*~Rozdział 9~*

153 11 4
                                    


Perspektywa Rosji

Po otrzymaniu od mojego taty broni, ruszyłem w stronę wyjścia z domu.
Jeszcze przed opuszczeniem owego domu, w którym się znajdowałem, ubrałem buty, oraz kurtkę, gdyż pogoda dzisiejsza nie zbyt była korzystna dla naszego nastroju.

Po wyjściu, skierowałem się w stronę umówionego miejsca spotkania z resztą, a było ono nieopodal domu Japonii.

Po dotarciu do celu czekałem na resztę, która zaczęła się schodzić po około 6-7 minutach.

Po przybyciu wszystkich, oraz przywitaniu się, zacząłem prowadzić naszą czteroosobową grupę ku celu naszego spotkania.

-Daleko jeszcze?-zapytała znudzona marszem Japonia.
-Ty chyba sobie żartujesz! Nasza przyjaciółka potrzebuje naszej pomocy, liczy się każda chwila, sekunda, po ten psychol może ją zabić, a ty jeszcze śmiesz się pytać „Daleko jeszcze?"!-wybuchłem.
-Rosja, prze-przepraszam... Nie chciałam.-powiedziała Japonia ze skruchą w głosie.

Kurde no trochę przesadziłem... Nie powinienem tak na nią naskakiwać. Przecież ona nic złego nie zrobiła, tylko się trochę zmęczyła...-pomyślałem.

-Nie to ja przepraszam. To ja na ciebie naskoczyłem, a ty przecież nic złego nie zrobiłaś. Wybacz...-powiedziałem.
-Wybaczam ci.
-Dzięki.-powiedziałem, po czym zapadła niezręczna cisza, która towarzyszyła nam aż do końca drogi.

Kiedy dotarliśmy ku celu naszej podróży, dopiero wtedy zacząłem odczuwać stres zaistniałą sytuacją.

Nagle usłyszałem głośny dźwięk rozbijanego szkła, na co odrazu się zerwałem.

-Co to było?-zapytała Polska, przytulając się do Niemca.
-Dźwięk tłoczącego się szkła.-wyjaśniłem.
-A skąd on się- -a już wiem skąd...-powiedziała Japonia.
-Skąd?-zapytałem.
-Z tego domu.-powiedziała wskazując ręką na dom obok siebie.
-Kurde to ten dom z mojego snu...- wyszeptałem.
-Okej, czyli jesteśmy na miejscu?-zapytał Niemcy puszczając z uścisku Polskę.
-No na to wygląda.-odpowiedziałem mu-Ale przed wejściem muszę ciś sprawdzić.
-Co takiego?-zapytała Polska.
-Nie ważne. Później sama zrozumiesz.-powiedziałem.
-Emm... No okej?-powiedziała zmieszana.

Podszedłem do okna, żeby się upewnić, czy napewno USA tam jest, lub przynajmniej ten jej porywacz.

Okno było w połowie zasłonięte. Przez nie było widać ślady krwi, oraz potłuczone szkło.

-Wchodzimy do środka.-oznajmiłem.
-Okej. A co się stało? Jakoś nagle pobladłeś, kiedy spojrzałeś przez okno.-zapytał Niemcy, wchodząc za mną do budynku.

Drzwi o dziwo były otwarte. W środki nie panował porządek.  Nie będę opisywał panującego tu bałaganu, gdyż jestem leniwy.
Po prostu jest bałagan, lecz moją uwagę przykuło szkło ubrudzone krwią w dalszej części korytarza.

-Chodźcie za mną, ale błagam, bądźcie cicho.-szepnąłem, na co reszta pokiwała twierdząco głową, na znak „Dobrze".

Z każdym krokiem coraz bardziej się stresowałem,  ale nie wiem z jakiego powodu. W pewnym momencie można było usłyszeć dosyć głośny krzyk, dobiegający zza jakiś drzwi. Początkowo to zignorowałem, lecz przypomniało mi się dlaczego to właściwie jesteśmy.

*~Zanim mnie nie będzie~* ||RusAme|| cantryhumans || ZAKOŃCZONE (cringe)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz