10

10.4K 280 12
                                    


Bacznie obserwuję to jak się porusza, jak gestykuluje i jak mówi, kiedy rozmawia przez komórkę. Jest napięty przez stres. Ma sztywne barki, wyprostowane jak struna plecy, a jego palce nerwowo zaciskają się na smartfonie, do momentu aż całkiem nie zbieleją. Zastanawiam się, jakim cudem nie zmiażdżył jeszcze tego aparatu. Coś musiało go nieźle rozwścieczyć, jednak nie mogę wyłapać poszczególnych sów, tak szybko mówi, że nawet moja pobieżna znajomość włoskiego, nie umywa się do poziomu, którego używa. To nie na moją głowę, więc jedynie przypatruję się mu jedząc śniadanie i obserwując jak rozmawia. I to jedyny dźwięk, jedyny głos jaki słychać, kiedy przestaje mówić w pomieszczeniu panuje cisza jak makiem zasiał, a to wszystko przez to, że Antonio prowadzi jakąś najwyraźniej ważną konwersację.

Anna została w kuchni, gdzie oczywiście popędził Iwan. Biedaczek oszalał na punkcie ślicznej słowianki.

-Si, papa. - warczy przez zaciśnięte zęby. Jego wzrok na ułamki sekundy przeskakuje na mnie. Nie wiem czego się spodziewać. Nie wiem na co liczyć. Ale widzę powagę wymalowaną na jego twarzy. - Ciao. - dodaje na końcu i odsuwa telefon. Przeciąga po nas wzrokiem, zatrzymując go na mnie. Wręcz przechodzi mnie chłód, widząc jego spojrzenie. - Muszę wyjechać szybciej, przepraszam.

-Och... - wyrywa mi się. Czuję przez to autentyczny żal. Miło było spędzić z nim trochę czasu, więc wiadomość, że wyjedzie automatycznie mnie zasmuca. Musi to widzieć, ponieważ robi kilka kroków w moją stronę. Jego ciemno szary garnitur za każdym razem idealnie układa się na ciele. To zniewalające, jak dobrze na nim leży. Jak pasuje i idealnie podkreśla jego męskość.

-Spokojnie, bella. - mruczy, oplatając palcami mój podbródek i unosząc moją brodę w górę. - Będziemy się kontaktować, a postaram się przylecieć jak tylko będę miał czas. - delikatnie głaszcze mój policzek kciukiem. - Przecież nie zostawię Cię samej. - uśmiecha się lekko, co wspaniałym widokiem. - Zabierzesz dzieciaki do siebie?

-Tak, jasne. - odchrząkuję i lekko się uśmiecham, a on pochyla się i całuje moje czoło przez kilka sekund. Ma miękkie, ciepłe i dość duże usta. Uwielbiam, kiedy mnie całuje. - Kiedy wyjedziesz?

-Wieczorem. Na kilka dni, góra kilkanaście. - gładzi delikatnie moją skórę po czym pochyla się do mojego ucha - Będziesz grzeczną dziewczynką? - szepcze przy moim nim, a mnie przechodzi dreszcz. Kiwam głową i uśmiecham się lekko. - Dziękuję. Będę cię tam musiał kiedyś ze mną zabrać, ale najpierw muszę pozałatwiać kilka spraw. - całuje moją żuchwę, a ja rozpływam się pod tą pieszczotą. Jest delikatna, subtelna, mimo to czuję jak to bardzo na mnie wpływa. Nie mam pojęcia jak on to zrobił, że tak bardzo mu ulegam. Że czuję zadowolenie z jego poleceń, gestów, które mają na celu jedynie pokazanie mi, że tak naprawdę ja już należę tylko do niego.

-Kilka spraw? - pytam ciekawsko, a on odsuwa się i uśmiecha zadziornie, przechylając głowę w bok.

-Jeszcze nie jesteś moją żoną, a już się wtrącasz.

-Taka moja natura. Więc?

-Chcę dokończyć formalności, związane z rodziną. Ojcem chrzestnym jest Vito, muszę z nim wszystko najpierw uzgodnić.

Tak, Vito Coletti. Słyszałam już o nim najróżniejsze rzeczy, nawet to, że podobno hodował sobie żonę, gdzieś we Włoszech,której robił sieczkę z mózgu, a która za niedługo miała osiągnąć pełnoletniość i w tym czasie stać się jego żoną. Sam Vito miał być za to mocno popieprzonym i bezwzględnym człowiekiem, a o jego poczynaniach bywało zawsze głośno. Był najprawdopodobniej brutalniejszy ode mnie, a umówmy się, ja jestem bardzo brutalna, chociaż i mnie przerażały egzekucje jakich się dopełniał, a sposoby przesłuchań, matko, chyba nikt przy zdrowych zmysłach by tego nie mógł zobaczyć i przejść obojętnie.

HadesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz