Polska, po za koalim uściskiem, nie krył się z tym, że pomimo, iż wybaczył Rosji dalej trzymał się na dystans. Nie miał do niego zaufania, chociaż Rosja starał się jak mógł, aby to zmienić. Młodszy jak ognia unikał dłuższego kontaktu wzrokowego, który tamten starał się czasami nawiązać.
Polskę przeszedł śmieszny dreszcz, kiedy Rosja niechcący trącił jego dłoń wstając z kanapy.
Zdążyli obejrzeć przypadkowy film, na który akurat trafili w telewizji, zanim Polska patrzy na zegar i wbija wzrok w mrok za oknem.
– Rosjo?
Chłopak odwrócił głowę w jego stronę, zatrzymując się w przejściu. Oczy miał pełne czegoś, czego Polska zdawał się nie rozumieć.
– Tak?
– Będę się zbierać. Jest już dosyć późno.
Rosja podniósł jedną brew.
– Jesteś pewny? Wiesz, osobiście nie uważam, żeby był to do końca dobry pomysł.
– Mhm. Nie martw się, dam radę.
Polska odwinął się z ciepłego kocyka, położył go ostrożnie obok i wstał z kanapy. Zaczął powoli iść w stronę drzwi wejściowych, a Rosja zmienił kurs z kuchni na korytarz.
– Cholera, przecież nie wziąłem kurtki – rzucił przed siebie, patrząc na swoje buty, pokornie czekające przed nim.
– Hmpf. – Szybkie spojrzenie po pomieszczeniu. – Wiesz, jeżeli ci to nie przeszkadza, to mogę ci coś pożyczyć? Jest naprawdę zimno.
Polak nie odezwał się, bijąc się ze swoimi myślami. Ostatecznie mruknął cicho, nie będąc pewnym. Niczego nie był już do końca pewny.
– Okay… – chłopak rozejrzał się po wieszaku, szukając na nim wzrokiem czegoś, co nadawałoby się dla niższego.
Wzdycha cicho, orientując się, że wszystko będzie dla niego jak wór na ziemniaki.
– Chyba nie mam niczego w twoim rozmiarze, Polska.
Polak uśmiechnął się delikatnie, za dobre intencje, po czym schylił się, zakładając buty marki Adidas na stopy.
Rosja fuknął, czując się coraz bardziej głupio, że wywarł pomiędzy nimi niezręczną ciszę. Sięga więc do metalowego stojaka, zdejmuje ciemno szary szalik, łapie w obie ręce i miętosi przez chwilę, próbując ukryć trzęsące się dłonie.
Polska zdążył wyprostować się i mrugnąć dwa razy, zanim Rosjanin podszedł do niego o krok, zawiązując delikatnie materiał wokół jego szyi. I Polska zdążył też w tym czasie przyspieszyć bicie serca, zaczerwienić się na twarzy i poczuć, jak dłonie robią się niepokojące ciepłe i mokre - ale tego wam już nie powie.
Blisko, myśli. Jego nos swędzi, kiedy Rosja ponownie uśmiecha się nieśmiało i cofa o kolejne dwa kroki.
– Dziękuję, Rosja. Ja… ja będę już iść, jeszcze raz, dzięki.
Powtarza, unosi rękę i jego dłoń zastyga nad metalową, połyskującą niemrawo w mroku, klamką. Strach ogarnia jego ciało i Polska ma w dupie to, że ciągle się rumieni i ledwo zna starszego; ma ochotę rzucić się w jego ramiona i zacząć dyszeć, ponieważ zrozumiał, że Boże. On. On ma wrócić do tego domu. Boże.
Nie mówiąc nic więcej, rzuca niecelne spojrzenie w jego tors, i jakimś cudem przełamując strach, otwiera drzwi, opuszczając dom kuzyna.
Rosja stoi jeszcze dwie minuty patrząc w drzwi, mruga kilka razy i przeciąga po twarzy dłonią, stękając cicho.
CZYTASZ
siedem minut w niebie | RusPol (zawieszone)
Fanfictionjezeli wciaz ludzie beda mi pisac cringeowe komentarze to istg ze usune ××× Wódka to nie jedyne wyjście na rozwiązanie problemów. Czasem wystarczyć może jedna osoba, która cały czas kręciła się nam obok nosa.