Rozdział. 19

40 3 0
                                    

Wizja Apolla i akcja jak
w,, Miśku".

Bez chwili namysłu w trójkę pobiegliśmy na parter.
Okazało się że to Flin tak się darł bo zobaczył trupki ryb.
Tsaaaaa.... Nie przyjemna sprawa.
Z powodu że zbliżał się wieczór, a my byliśmy zmęczeni oraz głodni postanowiliśmy rozpalić ognisko i zjeść to co znalaźli Flin i Ben.
W skład naszego posiłku wchodziło :sflaczałe frytki, trzy nagetsy, jeden ponczek, paczka krówek, dwie bytelki wody i jeden kubek koktajlu z MackDonalda.
Oczywiście dla karzdego po jednej torbie na głowe.
Kiedy wszyscy już zjedli zapadła niezręczna cisza.
-To... jak się podoba wycieczka? - zapytał w pewnem momencie Beniamin.
Wszyscy popatrzeliśmy po sobie.
-Stary, ty tak na poważnie? - zapytała Leslie z znurzeniem w głosie.
-A tak przy okazji z koro już rozmawiamy, to po jakiego grzyba Skarlet zalałaś piwnice?- zapytał Flin.
Postanowiłam zignorować to pytanie, udając, że bardzo chce mi się pić. Więc wziałam do ust ogromną ilość wody z butelki.
-Ale w sumie to Skarlet całkiem słodko wygląda w wersji,, mokry szczur "-stwierdził Nicho dziwnie się przy tym uśmiechając.
W tym samym czasie wyplułam wode z buzi ze zdziwienia.
Ja naprawde rozumiem, że miała trochę mokre od wody włosy, ale żeby aż,, mokry szczur"?
-Co?! - krzyknęła Lesli wstając z drewnianego krzesła na którym przed chwilą siedziała z takim imletem, że krzesło aż się przewruciło. - Ona wygląda jak... Gdyby ktoś dał tu zamiast niej śmieci to nikt nie zauważył by różnicy!
-Nie mów tak do mnie! - krzyknęłam.
-Bo, co?! Też mnie zalejesz? - zapytała z oburzeniem dziewczyna. Teraz cała jej twarz przybrała kolor pomidora.
W tak zwanym międzyczasie Nicholas zaczął się z czegoś śmiać jak opętany. Nie umknęło to uwadze córki Aresa.
(A chyba wszyscy dobrze wiemy, że takich ludzi to nie warto wkurzać.)
-Leslie, czemu ty wyjesz jak syrena alarmowa? - wybąkał przez śmiech Nicholas.
Dziewczyna rzuciła się na chłopaka i zaczeli się okładać.
A ja, Ben i Flin potrzyliśmy się na nich w milczeniu, gdyż rzedne z nas nie chciało dostać po gębie.
Nagle na w rogu pokoju pokazała się jasna postać posturą przypominająna małe dziecko (ok. sześciu lat), ale im bardziej to coś się do nas zbliżało tym stawało się większe i jaśniejsze.
(A od miejsca gdzie to coś było, a nami to jakiś metr był).
W trójke wpatrywaliśmy się w to coś, po czym zaczeliśmy próbować rozdzielić te dwujkę wariatów.
Niestety nie udolnie. Nagle ta jasna jak świecąca żarówka prosto w trzarz istota była już od nas na wyciągnięcie ręki.
Ben chwycił za kawałek starej rurki PCV i już miał to coś uderzyć kiedy nagle. Ta świeconca kula zamieniła się w ok. dwudziestoletniego faceta.
Mężczyzna miał opaloną skóre, długie ręce i nogi, bląd lokowane włosy, ubrany był w białą luźną koszulke na ramiączkach i w brązowe rybaczki (i ogólnie to z wyglądu, wygłądał jak gwiazda Hollywood, nie tyczy się to ubtmrań).
-Dzień dobry. - powiedział mężczyzna patrząc się w naszą strone i szczerbiiąc do nas białe zęby. Nagle sposyrzegł walących się po twarzach Nicho i Leslie.
-Ojojoj... - zaczął-Widzę, że o coś walczycie. Ale czy nie lepiej walczyć muzyką czy tańcem?
Ja, Ben i Flin milczeliśmy patrząc się na faceta jak w święty obrazek. Natomiast tamta dwójka dalej się biła (i to coraz brutalniej).
-Ekhem... - mężczyzna zakaszlał tak jagby oczekiwał na ich uwagę. Milczał chwilę po czym podszedł do nich.
- Pozwólcie, że wam pomogę. - powiedział chwytając ich za karki i jednym zwinnym susem usadził ich z powrotem na podłodze. Obydwoje wygłądali strasznie. Leslie miała poszarpane włosy i spodnie na kolanach, z lewego policzka leciała jej krew, a prawe oko miała trochę fioletowe i złamany nos . Natomiast Iron wygłądał jakby go pobił rzymski legionista niżeli pietnastolatka. (No ale tą pietnastolatką było córka boga wojny więc, cóż). Chłopak miał złamamy nadgarstek, podrapany był cały, miał przecięty lewy łuk brwiowy, a odłamki szkła wystawały mu z prawego ramienia, uda i z lewego ramienia.
-Ałaaaaaa...... - zaczoł wyć z bólu zasłaniając prawe oko ręką. A za ręki sączeła mu się krew.
-Już spokojnie wszystko się jakoś naprawi. - powiedział mężczyzna podchodząc do Irona. W tym momencie chłopak odsłonił oko i :
-Nicholas! - krzyknął Flin.
(A, ogólnie się bałam zobaczyć co jest nie tak z okiem Nicha więc zakryłam twarz dłońmi. A reakcja Flina jeszcze bardziej mnie w tym utwierdziła.)
-Wiesz co chłopie... - zaczął Beniamin -... tylko nie panikuj.
-No czego? - krzyknął Nicho.
-No bo... - zaczął opalony facet.
-Oczko ci tak jakby wypłyneło. - powiedział Ben.
-Co do...? - krzyknął chłopak.
W tym momencie otworzyłam oczy i to był błąd. Do okoła Nicholasa była krew, a tuż obok jego lewej nogi ,, dryfowała" sobie jego gałka oczna. Kiedy na nią popatrzyłam zabaczyłam ciemno brązową tenczówkę i źrenice,, wpatrywującą" się prosto we mnie.
Na ten widok zrobiło mi się strasznie słabo i straciłam przytomność.

Odzknęłam się jakiś czas później. Dalej znajdowaliśmy się w opuszczonym domu i dalej był tam ten facet. Leżałam teraz na podłodze i czułam jak kręci mi się w głowie. Obok mnie siedział Ben patrząc się w ściane . Chłopak miał szaro-niebieskie włosy sięgające mu do szyji, jasną skórę i błękitne oczy.
Nagle popatrzył się w moją stronę.
-Co, wyspałaś się śpiąca królewno? - zapytał z uśmiechem na twarzy.
-Wiesz co, jeszcze nie. - odparłam z przekorą i zakryłam twarz moimi rudo-brązowymi włosami.
-No weź? - zaczął się ze mną droczyć - Nichoiemu jest przykro i potrzebny jest ktoś kto go pocieszy. Powie jakoś kawał.
-To idź i mu powiedz kawał. - powiedziałam zamykając oczy.
-Jest tu jakaś Skarlet Sea? - zapytał opalony facet.
-Tak, to ja! - krzyknęłam. Zarwałam się z podłogi i podbiegłam do mężczyzny.
-Aha. Czyli to ty jesteś trzecim bachorem Posejdona? - powiedział wręczając mi malutkie, niebieskie, owinięte mientową wstążką pudełko. - To od twojego taty na szesnastke. Miłego bicia dalszych rekordów.
-Dziękuję, ale kim pan jest? - powiedziałam szeptem, czując, że znowu robię z siebie totalnego błazna.
-Skarlet, to jest Apollo. - powiedział Ben idoąc spokojnym krokiem w naszym kierunku.
-Dokładnie. - powiedział Apollo chwytając mnie za dłoń.
-Mogłam się tego spodziewać, jak Pan zaczął mówić o muzyce itd. - powiedziała wyrywając rękę z jego uścisku - Ale co Pan tu robi i czemu dał mi pan paczke, a nie Hermes. Nie żeby mi na tym jakoś szczegulnie zależało, ale no?
-Ja tu jestem inkognito. Jestem tu bo jak już wiesz twój tatulek stwierdził, że ci da prezent. Nie wiem co to jest, więc mnie się o to nie pytaj. Hermes ma dziś do Chin roboty i jeszcze trochę więc pomyślałem, że mu pomogę. Poza tym nigdy nie wiadomo kiedy mogą się zjawić paparazzi. - nagle zamilkł, a jego twarz nabrała takiego wyrazu jagby chciał powiedzieć - I chciałbym być tu tylko w tej sprawie, a nie w tej drugiej. - Widzicie...-zaczął-mimo iż mam naprawdę dużo dzieci to Will jest jednym z moich ulubionych i martwię się o niego. Poza tym widziałem ostatnio wizję w której występujecie wy cała piątka.
Mężczyzna usiedł po turecku na podłodze, zamknął oczy, wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
-Jest piątka herosów. Z czego trójka poczęta z trzech braci.
Wszyscy wyruszą na wyprawę na której każde z trójki coś straci. Lecz kiedy wzejdzię w nowiu księżyc w tedy wibije godzina i pewna metka straci swego syna. - po tych słowach Apollo wstał z ziemi i jagdyby nigdy nic otrzepał spodnie z kurzu i wsiadł do swojego sportowego samochódu zaparkowanego przed tą ruderą. Po czym odjechał rzucając na odchodne :
-Wejdźcie jutro do kuchni bo tam bedzie paczka od Hermesa. Tania ale dobra reklama. To Ciau~.

Pozdrawiamy serdecznie z tej strony Jaro który był taki miły, że podzielił się ze mną pomysłem na rozdział. Ten rozdział jest mocno inspirowany jego pomysłem więc mam nadzieję, że się mu jak i wam ten rozdział podobał.

To jak Apollo się z wami żegnam:
Ciau~
P

s. Dla nie kumatych:
,, Miś"to taka stara polska komedia z której pochodzi między innymi kultowy tekst:
-,, Oczko mu się odczepiło, Panie kierowniku! "

No, to na tyle i cześć.

Trzy Światy [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz