed nami już tylko cztery rozdziały i serce mi pęka, bo polubiłam losy tej dwójki. mam nadzieję. że Wy również!
CZYTASZ
things that make me happy ❁ irwin ✔
FanfictionLane uszczęśliwia Ashtona. Ashton uszczęśliwia Lane. A to kilka(naście) powodów dlaczego. // Całe opowiadanie dedykowane jest P, bo ona kocha Ashtona, a ja kocham ją. //