* POV DRACO MALFOY *
Wstałem z trawy, aby wyprostować się, lecz uprzednio dałem kwiaty na grub kobiety, która dała mi choć trochę szczęścia. Tak bardzo mi jej brakuje. Straciłem ją przez magię. Zabawne, wiedząc, że posługuję się nią dalej, wiedząc ile zła wyrządziła. Obiecałem jednak, że więcej zła nie wyrządzę.
-Tato, chodźmy już. - poprosił mnie Scorpius, stojąc razem ze mną nad grobem kobiety.
- Tak, chodźmy. Musisz zdążysz na pociąg. -uśmiechnęłam się do młodego chłopaka ponuro.
W milczeniu wsiedliśmy do tyłu czarnego auta, a mój kierowca ruszył z miejsca. Od śmierci Astorii minęły zaledwie cztery lata. Zmarła przez tą przeklętą klątwę, która zniszczyła jej ród. Od czterech lat wychowuje samotnie naszego syna, Scorpius'a. Obiecałem sobie samemu, że wychowam go na lepszego człowieka niż moi rodzice mnie. Wiem, że byłem cynicznym i narcystycznym dupkiem w jego wieku. Nie chcę, aby on taki był. Nasz ród już nie jest tak ceniony jak wcześniej. Inni nie zapomnieli ani nie zapomną o naszej zdradzę przeciw światu magii.
- Już jesteśmy. - odparł bez emocji kierowca, patrząc w wsteczne lusterko w samochodzie.
Popatrzyłem na swojego piętnastoletniego syna o moich oczach i wyglądzie. Jest inteligentny oraz też odważny, jednak wiem jak mu ciężko z powodu śmierci Astorii oraz też plotkach na nasz temat. Chciał bym go ochronić przed tymi wymyślonymi plotkami jakie stworzono za życia jego matki. Powiem, gdy Astoria rodziła naszego syna, przez klątwę która widzi na jej rodzinie, osłabła. Postanowiliśmy wspólnie, że na jakiś czas znikniemy, ukryjemy się, aż Astoria nie nabierze sił. Wtedy powstawały różne plotki, a ta jedna została z nami na długo. Mówią, że kobieta cofnęła się w czasie, aby sam Lord Voldemort zapłodnił ją, żeby powstało drugie dziecko tego czarodzieja. To kompletna bzdura. Jakby tak było, to raczej miał moce jak... Emily. Na samo wspomnienie o niej, cieszę się, ale też jest mi smutno z powodu jej straty. To w końcu przez nią żyję, a co najważniejsze, jest ze mną mój syn, Scorpius.
Wyszliśmy z samochodu, kierowca podał Scorpius'owi jego walizkę, po czym wrócił do pojazdu. Razem z blondynem, ruszyliśmy na dworzec, gdzie stoi pociąg, który ruszy do Hogwartu. Tradycji nigdy za dużo, skoro każdy z mojego rodu tam się uczył, to też mój syn będzie tam się uczył.
- Tylko obiecaj mi jedno...- powiedziałem do chłopca, stając razem na peronie, gdzie już jest pociąg.
-Mam nie uciekać. - dokończył za mnie. - Tamtym roku chcieliśmy, żebyście pozwalali nam się przyjaźnić. Nie wiedzieliśmy, że czasomierz może tak wiele zmienić.- skruszony blondyn, spojrzał na mnie, licząc, że zapomnę o tym, że o mały włos byliśmy od wielkiej tragedii, gdy bawili się zmieniaczem czasu razem z młodym Potter'em.
- To ma być ostatni raz. Nie zamierzam znów korzystać z tego diabelskiego urządzenia. - powiedziałem to synowi, licząc, że razem z Albus'em nie zrobią już żadnych głupstw. - A teraz leć, bo już Albus czeka na ciebie. - rozkazałem blondynowi, dając walizkę człowiekowi od wniesienia walizek. Dałem mu napiwek, odwróciłem się jeszcze raz, aby pomachać swojemu synowi, który już siedział w przedziale razem z młodym Potter'em i innymi chłopcami. Wyszłem z dworca, aby skierować się na parking. Mój kierowca już czekał, otworzył drzwi, a ja wstałem bez wahania.
- Do Ministerstwa. - rozkazałem swojemu kierowcy, zabierając gazetę, która leżała na przeciw siedzenia. Otworzyłem ją, nie patrząc za szybę, zacząłem czytać lekturę.
***
-Jutro, o tej samej porze. - przekazałem mojemu kierowcy wiadomość, wysiadając.
Zamknąłem drzwi, a po sekundzie samochód odjechał. Wszedłem po kamienistych schodach do swojego domu. Odkładłem czarny płaszcz na wieszak, po czym ruszyłem do salonu, gdzie usiadłem na sofie na przeciw kominka. Wyciągnąłem różdżkę, aby odpalić w kominku drewno. Wstałem i jednym ruchem dłoni, nalałem sobie szkockiej do szklanki. Usiadłam ponownie, obserwując płomienie. Tylko to mi zostało. Odkąd Astoria umarła, dom został pusty. Scorpius jest tylko tu na wakacje i na święta. A tak... Nie ma kto się nim zaopiekować. Brakuje tu kobiecej ręki. Nie to, że chce kogoś znaleźć. W końcu mam już czterdzieści trzy lata. Moja pogoń za szczęściem i miłością przeminęła. Miałem szansę od życia tylko dwa razy. Te dwa razy zmarnowałem to. Nie zasługuje na trzecią szansę. Kto by mnie chciał? Wdowiec z dorastającym synem. Moje lata młodości już przeminęły, tak jak moje obie miłości.
