ROZDZIAŁ II

1.1K 59 4
                                    

PRZEPRASZAM, JEŚLI BĘDĄ BŁĘDY. MAM LAPTOP W NAPRAWIE, A NA TELEFONIE NIE MAM WYŚWIETLENIA BŁĘDÓW.

Dni mijały spokojnie, bez żadnych stresów jeśli chodzi o życie prywatne. Wykonuję te same rutyny, że aż głowa boli od patrzenia. Tak to już jest. Im człowiek dojrzały, tym nie patrzy na rozrywki jakie zapewnia mu świat. Nawet nie pamiętam jak to jest się bawić. Jednak gdy przyszły pierwsze zmarszczki, za nimi przyszły obowiązki. Nie łatwo mi to mówić, ale brakuje mi towarzystwa. W pracy... Może zamienię z jakąś osobą kilka zdań, ale to nie to samo co pogadać szczerze i otwarcie.

-Tato, to idziemy do Potter'ów? - zapytał się mój syn, jedząc obiad.

- Jeśli cie to uszczęśliwi. - odparłem popijając kolejny kęs wodą.

Tak zaczęliśmy południe. Chciałem z nim choć spędzić trochę czasu zanim wyjedzie ponownie do szkoły. Ale cóż, mamy jeszcze weekend, aby odreagował powrót do szkoły. Nie zabronie mu spotykać się z synem Potter'a. Może ojciec przyjaciela mojego syna tak zrobił rok temu, lecz mi zależy na szczęściu Scorpius'a. Wiem jak mu ciężko. Cieszę się, że znalazł sobie przyjaciela. Choć to syn dziecka szczęścia, to mi w ogóle nie przeszkadza. Nie mogę mu wybierać ani znajomych ani przyjaciół. W końcu muszę pogodzić się z ojciem przyjaciela mojego syna. Nie mogę przez resztę życia być pokłucony ze całym światem. Muszę już wyjść z tej żałoby i zacząć żyć na nowo. Nie ukrywać się w domu i bardziej się dołować. Choć chciał bym inne towarzystwo, to dla Scorpius'a, pójdę. Już dawno nie wychodziłem, nie licząc pracy.

Po obiedzie, poszłam do sypialni, aby położyć się na chwilę. Spojrzałem na budzik, który leżał na szafce nocnej. Jest zbyt wcześnie, aby się szykować do wyjścia, więc odrobinę się prześpię. Wziąłem wolne na dziś, więc nie muszę żadnych papierów przeglądać ani pisać. Jutro sobota, a pojutrze niedziela, więc Ministerstwo Magii będzie zamknięte. Dadzą sobie radę beze mnie. W końcu wziąłem sobie wolne od... w sumie odkąd tam pracuję,  nie brałem wolnego. Po tym jak umarła matka mojego dziecka, zacząłem coraz dłużej zostawiać w pracy. Nie chciałem myśleć o tym wszystkim co mnie czeka. Samotne rodzicielstwo, pusty dom, strach przed nieznanym. Brakuje mi  towarzystwa. Zarówno męskiego, jak i żeńskiego. Z przemyśleniami, zasnąłem.

***

Stoimy przed domem na peryferiach miasta, czekając aż ktoś nam otworzy. Spojrzałem na swojego syna, później na drzwi, gdy otworzyły się przed nami. W progu stała żona Bliznowatego, Ginny. Uśmiechnęła się do nas kobieta o włosach rudych i brązowych oczach. Zaprosiła nas do środka, a my weszliśmy. Pierwszy raz jestem w domu Potter'ów i stwierdzam, że spodziewałem się tego. Przeciętny dom z gromadką dzieci na przedmieściach w mugurskim mieście.

- Albus jest w swoim pokoju, Scorpius'ie. Zawołam was jak będzie kolacja. - uśmiechnięta kobieta powiedziała to do mojego syna, trzymając w dłoniach ścierke.

On tylko pokiwał głową i pędem ruszył w nieznanym mi kierunku.

- Miło cie widzieć. - powiedziała tym razem do mnie.

- Mnie również. - chcąc być choć trochę kulturalnym dla niej, odpowiedziałem jej.

- Podaj mi swój płaszcz. - poprosiła mnie, a ja wykonałam jej polecenie. - Wejdź dalej.

Uśmiechnęłem się lekko, po czym weszłem dalej. Usiadłem przy nastawionym stole, czując się nieswojo. Pierwszy raz od śmierci mojej żony, siedzę przy takim stole. Jadałem sam lub też z synem. Nie wiem czy to był dobry pomysł. I też zastanawiające czemu Harry nagle zaprosił mnie na kolację. Nie jesteśmy przyjaciółmi ani znajomymi. Chce powspominać stare czasy szkolne?

***

- Teraz możemy rozmawiać swobodnie. - oznajmił czarodziej, siadając na fotelu tuż przy kominku.

- Raczej nie mamy o czym. - stwierdziłem,  popijając odrobinę wishy.

- Pamiętać Emily? - zapytał po dłuższej chwili ciszy pomiędzy nami.

- Nigdy bym nie zapomniał. - odparłem szczerze, wpatrując się w ogień.

- Dziś rocznica jej śmierci.

- Oraz mojej przemiany. - dodałem cicho, kierując wzrok na mężczyznę z blizną na czole.

- Gdy nie twój ojciec...

- Wiem. Żyła by dalej. Nawet z dala, ale żyła by. - powiedziałam z lekkim ciśnieniem. Przecież mówi prawdę. Gdyby mój ojciec nie wtrącił się do nas, kto wie, może by była moja na zawsze. Nigdy się jednak nie dowiem.

- Wypijmy za nią. - podniósł swoją szklankę. Również to uczyniłem bez żadnych protestów.

Przez kolejne minuty siedzieliśmy w absolutnej ciszy. Czemu mój zapomniałem, że dziś jest rocznica? Zawsze pamiętam. Wtedy przychodziłem na jej grup i składałem kwiaty. Zawsze zastanawiałem się kto ją odwiedza. Zawsze na jej gropie stała zapalone świeczka. Nikt z jej rodziny. Jestem pewien. W końcu ostatni z jej krewnych zmarł przed nią.

- Czemu tak mnie nienawidziłeś w szkole? - wyrwał mnie z zamyśleń,  mężczyzna spoglądając to na mnie, to na ogień który się już kończy.

- Z perspektywy czasu inaczej bym to ują. - stwierdziłem, utrzymując wzrok na nim.

- A jak? - zapytał, podniosąc swoją lewą brew ze zdziwieniem.

- Po prostu byłem...- przerwałem,  oddychając głęboko...- zazdrosny.- zamilkłem, wyjawiając swój prawdziwy powód tego.

- Zazdrościłeś? - powtórzył bardziej się pochylając, sugerując swoją postawą, że jest zaciekawiony.

- Tak. Zazdrościłem ci twojego życia. Miałeś przyjaciół i znajomych nie przez pieniądze które miałeś. Nie patrzyli na ciebie jak na skarbonkę która może pożyczyć kasę. Zawsze musiałem udawać, że wszystko jest dobrze. Nawet po śmierci mojej żony. - zgryłem swoją głowę w dłonie, ale natychmiast się podniosłem głowę.

- Chciałbyś zobaczyć jeszcze raz swoją miłość? - zapytał mnie, chcąc chyba mnie pocieszyć.

- Czy chciał bym? Oczywiście. Jednak wiem, że nie mogę. Ostatnie co może pomóc to kamień wskrzeszenia...

- Deser już gotowy. - przerwała nam Giny, wchodząc do gabinetu Harry'ego. Pokiwaliśmy głowami i staliśmy równo, kierując się do wyjścia z pokoju, zostawiając naszą rozmowę na później.

Po kolacji u Potter'ów, wróciliśmy do świata magii. Choć nie jesteśmy z Harry'm bliskimi znajomymi, to po tym jak wyznałem prawdę, kamień padł mi z serca. Może nie kamień. Bardziej kamyczek. Tak czy siak, ulżyło mi. Od dawna nie gadałem z kimś tak szczerze. Pomogło mi to trochę. Z lekkim zadowoleniem poszedłem spać w pustym łóżku.

NIE BÓJ SIĘ: INSYGNIA ŚMIERCI /Draco Malfoy ✔ TOM IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz