- Widzisz mnie, czy nie? – mruknął delikatnie poirytowany chłopak, który od dłuższej chwili majstrował przy kamerce internetowej. Wszelkiego rodzaju sprzęty elektronicznie, jak i nowinki techniczne były dla niego czarną magią, lecz nie chciał kompromitować się przed zniecierpliwioną już dziewczyną.
Nie widzieli się od trzech tygodni i z każdą kolejną minutą tęsknili za sobą jeszcze bardziej. Przy tak długim stażu związku, dwójka ludzi przywiązuje się do siebie emocjonalnie. Można by rzec, że byli jednym, współpracującym umysłem, który nie potrafi odpowiednio funcjonować, kiedy dwie jego części są tysiące kilometrów od siebie.
- Lane, w końcu.
Chłopak odetchnął, a na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Brunetka mimo wielu prób, nie potrafiła zamaskować przed nim zaróżowionych policzków. Poczuł w sercu ogromną ulgę i wpatrując się w ekran komputera, chłonął obraz swojej dziewczyny. Bez słów obserwował niebieskooką, która zawinęła dłonie w rękawy swojego swetra i uśmiechała się do niego, jakby w tym momencie nie istniał na świecie nikt, poza ich dwójką. Badał wzrokiem każdy szczegół; od ciemnych, długich rzęs, przez delikatnie piegi na małym nosie, po pełne usta w odcieniu maliny. Lane była dla niego definicją perfekcji i każdego dnia dziękował Temu na górze, że postawił ją na jego drodze. Kochał jej piękno, dziwne poczucie humoru, zamiłowanie do książek i niezdrową obsesję na punkcie kawy.
- Ja i Popierdulka się za Tobą strasznie stęskniłyśmy i… Rany, nie wierzę, że pozwoliłam Ci tak nazwać naszego kota!
- Przynajmniej nasze maleństwo ma oryginalne imię, Lane – mruknął udając obrażonego i oparł głowę na łokciu, nie odrywając wzroku od ekranu. Dziewczyna przewróciła jedynie oczami i spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Irwin, Ty łosiu, pozwól, że imię dla naszego dziecka wybiorę już sama…
CZYTASZ
things that make me happy ❁ irwin ✔
FanficLane uszczęśliwia Ashtona. Ashton uszczęśliwia Lane. A to kilka(naście) powodów dlaczego. // Całe opowiadanie dedykowane jest P, bo ona kocha Ashtona, a ja kocham ją. //