*Martyna*
Obudził mnie czyjś krzyk.
-Martyna!! Śniadanie!-krzyczał ojciec.
Niechętnie wstałam i owijając się w mięciutki kocyk, zeszłam na dół. Przy stole zobaczyłam Robina, ojca i Alfreda. Alfred to starszy, bardzo, bardzo miły Pan, który zaopiekował się moim tatą po śmierci moich dziadków. Nie pytajcie jak zginęli... Jakiś złodziej zabił ich, gdy wychodzili z teatru. Usiadłam obok Dick'a i zaczęliśmy jeść. Jakoś bezsilnie podnosiłam widelec... Moje myśli znowu natknęły się na Jokera... Dlaczego ja o nim muszę myśleć?! Może jestem jebnięta jak on? Z głębokich zamyśleń wyrwał mnie Alfred.
-Panienko Wayne, coś się dzieje? Nie ma panienka apetytu?-zapytał.
-Jakoś nie...-szepnęłam.
-Może panienka jest chora na coś?-zapytał zmartwiony.
-Alfredzie, jeśli mogę cię o to zapytać... Zakochałeś się kiedyś?-zapytałam.
Musiałam poruszyć ten temat... Wiedziałam, że z ojcem i Dickiem nie ma sensu tego poruszać,bo wiem jakie odpowiedzi bym usłyszała... Wolałam zapytać osobę, która przeżyła więcej niż ja.
-Oj panno Wayne... Jasne, że tak. Skąd to pytanie? Panienka zakochana?-zapytał podejrzliwie.
-Niestety...-szepnęłam.
Pech chciał, że usłyszały to radary siedzące obok mnie...
-Nie mów że w...-zaczął ojciec.
-On ją zauroczył...-burknął Robin.
Miałam dosyć tego czegoś. Czuję się jak w więzieniu... Każdy mnie o coś wypytuje i nie daje żyć normalnie.
Wstałam od stołu i uderzyłam rękami o stół.-Wiecie co?! Jesteście siebie dwoje warci!-warknęłam w stronę dwóch komentatorów.
Pobiegłam płacząc do góry. Wleciałam do swojego pokoju i zaczęłam szukać ubrań. Ubrałam dziś czarne rurki z rozdarciami na kolanach, białą męską koszulkę i wsadziłam ją w spodnie, aby mi nie przeszkadzała. Włosy zaplotłam w koka. Makijażu nie nakładam,bo tandetą nie jestem. Do kieszeni od spodni wsadziłam elektryka (tak vapuję i co z tego?), telefon i słuchawki. Już chciałam wyjść z pokoju, gdy wszedł Dick.
-Gdzie idziesz?-zapytał.
-Tam gdzie ciebie nie ma...-powiedziałam.
-Idziesz do niego?-zapytał wkurzony.
-Nie tym tonem, uważaj sobie-burknęłam.
-Jesteś moja, tylko moja-burknął.
Miałam go obejść, ale chłopak przygwoździł mnie do ściany. Trzymał mocno za nadgarstek.
-Puść mnie...-szepnęłam.
To nie dotarło...
-Nigdy nie byłam twoja i nie będę! Nie jestem twoją własnością!-krzyczałam.
Dick nie chciał mnie puścić... Nadgarstek zaczął mnie boleć.. Czułam, że tracę dopływ krwi...
Widziałam w jego oczach złość i rozczarowanie. Nagle podniósł pięść i uderzył nią obok mojej głowy, w ścianę. Drugą rękę miałam wolną, więc podrapałam go paznokciami po twarzy.-Kurwa!!-wrzasnął.
Wykorzystałam okazję i uciekłam. W korytarzu ubrałam vansy i już miałam wyjść, gdy zobaczyłam Alfreda w kuchni. Podbiegłam do niego i przytuliłam.
-Gdzie panienka się wybiera?-zapytał wystraszony.
-Nie wiem...Będę o tobie pamiętać-rzekłam.
-Jeżeli dla panienki jest tak lepiej, to niech panienka robi jak uważa. To twoje życie i nikt nie powinien się mieszać w nie. Pamiętaj, że byłaś dla mnie jak wnuczka-powiedział.
Łzy spłynęły mi po policzkach, ale powstrzymałam się od rozklejenia się.
Odkleiłam się od staruszka i wybiegłam z domu. Było dosyć wcześnie, aż z ciekawości sprawdziłam telefon. Widniała tam godzina 9.00. Słońce pięknie świeciło i para unosiła się z nad ulicy. Znacie to świeże powietrze po deszczu? Mam szansę teraz takie powdychać.
CZYTASZ
"Instynkt..."
Short StoryMartyna Wayne to 16 letnia córka wielkiego milionera z Gotham City. Matka zostawiła ją z jej ojcem tuż po narodzinach. Dziewczyna musiała się wychowywać wśród facetów, pośród Robina( Dicka Graysona i Bruce'a Wayne'a). Pewnego dnia spotka króla Goth...