-Spokojnie, nie zabił się więc jest dobrze, tak?-mruknęła Ivy.
Nic nie odpowiedziałam, tylko się wtuliłam w osobę stojącą za mną. Płakałam mu w ramię i nie mogłam się uspokoić.
-Ja już pójdę-powiedział Floyd.
Razem z nim zabrał się Ed. Chciałam pobyć z Jokerem sam na sam.
-Trzymaj się słonko, miłej nocy-powiedziała Ivy, tuląc mnie.
Dziewczyna wyszła a ja nie wiedziałam gdzie jest moje miejsce.... Nie wiedziałam kompletnie nic...
-Wiem jak ci ciężko...-szepnął.
-Dlaczego to wszystko jest dla mnie złe?-zapytałam.
-Za bardzo się przejmujesz, skarbie-rzekł ściskając mnie.
Oparłam głowę o jego klatkę i nie mogłam przestać myśleć o tym dlaczego ojciec chciał się zabić? Odpowiedzi było kilka, czyli samotność, moje odejście, mój związek z Jokerem, brak wrogów... Nie wiem, nie miałam głowy do tego... Po drugie: tym zajmie się komisarz Gordon a nie ja. Patrzę na godzinę i wskazuje tam już 21.30.
-Jestem zmęczona... Idę spać-powiedziałam.
-Beze mnie?-zapytał.
-A co, mam może jeszcze czekać na jaśniepana?-zapytałam.
-Tak-burknął śmiejąc się.
Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do góry. Zabrałam swoją piżamę z pokoju i poleciałam pod prysznic. Ciepła woda, uspokaja moje nerwy i teraz mogę normalnie pomyśleć...
-Kochanie!! Telefon!-krzyczał Jokuś.
-Kto to?!-zapytałam.
-Ha! To Robin!-odkrzyknął.
-Odrzuć!-krzyknęłam.
-Co?!-zapytał.
Już miałam odkrzyknąć znowu to samo, ale chłopak wparował mi do łazienki.
-Co mam zrobić?-zapytał.
-Odrzuć połączenie-powiedziałam.
-Dobrze-mruknął i wyszedł.
Mogłam w spokoju dokończyć kompiel i przemyśleć...
*Joker*
Wcale nie miałem zamiaru odrzucać połączenia. Bardzo mnie korciło żeby odebrać. Wyszedłem z łazienki i z telefonem w ręku poszedłem do swojego pokoju. Odebrałem oczywiście.
-Twój ojciec jest w szpitalu a ciebie nawet na odwiedzinach nie było!-
-Aj Robinku kochany...-
-Ty pajacu, gdzie masz Martynę?!-
-Spokojnie jak na wojnie, znasz to przysłowie?-
-Gdzie masz Martynę?! Powtarzam poraz kolejny!-
-Nie dasz dziewczynie się wykąpać? Aaa bo ty jesteś sadysta, no tak, zapomniałem-
-To ty zabijasz ludzi! To ty jesteś sadystą!-
-Robinku, ty również-
Gdy zauważyłem że Martyna idzie, zdałem sobie sprawę że czas kończyć rozmowę.
-Odbiorę ci ją, jeszcze chwila!-
-Miłej nocy, mały szczawiu-
Rozłączyłem się a w moim pokoju ukazała się moja księżniczka. Boże... Jak ona mnie kręci, stojąc w mojej koszulce, która nie zakrywa jej nawet kolana...
-Ooo masz moją zgubę... Dziękuję-powiedziała i wyrwała mi z ręki telefon.
-Robin powiedział że mi ciebie odbierze-powiadomiłem ją.
-W chuju go mam. Nie uda mu się to-wydukała.
Dziewczyna zaczęła się bawić dołem koszulki a ja ledwo się opanowałem od powiedzenia jakiegoś przypałowego tekstu.
-Mogłabyś tak tego nie podnosić?-zapytałem drapiąc się po karku.
-A co, przeszkadza ci to?-zapytała.
-Niee, ale robisz wiatr i no...-rzekłem.
-Ty kurwa idioto jeden... Powiedz że cię kręci i pokaż jej na co cię stać w tych sprawach. Nie ty jeden tak robisz...-
Nie, nie zrobię jej krzywdy...
-Haha, boisz się Robinka?-
Nikogo się nie boję, po prostu nie chcę aby się mnie bała. Ja nie będę jej nic złego robić.
-Panie i panowie, przedstawiam wam debila roku, to Joker! Gościu ma pociąg do dziewczyny a boi się z nią zrobić tego i owego, clown roku!-
To że mam do niej pociąg, nie oznacza że od razu mamy iść dwoje do łóżka. Przyjdzie na to czas a po drugie teraz to by było wbrew jej woli a ja nie chcę ranić ani krzywdzić.
CZYTASZ
"Instynkt..."
Short StoryMartyna Wayne to 16 letnia córka wielkiego milionera z Gotham City. Matka zostawiła ją z jej ojcem tuż po narodzinach. Dziewczyna musiała się wychowywać wśród facetów, pośród Robina( Dicka Graysona i Bruce'a Wayne'a). Pewnego dnia spotka króla Goth...