1

29K 500 368
                                    

— Maura.

Mój brat ma to do siebie, że zawsze, ale to absolutnie zawsze jest na mnie albo obojętny, albo zdystansowany. Wydaje mi się, że to przez to, że nie pasował tutaj, on to wiedział, my to wiedzieliśmy. Niestety, jak się tutaj urodzisz, to tutaj umrzesz. Nie miał wyboru. Nie chciał tu być już od dziecka, niestety szef – nasz dziadek prawdopodobnie nigdy go stąd nie oddeleguje. William postanowił więc o swojej niechęci wszem i wobec wszytkim dawać znać. Był zawsze obojętny, irytujący i wręcz po prostu chamski. A tolerował tylko naszą matkę, do Henrego z kolei miał tylko taki szacunek, żeby te nie kazał go odstrzelić. Jakby miał piętnaście lat, a nie dwadzieścia pięć. I ten człowiek miał kiedyś być głową całej rodziny, chociaż miał nas wszystkich gdzieś. Mnie z resztą też w szczególności.

— Dziadek woła cię do gabinetu, pospiesz się, to chyba coś ważnego. — W jego oczach było widać wręcz poirytowanie.

Will nienawidzi tego, że dziadek zawsze faworyzował mnie, ale co ja poradzę, jeśli tylko jeden z jego wnuków miał cokolwiek w głowie? To był kolejny powód dla niego, żeby mnie nienawidzić. Uwaga dziadka skierowana na mnie. Na swoją obronę miałam to, że mną za to kompletnie nie interesowała się matka, w tym wypadku więc byliśmy kwita. Choć ja się nigdy nie domagałam jej uwagi. Zawsze brała pod uwagę tylko jej pierworodnego, a ja byłam poniekąd ciężarem, który koniec końców wychował dziadek

— Jakbyś czasem wyjął kij z dupy to by ci się nic nie stało. — komentuję jego podejście i podnoszę się z łóżka, upewniając, że wyłączyłam laptopa.

Biorę komórkę i wymijam tego cymbała w drzwiach, skąd od razu kieruję się do biura dziadka. Jedynego oprócz mojego pokoju, pozbawionego kamer i podsłuchów miejsca. A To że mnie faworyzował, nie znaczyło, że mogłam go od tak zlać. Nawet William wiedział, że nie wolno zadzierać z donem. Nigdy. Odetnie ci wtedy palec, nawet jeśli jesteś jego rodziną. Uderzy cię, nawet jeśli jesteś kobietą. Witamy w mafii.

Schodzę po schodach, żeby po chwili już pukać w drzwi i czekać na odpowiedź dziadka, który bez chwili zwłoki odpowiada "proszę", a ja wchodzę do środka. Tak jak zawsze siedział za swoim biurkiem, na którym był jedynie laptop, notatnik, długopis i szklanka whisky, wszystko mające swoje miejsce. Miał kamienny wyraz twarzy, co świadczyło tylko i wyłącznie o tym, że ma do mnie ciężką sprawę. Zwykle wyglądał tak, informując mnie o kolejnej próbie, o kolejnej akcji, o kolejnej egzekucji. Po prostu o kolejnym zadaniu dla mnie. Wzięłam głęboki wdech, jakbym coś przeskrobała.

Byłam jedyną osobą w rodzinie, oprócz jego żony, do której potrafił się uśmiechnąć i powiedzieć miłe słowo. Byłam też jedyną osobą, która rozpoznawała, kiedy sytuacja naprawdę była poważna. Henry zawsze przy innych miał pokerową twarzy. A ta dzisiejsza była surowa, chłodna, ale miałam wrażenie, że kryło się w niej jakieś swego rodzaju współczucie.

Coś co mi chce przekazać, jest poważne, więc i ja muszę przybrać odpowiednią minę.

— Chciałeś mnie widzieć, dziadku. — mówię, a on kiwa głową i pokazuje na fotel przed biurkiem.

Siadam w wygodnym meblu i zakładam pewnie nogę na nogę. Słabość to coś czego on nienawidził. Tutaj nie można było być słabym. Nie w tej rodzinie. Nawet dziecko musiało być silne, inaczej by nie przetrwało. A ja w szczególności chciałam nie być słabą. Chciałam zasługiwać na jego atencję. Chciałam być ulubienicą. Chciałam z tego czerpać zyski.

— Mam dobrą i złą nowinę, od której zaczynamy? —  pyta I sięga po szklankę, z bursztynową cieczą, po czym odchylił się na fotelu do tyłu.

Ręce mu się trzęsą, czyli jednym słowem, było źle. Mimo tego ile w życiu whisky nie wypił, ile cygaro nie wypalił, ile kresek nie wciągnął, zwykle był nieruchomy jak skała. Opanowany. Jakby żadne nieprzewidziany, niezaplanowany, niepotrzebny ruch nie mógł zaburzyć równowagi ciała. Lata, lata temu, niedługo po tym jak jego ojciec, mój pradziadek przekazał stołek jego bratu, Henry wyjechał do Indii, nikt nie wiedział gdzie dokładnie, zamknął się w jakimś klasztorze, co wszyscy uznali za postradanie zmysłów. Henry nabrał tam siły. Nie znam innego tak opanowanego człowieka, tak doskonale znającego swoje ciało, tak bardzo traktującego je jak świątynię. Jest niesamowicie uduchowionym człowiekiem, o niesamowicie wysokiej inteligencji. Zawsze powtarza, że zawdzięcza to właśnie klasztorowi, w którym przebywał dwa lata, wracając na otrzymaniu listu z wiadomością o śmierci brata.

HadesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz