Rozdział 6

1 0 0
                                    


Jesteśmy już z powrotem w celi i teraz sprawdzamy czy wszystko jest spakowane. Mamy bardzo mało jedzenia i wody, ale liczymy na szczęście.

-Jak zamierzasz pójść na prysznice z tym wielkim plecakiem?

-Nie pójdę z nim. Wrócimy się po niego kiedy załatwimy strażników oraz gdy będziemy mieć mundury na sobie. Ukryje go pod łóżkiem. Gdzie jest ta rura?- wskazałam palcem na miejsce w ścianie. Kourtney podeszła i sprawdziła czy faktycznie tam jest.

Spojrzałam na zegarek. Wskazówki pokazywały godzinę 11.00. Jeszcze kilkanaście godzin i wdrażamy nasz plan w życie.

***

Zasnęłam. Zza metalowych drzwi dało się usłyszeć przyciszone głosy:

-Mówię ci. One coś kombinują. Sam widziałem dzisiaj na stołówce!

-Co niby widziałeś? Gall proszę nie bierz tych leków bo teraz to całkiem masz jakieś halucynacje. Jesteś przewrażliwiony. Myślisz że te dwie panienki byłyby w stanie zrobić coś większego niż ukradnięcie papieru z ubikacji? Jeden strzał z paralizatora i po nich. A ty wypij sobie meliskę i nie zawracaj wszystkim gitary!- odwarknął jakichś strażnik. Nie jestem pewna ale mówił chyba do tego wojskowego który przyglądał nam się na stołówce.

Ney nadstawiła uszy, razem ze mną słuchając. Nagle rozległy się oddalające kroki, więc przysiadłyśmy na postrzępionym szarym dywanie.

-Jeszcze tylko cztery godziny. Co chcesz robić przez ten czas? Mam karty.

-W takim razie zagrajmy.

Pięć minut potem poddałam się. Kourtney całkowicie mnie rozgromiła.

-Może opowiesz mi coś o sobie? Swoim życiu sprzed Night West?- zagadnęłam. Ona tylko podniosła do góry brwi w wyraźnym zakłopotaniu.

-Wiesz... Wcześniej mieszkałam na przedmieściach LA, później podjęłam pracę w kawiarni jako kelnerka, by dorobić sobie trochę pieniędzy, a później... Zaczęłam popadać w kłopoty. A to policja, a to wezwania do sądu...

-Co takiego zrobiłaś?- wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie, ryzykując tym pytaniem ale ciekawość zwyciężyła.

-Kradzieże. Ale pewnego dnia za bardzo mnie poniosło. Wpadłam podczas kradzieży w supermarkecie, przyłapał mnie ochroniarz w jednej z alej w środku. Dźgnęłam go nożem nie mając nawet pojęcia, że to jeden z wojskowych Williamsa.

-Kiedy to się wydarzyło?

Zaśmiała się krótko.

-Tydzień temu. Byłam przesłuchiwana a potem przydzielili mnie do celi z tobą. A ty co nabroiłaś że tu jesteś?

-Nie wiem do końca wszystkiego. Jedynie tylko, że to przez mojego starszego brata. Postawili mu ultimatum: albo mnie tutaj odda albo go wyślą do obozu pracy pod Nowym Jorkiem. Zdecydował, że ważniejsza jest dla niego wolność od własnej siostry, więc tak oto gnije w tym miejscu cztery lata.

-A co z nim?

Teraz to ja się zaczęłam śmiać.

-Okłamali go. I tak wsadzili go do obozu pracy.

-Ja na twoim miejscu oszalałabym z furii, że za nic siedzisz w tym więzieniu.

-Myślę, że chodzi jednak o coś jeszcze. Tylko tyle wiem, ale jestem przekonana że ta sprawa ma także drugą stronę medalu, Ney.

Pokiwała w zamyśleniu głową wbijając wzrok w ścianę za mną. Nad czymś się bardzo mocno zastanawiała ale szybko to minęło.

Wróciłyśmy do gry w karty.

The Blue HillsWhere stories live. Discover now