ironia wrogiem człowieka (2)

2K 113 160
                                    

Rozdział do renowacji.

***

Mroczki przed oczami chłopaka oznaczały, że już nie spał.
Jego głowa miała na ten temat inne zdanie, jednak nogi już dawno zaczęły chwiejnie prowadzić go do kuchni.

Cichy pomruk wydobył się z jego ust, kiedy wkroczył po ścianie do pomieszczenia. Wtem dobrze mu znany głos rozszedł się w jego głowie i to Niemcy. Oczywiście, że to Niemcy.

– Jutro przyjeżdża ktoś ważny.

Polska pomyślał, że to ciekawy dobór słów, patrząc na to, że jeszcze ze sobą nie zerwali. Odrzucając to przemyślenie na bok rzucił spokojnie:

– Ciebie też miło widzieć. Nie czuję się najlepiej, miło, że pytasz. Jak z tobą?

Niemcy, najwidoczniej dostrzegając niewysłowiony żal, przewrócił oczami wzdychając krótko.

– Masz wybór, albo zostajesz w swoim pokoju na jakiś czas, albo wychodzisz na miasto.

– Dlaczego nie możecie się zabrać do jakiejś restauracji skoro to takie ważne?

– Nie chcę głupio marnować pieniędzy.

Prychnięcie kpiny uleciało z Polski, kiedy jego stargany umysł przeanalizował odpowiedź. No tak. Dlaczego miałby marnować pieniądze na cokolwiek.

Wlokąc się do krzesła, usiadł na nim zataczając się do tyłu. Ściana wydała mu się bardzo zimna, kiedy dotknął jej rąbkiem gołej skóry na plecach, który uwolnił się spod koszulki.

Jego wzrok skierował się na okno trwające w ścianie obok niego. Miał nadzieję spotkać liczne promienie słoneczne, którymi wcześniej został powitany w salonie, lecz teraz za szybą wyglądało jak pół dupy zza krzaka i miało się rozpadać, a rozzłoszczony z nieznanego powodu Zeus czy inna Hera miał zacząć ciskać w ziemię piorunami.

Ciszę będącą pomiędzy dwoma chłopakami wypełnił przeciągły wdech Polski. Przeleciał oczami po pomieszczeniu, zatrzymując wzrok na Niemcu. Naprawdę oczekiwał po nim czegoś więcej, niż zwykłe siorbanie resztek ciepłej kawy z kubeczka w zielone listki, oraz, najwidoczniej, bardzo interesujące sprawdzanie czegoś w telefonie.

Czując, że dłużej nie wytrzyma ciszy wrzynającej my się w gardło, zaczął:

– Nie masz mi nic do powiedzenia?

Pytające spojrzenie przedarło się przez pryzmat bólu i uderzyło w Niemca. Ten jednak, nic sobie z tego nie robiąc, najzwyczajniej w świecie przesunął znów po ekranie palcem w górę.

– Halo? Tak jakby, zadałem pytanie?

Polska stwierdził, że jego dłoń jest o wiele bardziej wygodna i miękka od ściany, kiedy oparł na niej głowę.

– O co ci chodzi?

– Nie masz zamiaru mnie naganić?

Niemcy wyglądał na totalnie zatraconego w telefonie, całkiem możliwe, że przez moment zapomniał o skonfundowanym Polsce siedzącym przy stole.

– Że co? – spojrzał na niego i to jest jego rozkojarzone spojrzenie. Pewnie, że to jego pieprzone, genialne rozkojarzone spojrzenie. – O czymś zapomniałem?

Polak odwrócił wzrok i przełknął palącą chęć odpowiedzenia mu, w możliwe, że dość niemiły sposób i zamiast tego bąknął:

– Dzisiejszy ranek.

Im więcej przypominającej sobie twarzy Niemca wyłapywał, tym bardziej miał wątpliwości, czy aby napewno dobrze zrobił przypominając mu o tym.

siedem minut w niebie | RusPol (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz