fifteen // you

1.2K 170 46
  • Zadedykowane you
                                    

Trzynaście miesięcy później

Ashton od dłuższego czasu siedział na jednym z plastikowych krzeseł i nerwowo bawił się palcami prawej dłoni. Przerażała go biel korytarzy, a tykanie zegara powieszonego na ścianie na przeciwko, wcale nie pomagało mu w opanowaniu swoich emocji. Westchnąłwszy ciężko, oparł głowę o ścianę i czekał na jakiekolwiek wieści w sprawie dziewczyny. Wiedział, że nie powinien się niepokoić, gdyż Lane była pod opieką jednych z najlepszych lekarzy w Sydney, lecz mimo to, czuł niepokojące kłucie w okolicy żołądka. Nie był w stanie opanować przyspieszonego oddechu.

Gwałtownie podniósł się ze swojego miejsca i zaczął krążyć od ściany do ściany, mając wrażenie, jakby czas dłużył się w nieskończoność. Mimo później pory, nie odczuwał zmęczenia; jego organizm utrzymywał wysoki poziom adrenaliny, a duża, czarna kawa, którą skończył pić kilkanaście minut wcześniej, pdtrzymywała go na nogach. Otarł dłonią niewidzialny pot z czoła i wziął głęboki wdech, widząc mężczyznę w białym fartuchu, który zdawał się zmierzać w jego kierunku. Wolnym i nieco niepewnym krokiem ruszył mu na przeciw, jakby bojąc się tego, co ma mu do powiedzenia.

- Pan jest z rodziny, prawda? - głos mężczyzny nie wyrażał żadnych emocji, co jeszcze bardziej spotęgowało zdenerwowanie Ashtona. Nie będąc w stanie wydusić z siebie ani słowa, skinął jedynie głową, a lekarz położył dłoń na jego ramieniu. - Niechże się pan tak nie denerwuje – dodał z uśmiechem. - Obie panie mają się w jak najlepszym porządku.

Wydukał z siebie ciche podziękowania i wkładając zimne dłonie do kieszeni swoich czarnych spodni, ruszył w kierunku sali numer dwieście dwanaście. Nieraz w myślach wyobrażał sobie, jak to wszystko będzie wyglądać, lecz nie spodziewał się, że z momentem, kiedy stanie się to prawdą, uleci z niego cała odwaga i pewność siebie. Nie sądził, że jego serce będzie bić w tak szaleńczym tempie, będą trząść mu się dłonie i zwyczajnie zabraknie mu słów. Stojąc pod drzwiami sali, w której znajdowała się Lane, po raz kolejny wziął głęboki oddech i przymknął powieki, próbując się uspokoić. Drżącą dłonią nacisnął klamkę, która wydała z siebie ciche skrzypnięce. Nie chcąc przerywać idealnej ciszy panującej w pomieszczeniu, bezszelestnie podszedł do jednego ze szpitalnych łóżek, a kiedy jego oczy zdążyły zarejestrować obraz ukazujący się tuż przed nim, poczuł falę ciepła ogarniającą jego drżące do tej pory ciało.

- Hej, łosiu – szepnęła dziewczyna, a na jej usta wstąpił blady uśmiech. Jej oczy były podkrążone, skóra blada, a z twarzy można było wyczytać to, jak bardzo wykończona była. - Zaraz nam ją przywiozą – dodała, widząc pytające spojrzenie Irwina i chwyciła jego ciepłą dłoń. Chłopak odwzajemnił w końcu uśmiech i nachylił się nad dziewczyną, składając pocałunek na jej policzku.

Drzwi sali otworzyły się z charakterystycznym skrzypnięciem, a do małego pomieszczenia weszła pielęgniarka w średnim wieku, trzymając na rękach niemowlę, owinięte w różowy kocyk. Nie odrywając wzroku od małego zawiniątka, Ashton ścisnął mocniej dłoń dziewczyny. Widząc pytający wzrok kobiety, Lane skinęła głową w stronę blondyna i po krótkiej chwili wręczyła niemowlę oszołomionemu chłopakowi, który swoimi silnymi ramionami objął maleństwo.

- Gratuluję pięknej córki. - uśmiechnęła się do obojga i już po chwili zniknęła im z pola widzenia.W tamtej chwili cała uwaga Irwina skupiona była na małej istotce, która swoimi dużymi, szmaragdowymi oczami wpatrywała się w jego postać. Świat wokół nich, zdawał się w tamtym momencie nie istnieć; w tamtym momencie on i maleństwo w jego ramionach wydawali się być centrum wszechświata.

- Nie mogę uwierzyć, że ona jest nasza - szepnął cicho, jakby bojąc się konsekwencji wypowiedzianych przez niego słów. Na twarz Lane wstąpił ogromny uśmiech. Siedząc i obserwując z boku zaistniałą sytuację, wiedziała, że jest najszczęśliwszą osobą na świecie, a mając przy boku Ashtona i owoc ich miłości, nic nie stanie im na drodze. - Lane?

Spojrzała na niego pytająco, a on kładąc dziewczynkę w jej ramiona i całując je obie w czoło, usadowił się bliżej. Spućił wzrok na swoje dłonie i w myślach układał to, co ma brunetce do przekazania.

- Może i szpital to nieodpowiednie miejsce na takie wyznania, ale... Muszę Ci coś powiedzieć. - spojrzał na niemowlę, które zdążyło pochwycić jego mały palec w swoją dłoń. - Jesteśmy razem pd tak dawna, że czasami mam wrażenie, że znamy się od zawsze. Jesteś pierwszą osobą, o której myślę rano i ostatnią, która zaprząta moje myśli wieczorami. Przy Tobie czuję się wolny. Spokojny o przyszłość. Chcę już zawsze dawać poczucie bezpieczeństwa nie tylko Tobie, ale również naszemu maleństwu. I choć pewnego dnia dorośnie, zacznie się malować i chodzić na randki, to już zawsze będę pamiętał ją jako tą małą kruszynkę. Zawsze będzie dla mnie moją kochaną córeczką i obiecuję, że nigdy jej nie zawiodę. Ciebie też nie zawiodę Lane. Kocham Cię najmocniej na świecie i chcę, żebyś zawsze o tym pamiętała. Nawet wtedy, kiedy oboje przejdziemy na emeryturę, będziemy siedzieć w bujanych fotelach i grać w szachy. Zawsze będziesz moją piękną, wspaniałą Lane. W moim życiu jest wiele rzeczy, które czynią mnie szczęśliwym, lecz tak naprawdę, jedyną i niezaprzeczalną definicją mojego szczęścia jesteś Ty. To Ty sprawiasz, że jestem szczęśliwy. I... Rany, czuję, że sam gubię się w swoich słowach i nie wierzę, że mówię Ci to wszystko siedząc na szpitalnym łóżku, ale... - wziął głębszy oddech i widząc łzy zbierające się w oczach dziewczyny, położył dłoń na jej policzku, a ta przymknęła oczy, uwalniając pojedynczą kroplę. - Mam nadzieję, że również chcesz spędzić ze mną resztę swojego życia. Obiecuję Ci, że nie dam Ci ani jednego powodu, byś tego kiedykolwiek żałowała. Będę najlepszą wersją samego siebie i dam Ci... Wam wszystko, na co tylko załugujecie. I wiem, że w tym momencie powinienem paść na kolana, ale zostawiłem to cholerne pudełeczko w domu i jestem totalnym idiotą, ale... - niemal nie potykając się o prześcieradło, które zdążyło się zaplątać o jego buta, przykucnał przy łózku i chwytając jej maleńką dłoń w swoje większe, wypuścił powietrze ustami i dodał - Lane, czy sprawisz mi tą przyjemność i nie pozwolisz bym wyszedł na idiotę i... Wyjdziesz za mnie?

a/n: nie wierzę, że dotrwałam do końca tego opowiadania. jestem z siebie dumna :D

chciałabym Wam serdecznie podziękować za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki, komentarze, ciepłe słowa... jesteście naprawdę wspaniali, a mnie niezmiernie miło, że Things that make me happy przypadło Wam du gustu :)

postanowiłam uciąć historię Ashtona i Lane właśnie w takim momencie, żebyście mogli dać się ponieść wyobraźni i wybrać jak dalej potoczą się losy tej dwójki... a raczej trójki ;)

jeszcze raz ogromne ogromne ogrooooomne dzięki za wszystko i zapraszam na Was na mess z hemmingsem i skywards z hoodem ♥

things that make me happy ❁ irwin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz