Biel.
Szarość.
Ciemność.
Ból.— Trzy, dwa, jeden... Już! — kolejne elektrowstrząsy rozniosły się po ciele dziewczyny, jednak monitor wciąż ukazywał proste linie.
— Uda się, prawda? Przeżyje — słowa chłopaka stojącego za szybą oddzielającą go od sali, w której znajdowała się jego narzeczona, rozniosły się echem po korytarzu.
Czekał już miesiąc.
Cały miesiąc bez niej.
Tak bardzo chciał usłyszeć jej głos, śmiech, cokolwiek.
Chciał zobaczyć jej szare, iskrzące się oczy, uśmiech na ustach.
Chciał, by wreszcie odwzajemniła uścisk dłoni, żeby któregoś dnia nie wychodził nieszczęśliwy, tylko radosny.
Chciał, żeby było lepiej.
Robił wszystko, co mógł.
Tyle razy opowiadał o tym, co razem robili.
Tyle razy prosił ją, żeby wróciła.
Tyle razy pytał gdzie jest.
Tyle razy mówił, że za nią tęskni.
Tyle razy mówił, że ją kocha.
I zawsze pytał, czy pamięta, ale ona nie odpowiadała.
I to wszystko wydawało się na nic.
Bo właśnie teraz, na jego oczach ona umierała.
A on nie mógł nic zrobić.
Powtarzał w myślach każdą modlitwę, jaką znał.
Nieme prośby co pare sekund wychodziły z jego ust.
— Skarbie, nie zostawiaj mnie — szepnął, skupiając wzrok na jej bladej twarzy.
Łzy popłynęły po jego policzkach,
Urządzenia w sali ciągle piszczały, jednak lekarze nie zaprzestali reanimacji.
Chłopak w bezsilności szarpał klamkę, która nie chciała ustąpić.
Uderzył w drzwi rozhisteryzowany.
Oparł głowę o szybę, tracąc nadzieję, gdy nagle dźwięk maszyn się urwał.
Odgarnął grzywkę opadającą na oczy, próbując wychwycić odpowiednią ostrość.
Zamrugał kilka razy, nie wierząc w to, co się stało.
Praca serca została przywrócona.
Ubrane na biało postacie z widoczną ulgą wyszły z sali.
— Mogę tam wejść? — zapytał od razu.
— Nie przypominam sobie, żeby pan kiedykolwiek słuchał jakiegokolwiek zakazu, więc nawet nie będę próbował panu tego zabraniać. Proszę.
Szybkim krokiem przymierzył odległość od drzwi do łóżka.
Leżała w nim jeszcze bledsza niż zwykle.
Usiadł obok niej, po czym wziął jej rękę i uścisnął ją tak, jak robił to codziennie.
— Jestem z Tobą, wiesz? — odezwał się cicho. -— Jestem tutaj.
Zaczął nucić cicho jakąś piosenkę, kiedy nagle poczuł delikatny uścisk dłoni.
Usta dziewczyny uformowały coś na kształt uśmiechu.
Jej oczy powoli się otworzyły.
— Skarbie?
— Ashton? — wyszeptała, kaszląc.
— Skarbie! — powtórzył chłopak.
— Znalazłam Cię? — spojrzała na niego zaspanym wzrokiem.
— O co chodzi? — podniósł brwi zdezorientowany.
— To niebo? — zadała kolejne pytanie.
— Nie, słońce. Wszystko w porządku.
— Ty znów żyjesz? Czy przyszedłeś mnie zabrać?
— Żyję po prostu żyję. Nigdy nie odszedłem, słyszysz?
— Jak... jak to?
— Śniło Ci się coś, tak?
— Koszmar. Straszny koszmar.
— Nie bój się, jestem tu.
— A gdzie jesteśmy? — rozejrzała się po sali.
— To szpital.
— Co się stało?
— Miałaś wypadek.
— Ja?
— Tak, ty.
— Przecież Ty miałeś wypadek — spojrzała na niego z widoczną dezorientacją. — Boję się.
— Ze mną jesteś tutaj bezpieczna.
— Ale bez Ciebie nie.
— Jestem tutaj. I zawsze będę, pamiętaj o tym.
— Kocham Cię, wiesz, aniołku?
____________________________
No dobra. Długo się zbierałam do napisania tej notatki, ale raczej nie będzie długa. Nie chcę was zanudzać.
Po pierwsze to oficjalnie koniec. Nie wiem, czy się tego spodziewaliście.
Po drugie. No skarby... Dziękuję wam za wszystko! Za czytanie, za głosy, za komentarze. Za wszystko raz jeszcze. Nie będę was tu wymieniać, ale rozpoznaję każdą z osób, które komentowały.I po trzecie...
(NAJWAŻNIEJSZE!!)
Planuję nowe opowiadanie, także pytanie. Z kim?Kocham was i dziękuję za wszystko!! ❤
CZYTASZ
pamiętnik || ashton irwin
Fanfiction"...a jedyny głos z jakim teraz rozmawiam to echo nad naszym ulubionym stawem..."