Rozdzial VII

914 57 17
                                    

Mając nadzieję znów zobaczyć swoją ukochaną przed lat, nie myślałem o konsekwencjach. Zmieniła się niedopoznania. Czy miał na to wpływ miejsce gdzie się znajdowała? Mówiła coś o piekle. Trafiła tam. To znaczy,  że ja też?

- Jak to możliwe, że...

- Że jestem taka młoda? - dokończyła pytanie, odkładając filiżankę z kawą. - Tylko duchowo mam tyle co ty. Ale ciało nastolatki. - zaśmiała się żenująco. - Jakby nie patrzeć, można uznać cie za mojego ojca - stwierdziła, podnosząc napój. - Po co Ci ja? - zmieniła temat, patrząc na mnie z pogardą.

-Gdy cie wzywałem, nie myślałem po co. Może chciałem wrócić do przeszłości? Może chciałem być znów z Tobą? - położyłem filiżankę na stół. - Przepraszam ciebie za to uczynił mój ojciec, moja matka, moja ciotka i największej ja. Żałuję tego z całego serca. Zmarnowałem tobie życie. - opuściłem wzrok, nie mogąc sobie wybaczyć. W końcu to przeze mnie umarła. Ale gdyby nie ona, to bym już dawno nie żył.

- Życie za życie jakby powiedział twój ojciec. - zaśmiała się ironicznie.

- Czemu mnie uratowałaś? - to pytanie nurtuje mnie odkąd ona umarła.

- To był impuls. Uwierzyłam wężowi. - wysyczała zabójczym wzrokiem.

- Kochałem cię i dalej cie...

- Kochałeś? - podniosła głos. - To ukryta kamera? - zapytała podnosząc się z krzesła. -Jakbyś mnie kochał, to być nie ożenił się z tą..

- Nie miałem wyjścia. - podniosłem wzrok na nią, widząc jej furię.

- Nie miałeś? - zaciskneła swoją pięść, wywołując ogień.

- Nie miałem. - powtórzyłem bardziej stanowczo stojąc z krzesła obserwując ją.

- Bo ci uwierzę. - zaśmiała się zbyt dramatycznie.

- Nie musisz wierzysz mi. Życie jest zbyt krótkie, zbyt ważne, by je zmarnować. Ty,
na tak wiele sposobów wniosłeś światło w moje życie. Nie chciałem go zmarnować. Ale nauczyłem się już, że strzegąc swoich tajemnic, trudno jest utrzymać przy życiu miłość. - przybliżyłem się do niej, chcąc powstrzymać przez spaleniem czegoś. - Znam to potworne uczucie, że się zmarnowało kawał życia, nawet jeśli to nieprawda. Potworne uczucie pustki. A najtrudniej jest właśnie wtedy, kiedy to nieprawda, kiedy się wie, że to nieprawda tak jak ja wiem teraz. Dzięki tobie.

- Nie mów, że znasz to uczucie. To ja się poświęciłam. A ty od razu poleciałeś do swojej żonki. - patrząc mi w oczy, powiedziała to z gniewem.

- Połączyło nas wiele rzeczy, które oboje próbowaliśmy zbagatelizować. Jednak, gdy coś przyciąga do siebie dwoje ludzi, za żadne skarby nie da się przed tym uciec.- ustajmiłem, próbując ją dotknąć w policzek.

- Chcesz się wykręcić? Zostawisz ten temat? - wycofała się. - Nieee, nie odbiorę sobie tej przyjemności z fascynującej gry słownej, którą toczymy. Nawet teraz, gdy jest kłótnia, to dalej z zapałem kontynuujesz to rozkoszne, łzawe słowa, licząc na to, że rozpłyne się od tych bzdur. Pamiętaj, że każdy czyn ma swoje konsekwencje. - powiedziała zbliżając się do mnie w ognikami w oczach z wciegłą miną.

Nie myśląc dłużej, objąłem ją w talii i wbiłem się w jej usta. Początkowo próbowała ode mnie uciec, lecz nie pozwoliłem jej. Oddając pocałunek - uwolniłem ją spód moich rąk. Położyłem swoją dłoń na jej plecy, a drugą na jej policzku, kłaskając kciukiem. Kontynuujemy dalej, czując się fantastycznie. Już dawno nie czułem się tak. Czy odzyskałem swoją młodzieńczą miłość? Czy będziemy razem w końcu?

- Kocham Ciebie. - wyznałem jej, patrząc w jej oczy za którymi tak tęskniłem. - Nie chcę już kłótni. Chcę z Tobą żyć tak długo jak można. Ale jeśli nie chcesz tego, to powiedz to w prost.

- Ja... - otworzyła usta, patrząc mi w oczy oznajmiła. - Wybaczam, lecz nie zapomnę ci tego. Już drugi raz nie dam się nabrać.

- Wybacz, ale muszę. - powiedziałam i przytulam się mocno do jej ciepłego ciała, nie chcąc jej wypuszczać.

Ona musi mi uwierzyć, że tylko chciałem przedłużyć swój ród na prośbę swojej matki. Nie żałuję tego, bo mam wspaniałego syna którego jestem dumny.

- Zostaw mnie! - zaprestowała i poczułem ból rąk tak mocny, że aż upadłem.

Patrzyłem na nią z zdziwieniem. Szybko ból puścił, a ja wstałem opierając się o krzesło.

- Słuchaj. - powiedziała stając mi na przeciw. - Nie jestem tą durną nastolatką co byłam. Myślisz, że powiedz mi "Kocham cię" i rzucie ci w ramiona? To grubo się mylisz. Nie mam zamiaru być z egoistą jakim jesteś. Może myślisz, że jak się zmienisz, to wszystko będzie pięknie. Uświadomie ci, że mimo tyłu lat, to nigdy ci tego nie wybacze. - wargnęła do mnie i odwróciła się, po czym wyszła z jadalni, zostawiając mnie samego.

***

Gdy dziewczyna tak spała w moim łóżku, chciałem położyć się obok. Poczuć jej ciepło, jej ciało, jej usta... Nie. Kurwa nie! Nie myśl o tym, Malfoy. Twoje jedynie zadanie to tylko jej pilnowanie. Nic więcej. Emily jest niezłą dziewczyną, ale to mój cel do pilnowania.

Wziąłem koc z szafy i przykryłem brunetke. Uśmiechnąłem się lekko widząc ją jak śpi. Kucnołem i szeptem powiedziałem - Nie pozwolę, żeby żaden facet ciebie miał. Tylko ja mogę cie mieć, lecz nie teraz. - delikatnie pocałowałem ją w czolo i podeszłem do fotela, gdzie nalałem sobie wishky. Może tak zasnę, odpływając od świata, od niej...

Obudziłem się, nie wiedząc o co chodzi. Spojrzałem na drzwi, widząc jedynie ciemność. Poomacku zaświeciłem światło z małej lampy na nocnej szafce, mając chęć napica się wody. Podeszłem do drzwi i je otworzyłem, aby wejść na korytarz. Nagły krzyk obudził mnie. Pobiegłem w stronę gdzie dobiegł dźwięk i znalazłem źródło. To pokój gościnny, gdzie śpi Emily. Bez namysłu otworzyłem drzwi i szybkim tempie podeszłem do dziewczyny, która kuliła się na łóżku.

- Hej, hej, hej. - powiedziałem do dziewczyny, odgarniając jej włosy, aby zobaczyć zapłakaną twarz. - Co się stało? - ujełem jej twarz w moich dłoniach, aby spojrzeć w jej oczy. W jej przerażone oczy. 

Odpowiedziała mi tylko cisza połączona z widokiem zapłakanej dziewczyny. Nie chcąc jej męczyć, objąłem ją. Brunetka pogłębiła swoje objęcie, oddając go.

- Powiem Ci prawdę. Mimo, że ożeniłem się z kobietą, która nie była tobą, dalej o tobie myślałem. Biłem się po głowie, że nie mogłem nic zrobić. Chciałem jedynie przedłużyć swój ród. Nic więcej. Tylko Ty jesteś moim wszechświatem. Przez te lata brakowało mi Ciebie. Kiedy się budziłem, chciałem aby to ty leżała obok. Codziennie siedziałem nad twoim zdjęciem, nie chcąc się rozstawać z przeszłością. Gdy poczułem twoje ciepło, usłyszałem twój głos nie wiedziałem, że to naprawdę ty. Nie umiem się wyleczyć z Ciebie. - skończyłem, nie licząc na nic.

Zamknąłem oczy, czując jak Emily mocniej mnie przytula. Schowałem swoją głowę w jej włosy, dotykając je delikatnie dłonią. Ona doprowadziła do powstania tego, co psychologowie nazywają "natrętnymi myślami". A co oznacza stan rozkojarzenia, kiedy nie mogę się skoncentrować na niczym innym poza moją  obsesją. Kiedy zadurzenie zaatakuje - wszystko inne idzie w zapomnienie, podczas gdy  fantazje o najdroższej osobie, fantazje, które szybko stają się powtarzalne, natarczywe i wszechogarniające. To właśnie moja obsesja, a zarazem lekarstwo. I tak siedzieliśmy przytuleni w ciszy...

NIE BÓJ SIĘ: INSYGNIA ŚMIERCI /Draco Malfoy ✔ TOM IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz