*~Rozdział 16~*

124 13 5
                                    

Perspektywa 3 osoby

Pogrążeni w ciszy Ameryka i Rosja wpatrywali się w siebie, nie wiedząc co powiedzieć. W ich głowach krążyło miliony pytań bez odpowiedzi, lecz nie chcieli ich sobie zadawać, nie chcieli marnować czasu, nawet jeżeli mieliby ciągle milczeć podczas reszty spotkania. Ale jedna myśl nie dawała Ameryce spokoju, a mianowicie „Dlaczego Rosja tutaj jest?". Nikt jej tego nie zdążył wytłumaczyć. Ale czuła duży ból w sercu na myśl „Ile Rosja tu jeszcze zostanie?". Bała się tego, że będzie długi okres czasu, co wywołało u niej jeszcze więcej łez niż wcześniejsze słowo „przyjaciółmi".
Czas mijał nieubłaganie szybko na zadawaniu sobie w myślach różnych pytań.
W pewnym momencie przyszedł policjant z informacją.

-Przepraszamy panią, ale czas odwiedzin się już skończył. Musimy panią stąd wyprowadzić.-powiedział bez emocji policjant, na co Ameryka skinęła głową na znak „Dobrze...", lecz trudno jej było rozstać się Rosją, ale była do tego zmuszona.
Po opuszczenia budynku więzienia zauważyła przed nim samochód WB, więc ruszyła w jego kierunku i otworzyła tylne drzwi, po czym wsiadła do pojazdu, który po chwili ruszył w kierunku szpitala.
Przez całą drogę panowała cisza, którą co jakiś czas zakłócały piosenki z radia.
Po dotarciu na miejsce i zaprowadzeniu USA do sali, do której po paru minutach wszedł lekarz, by zrobić jej badania i stwierdzić, czy może już opuścić szpital.
W czasie oczekiwania na wyniki badań rodzina USA wciąż dotrzymywała jej towarzystwa.

-D-dad?-zapytała niepewnym głosem Ameryka.
-Yes? O co chodzi?-odpowiedział WB.
-Wła-właściwie t-to dlaczego tak nagle zmieniłeś podejście co do mni-mnie?-zapytała wciąż niepewnie Ameryka.
-Cóż... Kiedy zostałaś porwana, to odbyłem poważną rozmowę z twoją mamą, dzięki czemu ujrzałem swoje błędy i postanowiłem się poprawić. I don't want hurt you anymore... (Nie chcę cię już krzywdzić...)-wyjaśnił WB, po czym się lekko uśmiechnął, co Ameryka  postarała się odwzajemnić.
-I uder-understand and thank you very much for your dedi-dedication, d-dad... (Rozumiem i bardzo ci dziękuję za twoje poświęcenie tato...)-podpowiedziała USA.
-Cieszę się, że sobie to już wyjaśniliśmy.-powiedziała Francja lekko się uśmiechając.

Ponownie nastała cisza, której nikt nie raczył przerwać. Niektórzy siedzieli, a reszta stała. Usłyszeć można było ciche szepty w języku angielskim, bądź francuskim, oraz kroki, które później okazały się krokami lekarza.

-Mam dobre wieści. Ameryka może już wrócić do domu.-powiedział lekarz, po czym wyszedł z sali, a USA ruszyła w stronę toalety, aby się przebrać w normalne ubrania.

W domu

Po dotarciu do domu Francja uparła się, że Ameryka ma zjeść obiad, który przygotowała przed wyjściem do szpitala. Ameryka z niechęciom się zgodziła. Nie miała apetytu.
Po zjedzeniu posiłku USA poszła do swojego pokoju. Postanowiła ona, że napisze kolejny list do Rosji, (dop.Aut.którego i tak nigdy nie wyśle.) w którym opisała wszystko to co się stało i jej odczucia co do tego. Jak można się spodziewać, to podczas pisania zaczęły jej lecieć łzy, które po schowaniu listu do pudełka ze zwykłego wzruszenia, przerodziły się w płacz. Przed oczami ukazywały się jej wspomnienia z Rosją, oraz obrazy tego co może się zdarzyć. Wszystkie wizje były smutnymi zakończeniami ich przyjaźni lub życia Ameryki, lub Rosji. To wszystko jeszcze bardziej dobijało USA psychicznie, przez co z bezsilności sięgnęła po żyletkę, ale gdy już ją przyłożyła do skóry i zrobiła pierwszą kreskę usłyszała czyiś głos. Jak można się spodziewać, to jego właścicielem był nasz „kochany" Vlad.

-Z tego co widzę i wywnioskowałem po obserwacji twojego jego zachowania, to ty naprawdę jesteś w stanie oddać za niego życie, a to jest mi na rękę.-powiedział Vlad, po czym zaczął się głośno śmiać i zniknął.

Dobra, to było dziwnie podejrzane... Ale teraz wracam do cięcia..."-pomyślała USA.

Na początku chciała skończyć na jakiś 7/9 kreskach na jedną rękę, lecz nie umiała się powstrzymać i zaczęła się ciąć bezopamiętania, aż obraz przed jej oczami zaczął się rozmazywać, po czym zemdlała.

Perspektywa Polski

Siedziałam właśnie na kanapie u Japonii i starałam się skupić na anime, które właśnie oglądałyśmy, ale nie dałam rady. Jestem strasznie ciekawa co tam u Ameryki i Rosji. Martwię się o nich...

-Polska-chan, czy wszystko dobrze?-zapytała się mnie Japonia, jednocześnie zatrzymując anime.
-T-tak tylko po prostu martwię się USA i Rosję. Sama wiesz dlaczego...-powiedziałam.
-Nie będę kłamać, bo ja też się o nich martwię, ale nie ma co przesadzać. Poradzą sobie... Mam przynajmniej taką nadzieję...-powiedziała Japonia, ale pod koniec posmutniała.
-Z godzinę temu dostałam SMS'a od Ukrainy, który dostał wiadomość od Kanady, że Ameryka ponoć się już obudziła i jest już w domu, oraz, że była już u Rosji... Ponoć nie wyglądała za dobrze...-powiedziałam po chwili ciszy.
-I dopiero teraz mi o tym mówisz?!-krzyknęła Japonia.
-Nie chciałam ci przeszkadzać, bo wtedy oglądałaś.-wytłumaczyłam się.
-No dobrze, wybaczam ci. Przynajmniej teraz już o tym wiem...
-Może jutro ją odwiedzimy? W poniedziałek prawdopodobnie rodzice ją nie puszczą do szkoły, przynajmniej ja tak sądzę...-powiedziałam.
-Dobry pomysł! To ja już piszę o tym Kanadzie... A! O której godzinie?-zapytała.
-Jakoś 15.
-Ok.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siemka! Mam nadzieję, że spodobał wam się przedostatni rozdział. Tak przedostatni... No bo nie mam już za bardzo pomysłów na kolejne rozdziały, więc postanowiłam, że będę już tą książkę kończyć. To tyle. Miłego dnia/nocy!

~Pozdrawiam
MizumiChan

Liczba słów: 862

*~Zanim mnie nie będzie~* ||RusAme|| cantryhumans || ZAKOŃCZONE (cringe)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz