• Luke •
Dzisiejszy dzień był katastrofą. Od rana byłem marudny i nawet najmniejsze głupoty prowadziły do mojej irytacji. Nie chciałem też z nikim rozmawiać i najlepiej zamknąłbym się w łazience i nie wychodził do zakończenia lekcji. Poprosiłem nawet Michaela o nie kontaktowanie się ze mną w tym dniu. Nie zrobiłem tego złośliwie, po prostu nie chciałem przez przypadek, doprowadzić do niepotrzebnej sprzeczki. A przyczyną tego wszystkiego był oblany sprawdzian, do którego włożyłem mnóstwo nauki, a żeby było śmieszniej, był to najważniejszy test w tym półroczu.
Szedłem korytarzem, bo oczywiście postanowiłem urwać się z lekcji. Byłem jedyną osobą, która nie zaliczyła, więc nie miałem ochoty wysłuchiwać na ten temat od całej reszty. Proste.
Tak jak mówiłem - denerwowało mnie wszystko, więc gdy jakiś uczeń wyszedł na przeciw mnie, zwyczajnie się na niego rzuciłem. Dostał ode mnie pare razy w twarz. Trochę w brzuch no i wyszło tak, że w końcu mi oddał. Jak się domyślacie nie wynikło z tego nic pozytywnego. Usłyszałem szereg obelg na mój temat, a ja w odpowiedzi pożegnałem go środkowym palcem. Dojrzale, nie powiem.
Poniosło mnie trochę. W sumie trochę bardzo mnie poniosło, ale zrobiłem to prawie nieświadomie, a przynajmniej tak mi się wydawało. Starłem krew, która sączyła się z nosa i popatrzyłem za siebie, by upewnić się, że nie było świadków całego tego zdarzenia. Poszedłem od razu do łazienki żeby obmyć twarz i zatrzymać krwotok. Nie potrafiłem wyjaśnić nawet sobie, dlaczego tak się stało i co we mnie wstąpiło, że dopuściłem się czegoś takiego. To było totalnie nie w moim stylu.
Oparłem dłonie o zimną umywalkę, a następnie pochyliłam głowę patrząc na czerwone krople. Jedyną myślą było to, że Mike będzie wściekły i czułem, że czeka mnie rozmowa nie tylko z nim, ale tez z Liz.
Krwawienie nie ustępowało już kolejną minutę. Czułem się przez to wszytko słabo i jakby traciłem kontakt z rzeczywistością. Zamrugałem kilka razy, kiedy obraz zaczął się zamazywać, więc napisałem do Caluma, bo na nic lepszego w tamtym momencie nie wpadłem.
Chłopak przyszedł zastraszająco szybko, a ja jak stałem, tak stałem.
— pomóż mi. - szepnąłem już chyba bardziej z przerażenia.
— Luke... coś ty zrobił? - zapytał Hood, a ja uderzyłem ręką w umywalkę.
— nic. - warknąłem od razu.
— no przecież widzę, że coś. Krwawisz i jesteś cały blady. Zadzwonię po Michaela.
— wybij sobie ten pomysł z głowy, bo skończysz jak ten przed tobą. - popatrzyłem na niego wściekły.
— Luke...
— kurwa zamknij się i zrób coś, bo zaraz zemdleję. - wycedziłem przez zęby, jednocześnie spłukując krew z umywalki. — do domu mnie zabierz. Do Michaela, bo jest w pracy i wróci pod wieczór.
— jesteś pierdolonym idiotą, Luke. Nie musisz się wyżywać na wszystkich za oblany test. - warknął, po czym wyciągnął z plecaka chusteczki i pomógł mi usiąść pod ścianą. — głowa do przodu i jeszcze jedno słowo, a poprawie i do krwawiącego nosa dojdzie inna część twarzy, jasne? Dzwonie po Michaela.
— Calum, no! - cicho jęknąłem.
— w dupie mam te twoje „Calum, no!". Robię to dla twojego dobra, jak zwykle. - przewrócił oczami, a ja już nie protestowałem.
No i frajer zadzwonił, a ja myślałem, że go rozszarpie. Na jego szczęście nie miałem na to siły, więc przedrzeźniałem go głupimi minami. Wkurwił mnie za przeproszeniem jeszcze bardziej, a ja powoli zaczynałem żałować, że poprosiłem go o jakąkolwiek pomoc. Idiota.
CZYTASZ
Two Worlds • muke • /part.2/
FanfictionKontynuacja historii Michaela i Luke'a, którą znajdziecie u mnie na profilu. - "Hi Uncle" 🎖#120 🎖#36🎖#8 🎖#4 🎖#2 🎖#1