Rozdział 3

3 0 0
                                    


***

Budzę się. Zerkam na żółty zegarek, a jego wskazówki pokazują że jest godzina szósta rano. Rozglądam się za Kourtney, i nagle dostrzegam ją.

-Co robisz?- podnoszę się na łokciach i przygładzam sterczące włosy na głowie. Moja współlokatorka powoli się odwróciła wyraźnie zamyślona.

-Szukam coś co pomogłoby nam wydostać się z tego miejsca.- zaśmiałam się. Jest tu jeden dzień i już próbuje się stąd wydostać? Zresztą to i tak nierealne.

-Nie da się uciec.

-Zawsze jest jakieś wyjście.- powiedziała cicho i powróciła do przetrząsania całego pokoju. Próbowała znaleźć jakieś poluzowane deski w szafce, ostre przedmioty, gwoździe a nawet zaczęła szarpać za metalową część łóżka. Kiedy to zobaczyłam prawie ponownie wybuchłam śmiechem. Kourtney widząc moją twarz zrobiła się odrobinę czerwona.

-Zamiast się ze mnie śmiać, może pomogłabyś mi wyrwać stąd tę rurkę? Przydałoby się coś by odkręcić te śruby.- i nagle przypomniałam sobie, że kilka lat temu znalazłam na podłodze pod szparą w drzwiach kawałek płaskiego drewienka. Ukryłam go głęboko w szczelinie pękniętej ściany przy oknie.

Podałam go mojej koleżance.

Bo chyba tak mogę ją nazwać, prawda?

-Świetnie.- do śrubki którą przecinało podłóżne wgłębienie dostawiła kawałek drewna, a następnie zaczęła przekręcać. W taki o to sposób pozbyła się trzech śrób które trzymały rurę do łóżka.- Ale zdajesz sobie sprawę, Jocelyn, że teraz jeszcze bardziej będzie trudno spać na tym? Pozbyłyśmy się jednej części i przez jej brak może być nam niewygodnie.

-Mhm. A co zamierzasz zrobić z tą rurą? I tak wogóle gdzie to ukryjesz?- wskazałam na odkręconą część.

-Będzie służyć za broń, a ukryje to na prysznicach.

-Oszalałaś? Przecież na pewno ktoś to tam znajdzie! Jak nie więźniowie to strażnicy.

-Najciemniej jest pod latarnią. Zresztą, podczas kiedy pójdziemy na prysznice przeniesiemy tam naszą "broń" i kiedy strażnicy będą zwróceni do nas tyłem wtedy zaatakujemy. Potem, pójdziemy do pokoju przesłuchań i zniszczymy wszystkie dokumenty oraz zrobimy tam niezły syf.

-Dobra. A co będzie kiedy wydostaniemy się na zewnątrz? Przecież jest tam masa wojskowych, czy to na wieżach czy przy drzwiach. Nie mamy szans.

-Och, Jocelyn. Zrobimy mały chaos, wtedy będą zmuszeni się udać w tamto miejsce ponieważ będzie to dosyć... Mhm...poważne...

-Co dokładnie planujesz zrobić?- nie podoba mi się uśmieszek na jej twarzy. Czuje, że to co chce zrobić razem ze mną, może nie być małym incydentem.

-Wszystko w swoim czasie. Nasz plan wdrażamy jutro.

-JUTRO?- nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Mamy ledwo zarys planu, a ona wyskakuje z takim pomysłem? Widząc moją zszokowaną minę mówi tylko:

-Przygotujemy się porządnie. Dzisiaj. Co teraz mamy?- patrzy na zegarek. Dochodzi godzina ósma rano.

-Śniadanie.

The Blue HillsWhere stories live. Discover now