słomiane słowa (4)

1.5K 112 191
                                    

Rozdział do renowacji.

***

Oczywiście, że się powtórzy. Zgadnijcie, co?

Przykrym zbiegiem losu, Niemcy dziś także musiał wyjść z domu. Polskę mało co szlag nie trafił, kiedy się o tym dowiedział. To nie tak miało być, wszystko miało wyglądać inaczej, powtarzał sobie w głowie, bardziej się nakręcając.

I może nie byłoby to tak bolesne, gdyby nie fakt, że Polska ma te dni. A mówiąc te dni, mam na myśli czas, kiedy potrzebuje więcej czułości i poczucia bezpieczeństwa niż zazwyczaj. Od czego to zależy? W zasadzie, Polska nie ma pojęcia.

I Niemcy obiecał mu coś innego.

I Polska myśli przez chwilę, że może zamknie dziś drzwi i nie wpuści Niemca do środka, zanim zrzuca z siebie kołdrę, wstaje z łóżka i idzie do kuchni.

Jego ciało drga, gdy przechodzi przez próg i stwierdza, że to przez chłód. W pomieszczeniu jest jednak ciepło, a wina może leżeć po stronie tego, że jest ubrany jedynie w luźne spodenki do kolan.

Przeklnął, kiedy potknął się o krzesło, stojące nie wiadomo dlaczego na środku. Trochę dziwne jest to, że go nie zauważył, ale mniejsza.

Analizował właśnie, jak właściwie dowiedział się tego, że znowu zostaje sam.

20 minut wcześniej:

Polska otworzył mozolnie oczy, wkładając na twarz zaspany uśmiech.

Oczekiwał, że dziś zrobią z Niemcem coś ciekawego. Coś razem, ze sobą. Oczekiwał ciepłego przywitania, a jeśli ten dalej by spał, to chociaż jego spokojnej twarzy obok siebie.

Ale nie. Na łóżku leżał sam (i to wyjaśniałoby, dlaczego było mu nieprzyjemnie chłodno), a Niemcy biegał po domu, w pośpiechu zapominając o zachowaniu ciszy.

Oczy Polaka najpierw zwężyły się w szparki, aby chwilę potem rozszerzyć, gdy Niemcy wparował do pokoju.

– Oh, hej Pol, już nie śpisz. Ee, ja muszę wyjść, będę gdzieś południem… tak, południem.

Powtórzył po chwili, jakby nie był pewny, a Polska miał ochotę rzucić w niego lampką nocną.

– Niemcy* – warknął cicho.

Niemcy albo tego nie usłyszał, albo udawał, że nie słyszał. W każdym razie, może to i lepiej dla Polski.

Polska odprowadzał go wzrokiem, kiedy wychodził z pokoju. Po tym spojrzał na zegar - dochodziła siódma.

Z sieni usłyszał tylko stłumiony krzyk, którym było:

– Do zobaczenia później!

Gdyby Polska był łódką, to musiałby wylewać z siebie wiadrami furię i żal, żeby nie zatonąć.

A wracając do teraźniejszości:

Polska zdecydował, że wyjdzie na dwór. Bez żadnego konkretnego celu, po prostu pójdzie się przejść. Czy coś. I tak nie ma kogoś, kto mógłby mu tego zabronić.

Nucąc cicho, wstawił wodę na herbatę. Tak, to jest to, czego teraz potrzebuje.

Próbując wyrzucić z głowy przygnębiające myśli, przysłuchiwał się cichemu brzęczeniu cieczy, stopniowo nabierającej temperatury.

Naprawdę powinienem wyjść w końcu na zewnątrz, myśli spoglądając na niepokojąco pogodne, jak na grudzień, niebo.

Myślał nad mostem. Tym mostem. Myślał, że Niemcy zgodziłby się i przypomnieli by sobie kilka śmiesznych sytuacji sprzed kilku miesięcy. Czy coś.

siedem minut w niebie | RusPol (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz