Czasem używałam elektryka... Czasem przeglądałam nasze zdjęcia wspólne, przy których wlepiałam wzrok w Jokera, myśląc co on przeszedł... Siedzę juz którąś godzinę na schodach i zaczynam marznąć... Zmierzch nastał, a ja nadal tu siedzę...
*Joker*
Siedzę w domu sam... Martyny nie ma do tej pory... Zaczynam się martwić... Wstałem z kanapy i wyszedłem za dom. Na schodach na coś wpadłem. Patrzę, a tam widzę moją zgubę. Wziąłem małą na ręce i wniosłem do domu. Poszedłem z nią do naszej sypialni i położyłem na łóżku. Usiadłem na skraju łóżka i złapałem za rękę.
*Martyna*
Leżę na czymś miękkim... Otwieram oczy i widzę Jokera, który trzyma mnie za rękę. Jestem w cieplutkim domku...
-Kochanie... Dlaczego siedziałaś na dworze?-zapytał trzymając moją rękę.
-Musiałam przemyśleć wszystko i poukładać...-burknęłam cicho.
-Skarbie...-zawisa nade mną-nie chciałem ciebie skrzywdzić...-zaczął patrząc w moje oczy.
-Jednak to zrobiłeś...-szepnęłam.
-Więcej nic ci nie zrobię...Przepraszam-mruknął i pocałował mnie.
To pociągnęło się dalej i spędziliśmy ze sobą cudowną noc. Minął już miesiąc od tego i jeszcze kilka razy spaliśmy ze sobą... On zachowywał się jak jakieś dzikie zwierzę... Może to od tego że długo tego nie robił z żadną? Obudziłam się obok mojego księcia. Spał sobie więc go nie budziłam... Wstałam z łóżka i wciągnęłam jakąś jego koszulkę na siebie. Nagle dostałam zawrotów głowy i pobiegłam do łazienki. Oczywiście zwymiotowałam... Co się kurwa dzieje ze mną?! Przypomniałam sobie sposoby Alfreda na takie sytuacje. W kuchni trzymając się blatu, zaparzyłam miętowkę. Po jakiejś chwili zaczęłam ją pić. Zauważyłam zielonowłosego wchodzącego do kuchni.
-Dzień dobry kotku-mruknął i dał buziaka w czoło.
Milczałam... Bałam się że jak się odezwę to znowu weźmie mnie na wymioty. On oparł się o blat i patrzył mi w oczy.
-Zła jesteś na mnie?-zapytał.
Pokiwałam głową na NIE. Ciekawe za co mam być zła...
-Na pewno? Nie rozmawiasz ze mną i martwię się-powiedział.
-Nie musisz...-szepnęłam.
-Co się dzieje? Boli cię tam nadal?-zapytał.
-Nie... Źle się czuję...-powiedziałam.
-No dobrze, zrobię śniadanie, a ty idź się ubrać-mruknął posyłając mi uśmiech.
Poszłam bez słowa na górę i zaczęłam szukać co mogę ubrać. Patrzę za okno, a tam ciepło i bez wiatru. Ubrałam więc czarne rurki i białą koszulkę. Zeszłam na dół i udawałam, że już się dobrze czuję, jednakże tak nie było... Co chwilę bolała mnie głowa... To już kolejny zaczęty tydzień od złego samopoczucia i stanu zdrowia... Nie wiem co mi jest, ale no jest to podejrzane. Ubrałam buty w korytarzu i już miałam wychodzić, ale zapomniałam telefonu z salonu.
Poszłam po niego a co?-Gdzie jedziesz?-zapytał.
-Do Ivy... Muszę coś załatwić... Nie wnikaj-powiedziałam.
-Możesz coś dla mnie zrobić?-zapytał.
-Tak-burknęłam bezsilnie.
-Kupisz mi fajki?-zapytał.
Pokiwałam głową i już miałam wyjść, ale on złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie.
-Kocham cię, wiesz?-mruknął patrząc na mnie.
-Ja ciebie też-powiedziałam i dałam mu buziaka w czółko.
Wyszłam z domu i skierowałam się do mojej przyjaciółki. Weszłam jak do siebie i zobaczyłam ją w dziwnej sytuacji... Ona i Floyd, noo... Miziali się i to tak dosyć namiętnie, hah.
-Martyna! Nic nikomu nie mów!-krzyczała odpychając strzelca od siebie.
Patrzyłam na to i już miałam się śmiać, gdy Floyd spojrzał na mnie.
-Zajebię Cię-burknął śmiejąc się.
Zaczęliśmy się śmiać z rudej, która stała się cała czerwona.
CZYTASZ
"Instynkt..."
Short StoryMartyna Wayne to 16 letnia córka wielkiego milionera z Gotham City. Matka zostawiła ją z jej ojcem tuż po narodzinach. Dziewczyna musiała się wychowywać wśród facetów, pośród Robina( Dicka Graysona i Bruce'a Wayne'a). Pewnego dnia spotka króla Goth...