-A było go rozwalać?-zapytał.
-Daj spokój...-mruknęłam.
Weszłam do domu i znalazłam się w salonie. Patrzę mojego synka nie ma... Gdzie on jest?!
-Damian!!-krzyknęłam.
-Jest z Alfredem w batjaskini, spokojnie-mruknął Robin.
Skierowałam się przez piwnicę do batjaskini. Myślałam że po śmierci ojca te rzeczy komuś się odda albo pan Fox je zabierze... Dziwne że nadal tu są...
-Te rzeczy nadal tu będą?-zapytałam biorąc do ręki batarang.
-Tak, ponieważ panicz Wayne będzie je używał-odpowiedział Alfred.
-Przecież tata nie żyje-burknęłam.
-Żyje...-szepnął Robin.
-Jak to?!-wrzasnęłam ze łzami.
-Specjalnie udawał śmierć... Chciał zobaczyć jak ci na nim zależy... Po godzinie jak poszłaś to wyjechał do Tali Ghuls... Swojej partnerki...-opowiedział Dick.
Nie odpowiedziałam na to... Tak bardzo brakuje mi ojca... Brakuje mi jego kakałka zimowymi wieczorami... Po policzku spłynęły mi pojedyncze łzy... Wzięłam Damiana na ręce i wyszłam z tamtąd. Posadziłam go na fotelik i przepięłam pasami. Usiadłam na miejscu pasażera i wypuściłam dym z elektryka.
-Mamusiu...-mruknął.
-Tak słonko?-zapytałam.
-Mam dziadka?-spytał cicho.
-Tak...-burknęłam powstrzymując się od płaczu.
Po chwili Dick wsiadł do auta. W ciszy pojechaliśmy do galerii. Na miejscu byliśmy 10 minut później. Idziemy sobie z małym za rękę, udajemy szczęśliwą i uśmiechniętą rodzinkę... Nagle mały stanął ja wryty i ciągnął nas za ręce.
-Mamo!Tam jest ten straszny tata!-wrzasnął z płaczem.
Spojrzałam na miejsce gdzie wskazywał palcem. Damian miał rację... Joker z całą paczką przestępców szli od strony maka. Myślałam że pierdolnę na zawał... To tak się bawi jak odeszłam? Miło wiedzieć... Modliłam się w duchu, aby nas nie zauważył... Pech chciał że ujrzał czuprynę mojego dziecka. Dick obserwował moje ruchy... Oni podeszli do nas bliżej a Joker chciał zbliżyć się do Damiana... Wyciągnął ręce i z psychopatycznym uśmiechem chciał go wziąć na ręce. Mój syn zaczął głośno płakać i szarpał Dicka za rękę. On go wziął i przytulił.
-Możemy porozmawiać?-zapytał Joker.
-Masz 5 minut, Robin, idź z Damianem do małpiego gaju-mruknęłam.
Robin się posłuchał i poszedł tam gdzie kazałam. Wolałam aby mały nie słuchał tej agresywnej wymiany słów, którą chciałam użyć. Joker spłoszył swoje towarzystwo więc zostaliśmy sami...
-Wróć do mnie...-zaczął.
-Nie-mruknęłam.
-Dlaczego?-zapytał.
-Mam krzywdzić własne dziecko? Damian się ciebie boi, słyszał co robiłeś mi wczoraj-odpowiedziałam.
-Nie możesz przekreślać tego co jest między nami...-burknął.
-Rozdział pt."JOKER I JA" został usunięty. My byliśmy przeszłością, teraz liczy się mój syn-powiedziałam.
-Nie skrzywdzę ciebie więcej... To nie byłem ja-mruknął.
-To nie byłeś ty? Jaka beka-zaczęłam się śmiać-to twój sobowtór zaczął mnie bić?-prawie udusiłam się ze śmiechu.
-Nie... Ed mi dał leki na ból głowy i mówił że one są bardzo dobre. Zacząłem brać je i wariowałem co chwilę-mruknął.
Zaczęły mnie boleć nogi od tego stania.
-Patrz co zrobiłem sobie przez to jak odeszłaś cię-mruknął.
Chłopak odsunął rękaw bluzy i ujrzałam bliznę długą jak jego ręka.
-Ja naprawdę was kocham. Kiedyś może tego nie czułem jakoś mocno, ale teraz to brakuje mi tych poranków gdy Damian przybiega do nas albo ciebie obok...-mówił.
CZYTASZ
"Instynkt..."
Short StoryMartyna Wayne to 16 letnia córka wielkiego milionera z Gotham City. Matka zostawiła ją z jej ojcem tuż po narodzinach. Dziewczyna musiała się wychowywać wśród facetów, pośród Robina( Dicka Graysona i Bruce'a Wayne'a). Pewnego dnia spotka króla Goth...