Rozdział VI

1K 53 15
                                    

Obudziłem się w własnym łóżku, rozglądać się czy to właśnie mi się nie śniło. Powrót za światów? Tylko szaleniec mógłby brać do na poważnie. Może to przemęczenie? W końcu od kilku lat ciężko pracuję i nie mam czasu odpocząć. To tylko stres. Wyobrażam sobie to co chciał bym. Powinienem zrobić sobie urlop na kilka dni. W końcu zaraz zwariuje. Odwróciłem się do okna, za którym już świta. Zaraz... Świta?  O cholera! Już pewnie jestem spóźniony do pracy. Zupełnie już nie patrzyłem na to co było wczoraj. To już przemęczenie, które dało o sobie znać dość dziwny sposób. Tak przynajmniej to sobie tłumaczę..

Szybkim ruchem wstałem z łóżka, po czym podszedłem do drzwi od garderoby. Nie mam czasu na prysznic, więc muszę jakoś zamaskować wczorajszy zapach przemęczenia. Założyłem na szybko ciemno niebieski garnitur, a pod to jasno błękitną koszulę na guziki. Nie mam czasu na wiązanie. Najwyżej pójdę bez. Nie mamy żadnej kontroli, więc nie musi być idealnie jak to miałem zwyczaju tak kierować moim działem w Ministerstwie Magii. Założyłem jeszcze srebrny zegarek na nadgarstek. 

Szybko zszedłem po schodach na dół. Spojrzałem na ułamek sekundy na zegar, który wskazywał ósmą czterdzieści. W punkt. Nie wiem jak to robię, że mam zawsze szczęście. Założyłem płaszcz oraz buty, zabrałem teczkę i wyszłam z domu nawet zrelaksowany. Ten wczorajszy dzień był szalony. Na prawdę muszę odpocząć. Spodziewając się kierowcy, zamknąłem drzwi na klucz. Schodząc ze schodów, zdziwiony brakiem człowieka z autem, automatycznie spojrzałem na bramę, która  jest zamknięta. Co do cholery?! Znam człowieka. On zawsze jest przed czasem, a tu nagle go nie ma. Nie uważam, że zawiodłem się na nim, bo tak nie jest. Każdy ma prawo zaspać do roboty, ale jednak nie podobne do niego. Podniosłem nadgarstek, gdzie jest zegarek. Jest za dziewięć dziewiąta. Lekko już się denerwuje. To dziwne. Przecież mógł mi zadzwonić, że...Nagły chuk sprawił, że obserwowałem auto, które szybkim tępię wjechało na plac. Poznaje te auto. Na szczęście pojawił się mój wybawca. Auto zaparkowało pod schodami. Nie myśląc, wsiadłem do tyłu auta.

- Mam nadzieje, że następnym razem poinformujesz mnie o czasie. - powiedziałem oschle, zabierając gazetę, która leżała obok mnie. 

- A myślałeś, żeby to robisz w aucie? - zapytał damski głos. - Choć pewnie to już robiłeś z tymi dziuniami. - zachichotała.

Zamrugałem kilka razy czy dobrze słyszę. Tak jakby mi to miało pomóc. Wypadła mi z rąk gazeta i szybkim ruchem podniosłem głowę na kierowcę...

- To nie miłe. - stwierdziła brunetka z udawanym smutkiem. - Najpierw mdlejesz na mój widok, a teraz patrzyć jakbyś zobaczył ducha. -odwróciła się do mnie w wyzywającym makijażu i czapce szofera. 

Powiem jedno, takim wydaniu podoba mi się. I to jak.  Te pełne krwawo czerwone usta. Aż chciałbym ją tu i teraz. Patrzę się na nią, myśląc co bym z nią zrobił. Jakby czytała moje myśli, bo szybko przeszła na tylnie kanapy. Spojrzała w moje oczy, gładząc swoją dłoń na moje krocze i je masując. Złapałem powietrze, nie mogąc się powtrzymać od jej dotkania. NIE DORTURUJ MNIE! Jakby mnie słyszała, ponieważ usiadła na mnie. Moje ręce jakby mnie nie słuchały i od razu wylądowały na jej pośladkach - przyciskając całą do mnie. Zacząłem  mocno całować jej dekolt, jakby miała zaraz uciec. 

- Spokojnie ogierze. - wyszeptała, łapiąc oddech.

Nie uprawiam z nią seksu, ale czuję się tak napalony, czując ją. To popieprzone! Ale tak mnie podjarała. Zdjąłem skurzaną kurtkę z niej, a następnie majtki, ponieważ miała spódniczkę. Z pośladków, moje ręce powędrowały na jej kobiecość. Chcąc mieć lepsze wejście, włożyłem tam palce. Taka mokra. Przestałem ją całować, aby położyć ją na fotele. Tak mnie ona jara! Szybko zdjąłem spodnie i bokserki do połowy ud. Usiadłem spowrotem,  a ona na mnie. Wszedłem w nią, czując jak wszystko mieści się w jednym. Moje ręce znów wylądowały na jej pośladkach, a  moje usta wylądowały na jej dekolcie. Nie mogąc nic zrobić, czekałem aż będzie się ruszać. Najpierw pomału, aż coraz szybszej. Zamknąłem oczy, czując aż narasta we mnie przyjemność...

- Proszę pana - z damskiego głosu, pojawił się męski. - Proszę się obudzić. 

Otworzyłem oczy. Zamiast twarzy Emily, ujrzałem twarz kierowcy. 

- Co do.. Gdzie... - spojrzałem na swoje ciało, które było ubrane. Odetchnąłem z ulgą.   

- Zasnął Pan od razu, gdy odjechaliśmy. Już jesteśmy pod Ministerstwem. - tłumaczył mi facet, a ja dalej nie rozumiem tego. 

-Tak, tak. Dobrze, więc do widzenia. -odpowiedziałem  zmieszany, zabierając teczkę i wychodząc z auta. 

Szybkim tępię ruszyłem do pracy. Muszę się zając czymś innym, nie myśląc o tym wszystkim. Czy ja mam jakieś myśli obsesyjne? Od wczoraj widzie Emily w śnie i w realu. W realu? Co ja gadam. To halucynację. Ale czemu teraz?

***

Wchodząc do domu, nie myślałem, że będę mieć halucynację związane z niedoszłą...dziewczyną? To już naprawdę przepracowanie. Dziś dałem do mojego szefostwa o urlop zdrowotny. Bardziej dostanę taki niż zwykły. Po za tym, mam przecież kilkanaście urlopów. Mąż siostry mojej zmarłej żony jest lekarzem. Wypisze mi zwolnienie i po problemie. 

Otworzyłem drzwi od domu, po czym wszedłem. Zamiast ciemności - paliło się światło. Bez namysłu, wyciągnąłem różdżkę. 

-Scorpius?! - krzyknąłem. Czy przyjechał do domu w tygodniu? 

Nie. To niemożliwe. Przecież wyjechał na tydzień gdzieś w góry,  razem z klasą. Czy mógłbym zapomniesz? Nic nie pamiętam z ranka. Jedynie odkąd mnie obudzono w samochodzie. 

- To nie twój syn. - odparł głos z góry schodów. A na nich Emily. - Jak tam dzień? - zapytała z udawanym zmartwieniem.

-Ty...Ty...- zaciąłem się.

- Podobał ci się sen? Tak miło się zaczęło..- urwała, schodząc po schodach dumnie unosząc głowę.- Ale lubię jak się męczysz. Dawno nie miałeś dziewczyny w łóżku, hmm?

Napiąłem się, poprawiając swój krawat. Nie wiem co powiedzieć. Dałem się ponieś swoim zwierzęcym popędom. Zachowałem się jak małolat, którym byłem w szkole. Choć czy można się kontrolować w śnie? 

-Ale nie bój się- uśmiechnęła się niczym Mona Lisa. - Ja w ogóle nie poznałam jakie to uczucie.

- Co ty w ogóle chcesz ode mnie? - wykrzyknąłem do niej, chowając twarz w dłoniach ze zmęczenia. 

- To ty mnie tu wprowadziłeś. To ty powinieneś wiedziesz. - wzruszyła ramionami, mówiąc to znudzeniem. 

- Dość, dzwonie do Po...

- Tylko spróbuj! - wykrzyknęła, wyrywając mi magią telefon.

- Odbiło ci? - zapytałem, patrzą to na nią, to na telefon na podłoże. 

- Masz miesiąc mnie, po czym znikam. - odpowiedziała mi, odwróciła się i poszła na górę.

-Jak miesiąc? 

Cisza. Jedynie trzask drzwiami. Czy wszystko jest ze mną dobrze? Czy kłóciłem się z osobą, która nie żyje? Muszę się napić. Na prawdę muszę się napić. 




NIE BÓJ SIĘ: INSYGNIA ŚMIERCI /Draco Malfoy ✔ TOM IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz