kocham cię kochać

411 28 37
                                    

• Mike •

Siedziałem w kuchni z mamą, która piła właśnie kawę, a ja obracałem swój kubek w dłoniach. Zadręczała mnie myśl o prawdopodobnym odtrąceniu zaręczyn przez Luke'a. Wiedziałem, że to będzie dla niego za dużo. Mieszkanie razem w tym wieku już było dla nas wyczynem, a ślub? Dał mi jasno do zrozumienia, że to jeszcze nie ta pora.

Spojrzałem na Karen przybitym wzrokiem, a ona cicho westchnęła, podchodząc do mnie i mnie przytulając, tak jak to mamy mają w zwyczaju robić swoim dzieciom.

— co cię męczy, Mike? - spytała.

— to, że babcia najprawdopodobniej po raz drugi wygrałaby na loterii. - przewróciłem oczami i oddałem uścisk. — to nie jest jeszcze odpowiedni czas.

Kobieta długo nic nie mówiła. Jakby zrozumiała, że trochę naciskała z tym wszystkim. Dała mi tym samym chwilę na uspokojenie się, bo jestem pewny, że jakby od razu zaczęła pytać, ja bym się po prostu rozkleił. Wbrew pozorom byłem mało stabilny emocjonalnie, o czym przekonaliście się już nie raz.

— nie zgodził się? - przerwała niepewnie ciszę.

— nie zdążyłem nawet zapytać. - westchnąłem odsuwając się od niej. — kiedy szukałem pierścionka, Luke zażartował, że stresuje się jakbym miał się mu oświadczyć i.... - przetarłem szybko oczy, kiedy byłem na skraju płaczu.

— i zrezygnowałeś? - dopytała.

— tak, zapytałem o to czy chce ze mną zamieszkać. Zgodził się. - mimowolnie się uśmiechnąłem.

Znowu do rąk wziąłem kubek i bawiłem się nim, by zejść trochę z emocji.

— chociaż tyle. - cicho westchnęła i podsunęła mi ciasteczka pod nos. — nie martw się synek, nie teraz, to potem.

Cicho westchnąłem i pokręciłem głową na boki. Serce mnie troszkę zabolało, bo Luke powiedział to w taki sposób, jakby w ogóle nie chciał ślubu. Mąciło mi się od tego wszystkiego w głowie, bo kurczę. Wiem, że to wcześnie i w ogóle, ale byłem pewien, że kochamy się oboje i jesteśmy od siebie uzależnieni. Nie widziałem innej perspektywy na przyszłość, niż obiecanie mu dozgonnej miłości. Dla mnie miałoby to duże znaczenie. A dla niego?

Kubek spadł ze stołu, a ja nieźle się przestraszyłem. Spojrzałem na odłamki ceramiki i schowałem twarz w dłoniach. Chyba mnie to przerosło. Nigdy o tym nawet nie myślałem, ale kiedy Luke powiedział to tak dosadnie, w końcu dostrzegłem jak rzeczywiście mogło być.

— Mike...

— odrzuci zaręczyny... nie zgodzi się na ślub. - zapłakałem bo naprawdę puściły mi nerwy.

— Michael, do jasnej cholery! - przerwała mi matka. — no i czego się użalasz, co? Nie teraz to kiedy indziej, macie przed sobą całe życie, a ty lamentujesz dlatego, że na razie ma osiemnaście lat i nie jest gotowy, tak? Zgodził się na mieszkanie z tobą. To dla niego ogromny krok w dorosłość. Pamiętasz jak tobie trudno było opuścić dom rodzinny?

Może i mama miała tu trochę racji, Luke jednak dalej był nastolatkiem i nie mogłem wymagać od niego Bóg wie czego, prawda? Z tą myślą otarłem łzy i zabrałem się za sprzątanie.

— ugh, nienawidzę kiedy masz rację. Chociaż jeszcze wczoraj twierdziłaś, że nie mam na co czekać. - popatrzyłem na nią podejrzliwie.

— a dzisiaj mówię, że masz czekać. - założyła ręce na klatce piersiowej.

Przewróciłem oczami i wziąłem się za sprzątanie. Na szczęście kubek był pusty więc o połowę roboty mniej, bo nic się nie wylało.

Wrzuciłem resztki do kosza, a następnie zamknąłem szafkę. Usiadłem na blacie i sięgnąłem po ciasteczko, za które nie mogłem się wziąć. Poczułem nagłą niechęć do jedzenia.

Two Worlds • muke • /part.2/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz