Rozdział III

547 34 10
                                    

Z samego rana obudził ich dźwięk budzika. Mieszkanie z Aleckiem miało swoje plusy, ale także i minusy, a jednym z nich były pobudki o bardzo wczesnej - jak dla Magnusa - porze.

- Mhm... Alexandrze... która to godzina? - spytał wciąż przysypiając.

Nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Przesunął ręką po stronie łóżka, na której ostatnio widział swojego męża, jednak nic nie poczuł. Brak Aleca na łóżku trochę go rozbudził, ale nie zaniepokoił. Nocni Łowcy wstają wcześnie i zawsze są gotowi do działania. Magnus o tym wiedział.
Do jego uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi łazienki.

- Przepraszam, że ciągle Cię tak budzę. - powiedział Alec po czym włożył do ust szczoteczkę do zębów.

- Spokojnie, groszku. - odrzekł Magnus, podnosząc się i siadając na łóżku, nie spuszczając wzroku z męża - Powoli się przyzwyczajam, może nawet dobrze mi zrobi wstawanie wcześnie.

Lightwood uśmiechnął się w odpowiedzi, gdy zapinał ostatni guzik koszuli. Bane zauważył, że ma z tym mały problem, więc wstał, podszedł do niego i pomógł mu. Gdy dotknął jego szyi, przeszył go przyjemny dreszcz.

- Mój mały, słodki, ślicznooki Szef Nowojorskiego Instytutu. - czarownik rozpływał się na widok oceanu w oczach Łowcy.

- Mój przystojny, kociooki Wysoki Czarownik Alicante. - dał Bane'owi buziaka w policzek i dodał - Muszę lecieć kochany. Widzimy się później.

- Czemu Ci się tak spieszy? - złapał Aleca delikatnie i przyciągnął go do siebie tak, że ich nosy prawie się stykały.

- Izzy napisała, żebym przyszedł wcześniej, bo musi mi coś powiedzieć. Sprawy Instytutu i takie tam. Same nudy. - zaśmiał się.

- No tak. Walka z demonami to same nudy. - uśmiechnął się i pocałował Aleca, który już otwierał usta by coś powiedzieć. - Może wyczaruję Ci portal?

- Gdybyś to zrobił, miałbym jeszcze kilka minut na wypicie kawy. Ty robisz lepszą, niż ta, której mogę się napić w Instytucie. Nie mamy tam czasu na tego typu przyjemności.

Magnus był łasy na komplementy, a Alec często to wykorzystywał, chociaż czarownik pewnie i bez tego zgadzałby się na większość rzeczy, chociażby z samego faktu, że kocha go nad życie i ciężko przychodzi mu odmowa jego słodkim oczom.

- Ja pójdę przygotować kawy dla nas obojga, a Ty dokończ się szykować, przystojniaku. - puścił oczko czarnowłosemu i ruszył w stronę kuchni nucąc coś pod nosem.

Alec przez chwilę myślał o tym, jak miło zaczyna się dzień. Gdy przypomniało mu się, że nie ma zbyt wiele czasu, założył czarną marynarkę, która perfekcyjnie współgrała z dopasowaną granatową koszulą i czarnymi jeansami, złapał telefon i poszedł do kuchni, gdzie na stole czekała na niego już ciepła, ostudzona czarem latte. Wyglądała apetycznie. Prawie tak apetycznie, jak siedzący po drugiej stronie stołu czarownik. 
Bane machnął rękami i po chwili, obok kaw, pojawiły się dwa tosty na białym talerzu.

- Bon appétit.

**************

Alec przeszedł przez portal i od razu poszedł do pokoju siostry. Przyszedł kilka minut przed czasem, tak jak prosiła Izzy. Liczył, że powie mu coś ciekawego, jednak było tak jak się spodziewał, czytaj: nudno. Powiadomiła go o dużej ilości demonicznej energii na obrzeżach miasta, co nie oznaczało nic poważnego. To znaczy, nie można było tego zignorować, ale zdarzały się już takie przypadki, więc wiedzieli, że dadzą sobie z tym radę.
Alec był wdzięczny siostrze, za takie informacje "z ostatniej chwili", bo przez to, że nie ma go na miejscu cały czas, nie może na bieżąco monitorować sytuacji w świecie przyziemnych. Mimo to, stara się być najlepszym i najodpowiedzialniejszym sobą.

Przyszłość ~ Malec Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz