Ubrana w dresy, wyszłam z domu. Zauważyłam rudą jak odchodziła.
-Martyna! Zimno jest, a ty bez kurtki?-zapytała troskliwie.
-Wsiadaj! Jedziesz ze mną!-wrzasnęłam piskliwie.
Joker powiedział że mam jego auto do dyspozycji, gdyby coś się działo. Więc wsiadłam do auta i od razu poczułam zapach fajek... Ivy wsiadła i jej mina mówiła wszystko, wyglądała pod tytułem " ZARAZ RZYGNĘ".
-Ty w ogóle umiesz to prowadzić?-zapytała zapinając pas.
-Jasne że umiem. Myślisz, że co my w dzień robiliśmy?-zapytałam patrząc na nią.
Taak, w każdy dzień przypadała godzina na której ja uczyłam się jeździć jego autem. Trochę nauczyłam się więc, mogę jeździć. Wcisnęłam gaz i z zawrotną prędkością pojechałyśmy do ojca.
-O nie! Dlaczego tu?!-wrzasnęła.
-Mój ojciec umiera, rozumiesz?-zapytałam.
-Jak to?-zapytała.
-Alfred dzwonił więc nie wiem, dlatego tu jesteśmy-mruknęłam
Wyszłyśmy z auta i stanęłyśmy pod drzwiami. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili otworzył nam Dick.
-Po co tu kurwa jesteście?-zapytał wkurzony.
-Zamknij pizdę, przyszłam do ojca, a nie do ciebie-warknęłam pokazując mu nóż, który wzięłam w razie czego.
Wyminęłam go z Ivy i zaczęłyśmy szukać Alfreda.
-Alfredzie!-wrzasnęłam.
-Tak panienko Wayne?-zapytał schodząc po schodach.
-Gdzie tata?-zapytałam.
-Chodźcie za mną-powiedział.
Poszłyśmy za nim do góry i po chwili znalazłyśmy się w sypialni ojca. Zauważyłam, że leży na łóżku, a przy nim stoją maszyny ze szpitala. Uklęknęłam przy łóżku i nie wiedziałam co zrobić.
-Co mu jest?-zapytałam.
-Bane połamał mu kręgosłup... Pan Wayne będzie kaleką do końca życia, do tego jeszcze Pingwin go postrzelił w klatkę. Nie wiadomo gdzie jest kula...-rzekł Alfred.
Nie czułam nic... Kompletnie nic... Ogarnęła mnie pustka, która gdzieś się kryła... Wiem jedynie że muszę zajebać Pingwina. Jeśli mój ojciec umrze... Nie ręczę za siebie...
-Martyna...-szepnął łapiąc moją dłoń.
-Tak?-zapytałam zabierając rękę.
Musiałam zabrać rękę, bo tylko Joker może mnie dotykać... Rodzinna miłość do mojego ojca przewinęła z wiatrem... Nie ma tego co kiedyś, że płakałam gdy działa mu się krzywda...
-Dlaczego Joker?-wydukał szybko oddychając.
-Szaleństwo-powiedziałam.
-On zrobi ci krzywdę-mruknął.
-Gdyby faktycznie chciał to zrobić to by mnie tu nie było-odpowiedziałam.
Przecież to logiczne... Gdyby Joker chciałby mnie skrzywdzić, zabić, zrobiłby to już dawno... Ale o dziwo jeszcze stąpam po ziemi. Maszyny zaczęły pikać, a ja panicznie zaczęłam szukać miejsca na które mam się patrzeć. Nie wiedziałam co się dzieje, ale opanował mnie strach...Gdy jego nie ma, wszystko się zmienia. Moją uwagę zwrócił uścisk dłoni ojca.
-Pamiętaj... Zawsze byłaś moją małą córeczką...-wydusił.
Jedna melodia maszyn oznaczała zgon... Spojrzałam na ojca i jakaś klepka mojej psychiki wypadła... Zaczęłam płakać... Taak, bezsilność się ujawniła... Wstałam i wyszłam... Tak, zostawiłam ojca i wyszłam. Na dworze usiadłam na schodach i wyciągnęłam elektryka.
-Martyna...-szepnął Dick i położył swoją dłoń na moim ramieniu.
Dźgnęłam go w rękę nożem... Nie wiem co mnie podkusiło.
-Jestem przyzwyczajony...-warknął i usiadł obok.
On jakoś owinął swoją dłoń i już miał objąć mnie ramieniem...
-Wypierdalaj-powiedziałam wyciągając nóż.
-Co się z tobą dzieje? Kiedyś byś nawet noża nie użyła do ludzi, a teraz chwytasz go bez zastanowienia-mruknął.
-Jeszcze coś?-zapytałam wkurzona.
-Zmieniłaś się-powiedział.
-No życie-rzekłam wypuszczając dym.
Ruda wyszła dopiero po chwili.
-Martyna...-zaczęła.
-No?-zapytałam.
-Pomóc zniszczyć ci tego nielota?-zapytała.
-Jasne, przyjaciółko-odpowiedziałam uśmiechnięta.
Wstałam ze schodków i zaczęłyśmy się kierować do auta. Ruszyłyśmy z piskiem opon. Panowała we mnie kurwica... Miałam ochotę od razu zabić Pingwina...
CZYTASZ
"Instynkt..."
Cerita PendekMartyna Wayne to 16 letnia córka wielkiego milionera z Gotham City. Matka zostawiła ją z jej ojcem tuż po narodzinach. Dziewczyna musiała się wychowywać wśród facetów, pośród Robina( Dicka Graysona i Bruce'a Wayne'a). Pewnego dnia spotka króla Goth...