epilog

516 31 100
                                    

• Mike •

Ostatnie tygodnie były trudne dla nas wszystkich, a przed nami jeszcze nie jeden produktywny dzień. Jak się domyślacie lub nie, ja i Luke w końcu się pobieramy. Tak, dobrze słyszeliście. Po niespełna trzech latach od oświadczyn, chłopak zakomunikował mi, że jest gotowy posunąć naszą relację o krok dalej.

Ślub miał być za miesiąc, a my nie mieliśmy załatwione praktycznie nic. Co prawda, oboje mieliśmy już garnitury, buty i wynajętą salę, ale nie wiedzieliśmy kogo brać za świadka, w jakim stylu robić całą imprezę i tak na dobrą sprawę nie wiedzieliśmy nic konkretnego.

Lu nie chciał robić ogromnego wesela, na które przyszłaby połowa miasta. Mi też odpowiadało grono bliskich osób, takich jak rodzina i przyjaciele. Wstępnie postanowiliśmy, że sala będzie ozdobiona w czarno-złotych barwach, jednak to co chwilę się zmieniało. Wybraliśmy czekoladowy tort z bitą śmietaną oraz ślicznymi zdobieniami, ale zaraz potem podobał nam się już zupełnie inny. Obrączki miałem odebrać za tydzień, ponieważ poprosiłem o grawer od wewnętrznej strony i miałem nadzieje, że chociaż z nich nie zrezygnujemy. Pozostała jeszcze kwestia samego ślubu. Nie chciałem, żeby odbywał się w urzędzie. Plaża również była oklepanym miejscem. Musiałem wymyślić coś kreatywnego. Chciałem, żeby to był najpiękniejszy dzień w naszym życiu.

Luke oparł głowę o moje ramię wzdychając ciężko. Od razu popatrzyłem na niego pytająco.

— możemy mieć dwa torty? Znalazłem taki fajny na necie. - pokazał mi zdjęcie na telefonie, a ja bez problemu się zgodziłem. Było nas stać, więc mogliśmy mieć nawet dziesięć takich tortów.

— masz już zaproszenia dla świadków?

— nie. - westchnął.— ciągle nie wiem kogo wybrać.

— dobrze, więc tę kwestię ustalimy później.

Chciał zapytać o coś jeszcze, ale przerwała nam Liz, która wbiegła do salonu jak poparzona. Zaśmiałem się pod nosem i zrobiłem jej trochę miejsca na kanapie. Kobieta usiadła, a potem patrzyła raz na mnie, raz na Luke'a.

— i co, dzieciaki? Macie już pomysł na to, kto będzie wam podawał obrączki? - zapytała po chwili.

Wzruszyłem ramionami i podrapałem się po karku. Tę kwestię postanowiłem zostawić również na później. Tak naprawdę nie mieliśmy praktycznie nic z tych ważniejszych rzeczy.

— może Ashton? Chociaż w sumie nie, bo zgubi je zanim do nas dotrą. - Luke parsknął cichym śmiechem.

— mamo, nie pytaj już o nic. - westchnął chłopak. — mam już dość, nie wiedziałem, że tyle będzie do roboty i załatwiania...

— no niestety synek, tak to właśnie jest, ale dacie radę. - kobieta poklepała mnie po ramieniu. — idę zamówić więcej ozdób! - pisnęła entuzjastycznie, a ja jak wyobraziłem sobie w tym wszystkim moją mamę, to miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Na szczęście Karen miała zjawić się dopiero tydzień przed ślubem, a wtedy wszytko miało być gotowe. Przynajmniej taką miałem nadzieję.

— okej, powili. Czego nam jeszcze brakuje? - zapytałem blondyna, całując go uprzednio w nosek.

— przede wszystkim świadka, drużby, miejsca, w którym odbędzie się ceremonia i urzędnika. - Luke wymienił to wszystko, licząc na palcach. — ewentualnie jeszcze alkoholu. Na trzeźwo się nie da, pamiętaj.

Two Worlds • muke • /part.2/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz