W jednej chwili, kiedy wychodzimy, jestem mocno przyparta plecami do ściany, a ciało Antonia uderza o moje. Czuję jak przechodzi mnie fala ekscytacji, unoszę na niego wzrok zderzając się z chłodem jego oczu, które w tej chwili pięknie się błyszczą, na co muszę wziąć głębszy oddech.
-Byłaś kurewsko perfekcyjna, ten widok... - szepcze, kręcąc głową, a ja przygryzam wargę unosząc się dumą z samej siebie.
-Bałam się, że zrobiłam coś nie tak. - przyznaję, a moje serce zaczyna wybijać szybszy rytm. - Nie miałam do czynienia z dziećmi i...
-Ale byłaś w tym świetna, świetnie sobie poradziłaś. - chwali mnie, przez co lekko się uśmiecham. - Uwielbiam cię, bella. - kręci głową i pochyla się po czym całuje z pasją moje usta, czemu od razu odpowiadam z zadowolonym uśmiechem. - Mam na ciebie kurewsko wielką ochotę. - mruczy, chwytając mnie pod udami i podnosząc do góry. Zasysa moje wargi, a ja to z chęcią przyjmuję, jednocześnie przyciskając swoją kobiecość, do jego sztywniejącego krocza, które z pragnieniem odpowiada na mój ruch. - Cholera... - warczy pod nosem, a mnie zalewa fala gorąca. - Twoja przeklęta sukienka blokuje mi dostęp do ciebie. - mruczy, zadzierając ją do góry i Boże, dzięki temu mogę go poczuć bliżej i lepiej. Z chęcią przyciskam się do niego, a on cicho wzdycha w moje usta. Odrywa nas od ściany i prowadzi na schody. Mruczę z aprobatą, ale niechętnie się od niego odrywam i niewinnie się uśmiecham.
-Muszę sprawdzić co u mamy. - zaciska na mój komentarz szczęki.
-Bella, jest już późno, pewnie Iwan zawiózł ją do domu.
-Nie, jestem pewna, że słyszałam ją w kuchni.
-Cholera, myślisz, że teraz cię tak po prostu puszczę? No to się mylisz, dziecinko, idziemy do góry inaczej wezmę cię na schodach.
-Wiesz, że i tak nie zrobimy dzisiaj tego? - unoszę brew, a on kiwa głową.
-Co nie oznacza, że nie spróbujemy czegoś innego. - szepcze to przy moim uchu i je przygryza, a ja zaciskam zęby, żeby nie jęknąć. - Mam wielką ochotę zabrać cię do pokoju i zrobić kilka niegrzecznych rzeczy. Na przykład zatkać twoje cudne usta moim kutasem. - mruczy i krótko składa pocałunek na mojej żuchwie. Już nie oponuję. On po prostu zanosi moje ciało do góry, najpierw do sypialni, a później do t e g o pokoju. Stawia mnie na ziemi, a kiedy chcę zaciągnąć sukienkę w dół, jego ręce skutecznie mi tego zabraniając pociągając sukienkę w górę. Zdejmuje ją całkiem ze mnie, a ja instynktownie zakrywam swoje ciało, za co od razu zostaję ukarana uderzeniem w tyłek. Głuche plaśnięcie rozchodzi się po pomieszczeniu, a ja od razu opuszczam ręce wzdłuż ciała jak na komendę. - Przy mnie się nie wstydzisz, jasne?
-Jasne. - szepczę, a on się uśmiecha na moją bezradność. Wymija mnie i idzie do ściany, na której wiszą szpicutry, przełykam ciężko ślinę, patrząc jak dobiera jego zdaniem odpowiedni egzemplarz, po czym podchodzi do mnie. Patrzy na mnie jakby się zastanawiał, cholera tylko mnie tym bardziej podnieca, błagam przestań, bo ja już tonę.
-Ufasz mi?
-Tak, panie. - kiwam głową, a on odwraca się i podchodzi tym razem do drugiej ściany, na której boku jest włącznik światła, jak się nie mylę sterownik do jego ustawiania i jeszcze jakieś guziki. Naciska jeden z nich, a ja słyszę głuchy odgłos z góry. Podnoszę wzrok. Wielkie metalowe coś, czego nazwy nie kojarzę, właśnie powoli zjeżdża w dół. Nie patrzę co robi Antonio, a jedynie przypatruję się czarnej kracie, znajdującej się niewiele wyżej mojej głowy. - Co zamierzasz zrobić?
-Przywiążę cię do tego. - informuje, a mnie przechodzą ciarki, ale jedynie kiwam znowu głową. Antonio przerzuca przez górę kajdany w kolorze srebra. - Podejdź i daj do góry ręce. - prosi, a ja posłusznie to robię. Zakłuwa moje ręce, dosyć ciasno, ale nie protestuję. Wiszą wyżej mojej głowy, blokując mi opcje ruchu. - Chcę zdjąć twoją bieliznę, mogę?
CZYTASZ
Hades
Romance''Prawda jest taka, że jedna kobieta należąca do mafii będzie jak stu mężczyzn. Ta kobieta będzie siać postrach, będzie manipulować i rządzić jak Pablo Escobar, Mayer Lansky, El Chapo, Asłan Usojan, jak oni wszyscy razem, ale z pewnością brutalniej...