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Zdziwiony, spojrzałem na zegarek na mojej ręce. Dziwne, nikt nie zapowiadał wizyty, a zwłaszcza o tak później godzinie. Nie myśląc, podszedłem do drzwi, licząc, że ta osoba wytłumaczy mi cel wizyty. Oby był ważny, bo nie ręce za siebie. Otwarłam drzwi, a kogo zobaczyłem na zewnątrz, jeszcze bardziej mnie zdziwiło.
- Harry? Co ty...
- Chciał bym porozmawiać. - oświadczył, przerywając mi. Zaprosiłem go do środka, bez pytań.
Zamknąłem drzwi za nim, pokazałem gdzie może dać płaszcz i skierowałem się ponownie do salonu, gdzie posłem do barku. Nalałem szkockiej i podałem Potterowi i usiadłem na sofie. On usiadł na fotelu z szklanką w ręce.
- A więc... o czym chcesz rozmawiać?
- Wiem, że masz żal do mnie, że nie pozwoliłem dalej się przyjaźnić naszym synom.
- To jakimś stopniu twoja wina, że przenieśli się w czasie. Jakbyś pozwoliłbyś na dalszą przyjaźń, nie było by ofiar. Ale przez twoje wizje, to się stało. Stwierdziłeś, że mój syn jest ciemną chmurą i złym towarzystwem dla twojego syna. - skończyłem to i wypiłem alkohol z szklanki, lekko zdenerwowany.
- Wiem, to był mój błąd. Przepraszam cie. Sam być tak postąpił dla swojego syna. - wypalił, chyba licząc, że zapomnę o tym wszystkim. Wielkie dziecko szczęścia myśli, że przez to, że pokonał Lord'a Voldemorta, będzie mu wybaczone.
- Coś jeszcze? - zapytałem, oponując swój gniew na niego.
- Tak. Przyszłem, ponieważ musimy w końcu zakopać topór wojenny. Przyszedłbyś w piątek do nas, na kolację? Chłopaki by przyjechali i razem, w piątkę spędzilibyśmy wieczór. - zaproponował mężczyzna z blizną na czole.
-Zobaczymy. Nie wiem jeszcze czy wybiorę się gdzieś inszej. W końcu piątek wieczór, to wolne od pracy aż do poniedziałku. Przemyśle sprawę. - odpowiedziałem, znudzony tym.
- No to nie będę już ci przeszkadzasz. Będę się już spierać. - odłożył mój rozmówca szklankę, po czym poszedł do drzwi frontowych, ale wcześniej założył swój płaszcz.
Wstałem leniwie z sofy. Skierowałem się do drzwi, aby odprowadzić gościa do wyjścia. Potter kiwnął głową, po czym sam otworzył drzwi i wyszedł. Po swoim nie zapowiadanemu gościowi, zamknąłem drzwi na klucz. Rzadko kto mnie odwiedział, przez... No właśnie... Przez co? Przez moją osobę czy przez... Niestety mogę stwierdzić, że przez moją osobę. Mogę sobie wiele złych cech udowodnić, ale przecież miałem w otoczeniu wielu kolegów, którym imponowało to. A teraz? Nie pamiętam, żeby ktoś mnie odwiedził po tym jak ujawniono moje oraz też mojej rodziny powiązania z Czarnym Panem. Nawet nie odwiedzili mnie ani Samini ani Penny. Czy coś złego im zrobiłem? Dobra, Samini'ego mogę ominąć, bo po bitwie, odszedł razem ze swoją matką gdzieś daleko od tego świata, nie chcąc mieć kłopotów. Szczerze? Nie wiem co u niego. Nie mamy kontaktu żadnego. Choć przyznam, chciał bym mieć z nim kontakt. Brakuje mi czarnoskórego przyjaciela z czasów szkolnych. Jednak nie mam co narzekać, jeśli chodzi o moje życie teraz. Mam syna, dobrą posadę w Ministerstwie Magii. Czego chcesz więcej? Mam pieniądze, mam magię, tylko nie mam miłości. Tym jest problem. Odkąd nie obchodzi mnie tylko ja sam, starałem się być idealnym mężem oraz też ojcem. Teraźniejszość pokazuje mnie jako ojca, który jest czteroletnim wdowcem.
Kończąc użalać się nad sobą, wstałem z sofy. Wypala się kominek, więc zabrałem tylko ze sobą szklankę wody, którą ówcześnie nalałem z dzbana. Skierowałem się na schody na górę, do swojej sypialni. Otworzyłem drzwi od pokoju. Postawiłem szklankę na szafkę nocną, ściągnąłem ubranie z siebie i położyłem się do łóżka. Zasypiam bez problemu, kierując głowę na pustą poduszkę obok mnie.
CZYTASZ
NIE BÓJ SIĘ: INSYGNIA ŚMIERCI /Draco Malfoy ✔ TOM III
FanfictionTrzecia i ostatnia część trylogii NIE BÓJ SIĘ Wracamy do Draco Malfoy'a po 25-latach od śmierci jego ukochanej, Emily. Czy dalej o niej myśli? Czy już dawno zapomniał o niej? Co stało się jego życiem? Tyle pytań, a tylko tu znajdziesz odpowiedzi.