Oboje siedzą przy stole. Powinni jeść śniadanie, wiedzą to, ale żadnemu nie dopisuje apetyt. Dłubią najwyżej co jakiś czas w misce z płatkami, wlewając to, co nabiorą na łyżkę do środka. Cisza jest niezręczna i choć chcą, nie przerywają jej. Do czasu.
– Powinienem się wyprowadzić. – rzuca, a jego wzrok jest nieobecny, chociaż patrzy na starszego. To nie było pytanie.
– Tak..
Rosja nie podnosi spojrzenia z miski i po prostu miesza w niej dalej. Nie trzeba wiele, żeby zobaczyć, że nie mówi mu całej prawdy. Mija dobre kilka minut, zanim odzywa się ponownie:
– Chcesz tego…?
– Nie…
***
Kilka minut po dwudziestej trzeciej. Chłopak myśli, że zaraz wyrwie sobie wszystkie włosy z głowy. To trzeci raz, kiedy mu tak robi. Po prostu wyszedł bez najcichszego słowa, zostawił go samego na kilka godzin, a jak przychodzi co do czego, nie odbiera nawet zasranego telefonu. Polska nie wie czy powinien być bardziej wściekły, czy zaniepokojony, więc jest i wściekły i zaniepokojony jednocześnie.
W ciągu pół godziny zadzwonił do niego już siedem razy. Za każdym włączyła się poczta głosowa.
Polska przypomniał sobie pierwsze wyjście. Rusek wrócił do domu przygnębiony i prawie wcale nie rozmawiał na temat jego zniknięcia. Jedyne, co powiedział, to musiałem coś komuś pożyczyć. Żadnego wytłumaczenia, pytania, wyrzutu. Nic.
Po drugim nie odzywał się wcale. Jako, że wrócił do domu późną porą, po prostu położył się spać. Polska nie naciskał, nie pytał. To na niego coś naciskało i może było to poczucie winy.
Może.
Dzisiaj jednak czuje, że nie wytrzyma dłużej bycia okłamywanym, bo nie. Wychodzenie i zostawianie go samego w mieszkaniu, a potem twierdzenie, że musiał coś komuś pożyczyć, nie jest dla niego mówieniem prawdy.
I w zasadzie, Polska nie wie, dlaczego się tym przejmuje. Rosja nie jest dla niego kimś super ważnym. Owszem, przekonał się do niego jakiś czas temu, kiedy przeziębił się i Rosjanin siedział przy nim cały czas, dogadzając, jak tylko mógł (swoją drogą, to było naprawdę miłe, tak właśnie myśli), jednak wciąż. Jest dla niego jedynie dobrym kolegą, w porywach może przyjacielem do picia. Jednak coś każe mu się o niego martwić i prawdopodobnie jest to jako-taka świadomość jego obecnej sytuacji.
Warczy pod nosem, jego ręka sięga ponownie po telefon. Może tym razem odbierze, myśli i włącza wyświetlacz, kiedy zawiasy w drzwiach wejściowych jęczą cicho.
Chłopak, nawet nie myśląc, że niekoniecznie musi to być on, poderwał się z łóżka i już po chwili wpatrywał się w ciemny korytarz, marszcząc charakterystycznie nos.
Stoi tam. Zdejmuje buty, nonszalancko mając nadzieję, że widzi jego brak ochoty na rozmowę.
– Masz mi coś do powiedzenia? – rzuca, a jego wzrok jest co najmniej żądny wyjaśnień.
Chociaż ledwo to dostrzegają, patrzą na siebie z niewysłowionym bólem w oczach. A może jednak go widzą?
– Nie wiem. Zależy, co chcesz usłyszeć. – wzrusza ramionami i odstawia buty do szafki.
– Prawdę.
Rosja nie tego oczekiwał. W zasadzie, w ogóle chciał uniknąć rozmowy, zwłaszcza dzisiaj. Kiedy prostuje się, Polska dostrzega, jak z jego wargi powoli ścieka krew.
– Byłem na dworze. – odpowiada wymijająco. Przecież chciał usłyszeć prawdę, co nie?
– Masz mnie za debila? – fuka i łapie go za rękaw bluzy, kiedy stara się go wyminąć.
CZYTASZ
siedem minut w niebie | RusPol (zawieszone)
Fanfictionjezeli wciaz ludzie beda mi pisac cringeowe komentarze to istg ze usune ××× Wódka to nie jedyne wyjście na rozwiązanie problemów. Czasem wystarczyć może jedna osoba, która cały czas kręciła się nam obok nosa.