Rozdział do renowacji.
***
Oczywiście, że się powtórzy. Zgadnijcie, co?
Przykrym zbiegiem losu, Niemcy dziś także musiał wyjść z domu. Polskę mało co szlag nie trafił, kiedy się o tym dowiedział. To nie tak miało być, wszystko miało wyglądać inaczej, powtarzał sobie w głowie, bardziej się nakręcając.
I może nie byłoby to tak bolesne, gdyby nie fakt, że Polska ma te dni. A mówiąc te dni, mam na myśli czas, kiedy potrzebuje więcej czułości i poczucia bezpieczeństwa niż zazwyczaj. Od czego to zależy? W zasadzie, Polska nie ma pojęcia.
I Niemcy obiecał mu coś innego.
I Polska myśli przez chwilę, że może zamknie dziś drzwi i nie wpuści Niemca do środka, zanim zrzuca z siebie kołdrę, wstaje z łóżka i idzie do kuchni.
Jego ciało drga, gdy przechodzi przez próg i stwierdza, że to przez chłód. W pomieszczeniu jest jednak ciepło, a wina może leżeć po stronie tego, że jest ubrany jedynie w luźne spodenki do kolan.
Przeklnął, kiedy potknął się o krzesło, stojące nie wiadomo dlaczego na środku. Trochę dziwne jest to, że go nie zauważył, ale mniejsza.
Analizował właśnie, jak właściwie dowiedział się tego, że znowu zostaje sam.
20 minut wcześniej:
Polska otworzył mozolnie oczy, wkładając na twarz zaspany uśmiech.
Oczekiwał, że dziś zrobią z Niemcem coś ciekawego. Coś razem, ze sobą. Oczekiwał ciepłego przywitania, a jeśli ten dalej by spał, to chociaż jego spokojnej twarzy obok siebie.
Ale nie. Na łóżku leżał sam (i to wyjaśniałoby, dlaczego było mu nieprzyjemnie chłodno), a Niemcy biegał po domu, w pośpiechu zapominając o zachowaniu ciszy.
Oczy Polaka najpierw zwężyły się w szparki, aby chwilę potem rozszerzyć, gdy Niemcy wparował do pokoju.
– Oh, hej Pol, już nie śpisz. Ee, ja muszę wyjść, będę gdzieś południem… tak, południem.
Powtórzył po chwili, jakby nie był pewny, a Polska miał ochotę rzucić w niego lampką nocną.
– Niemcy* – warknął cicho.
Niemcy albo tego nie usłyszał, albo udawał, że nie słyszał. W każdym razie, może to i lepiej dla Polski.
Polska odprowadzał go wzrokiem, kiedy wychodził z pokoju. Po tym spojrzał na zegar - dochodziła siódma.
Z sieni usłyszał tylko stłumiony krzyk, którym było:
– Do zobaczenia później!
Gdyby Polska był łódką, to musiałby wylewać z siebie wiadrami furię i żal, żeby nie zatonąć.
A wracając do teraźniejszości:
Polska zdecydował, że wyjdzie na dwór. Bez żadnego konkretnego celu, po prostu pójdzie się przejść. Czy coś. I tak nie ma kogoś, kto mógłby mu tego zabronić.
Nucąc cicho, wstawił wodę na herbatę. Tak, to jest to, czego teraz potrzebuje.
Próbując wyrzucić z głowy przygnębiające myśli, przysłuchiwał się cichemu brzęczeniu cieczy, stopniowo nabierającej temperatury.
Naprawdę powinienem wyjść w końcu na zewnątrz, myśli spoglądając na niepokojąco pogodne, jak na grudzień, niebo.
Myślał nad mostem. Tym mostem. Myślał, że Niemcy zgodziłby się i przypomnieli by sobie kilka śmiesznych sytuacji sprzed kilku miesięcy. Czy coś.
CZYTASZ
siedem minut w niebie | RusPol (zawieszone)
Fanfictionjezeli wciaz ludzie beda mi pisac cringeowe komentarze to istg ze usune ××× Wódka to nie jedyne wyjście na rozwiązanie problemów. Czasem wystarczyć może jedna osoba, która cały czas kręciła się nam obok nosa.