Część XI

2.2K 51 14
                                    

( Mmm..Patrzcie jakie gofry xD ^^)

Otworzyłam oczy. Obok mnie nie było już Davida,  natomiast czułam cudny zapach jedzenia, a raczej czegoś słodkiego. Zawinęłam się w kołdrę i udałam się do swojego pokoju. Tam ubrałam  i uczesałam się. Poszłam za miłą wonią. Dotarłam do kuchni ( Wiem, nikt się tego nie spodziewał xD..Dop. Autorka), David akurat nakładał na talerze gofry. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego cicho.

- Witaj, kochana. - chłopak  odwrócił się do mnie i szybko pocałował  mnie w usta. Usiadłam, podał mi talerz.

- Dziękuję. Pachną wyśmienicie. - mruknęłam i zaczęłam jeść.

- Jestem mistrzem w gofrach.  Tylko i wyłącznie.- zaśmiał się. - No wiesz.. Kiedyś o mały włos nie spaliłem domu, a chciałem tylko ugotować makaron..- zaśmiałam się. Co za słodki debil. Pokręciłam przecząco głową.

- Niemożliwe.

- Chcesz się przekonać?- spytał i wstał z krzesła. Wyciągnął z szafki makaron.

- Haha, niee!!- krzyknęłam zabierając mu opakowanie. - Bo dom spalisz. - popatrzył na mnie i przygniótł mnie do blatu. - Nie teraz..Proszę Cię. Musimy iść do mojego brata. Może się wybudził lub lekarze coś mają..

- No dobrze.- odczepił się ode mnie. - Ale masz jeszcze zjeść. - poczochrał mnie po włosach.

- No jasne. Te gofry są pyszne. - ponownie usiadłam i zaczęłam pałaszować. David z uśmiechem  obserwował każdy mój ruch.
  Po posiłku postanowiliśmy pojechać do szpitala. Po paru minutach drogi dotarliśmy na miejsce. Poszliśmy pod salę.

- Przepraszam bardzo, ale Państwo nie mogą na razie wejść.. Pan Matthew niedawno się obudził i lekarz robi badania. - kobieta weszła do sali. Po słowach pielęgniarki przytuliłam się do Davida. Byliśmy oboje szczęśliwi. Naprawdę się cieszę, że w końcu mój brat wrócił.. Ten mój pierdolony dziad. 



- Proszę. Można już wejść. Tylko proszę, żeby pacjenta nie denerwować. - pokiwaliśmy głową i weszliśmy do środka. Podbiegłam do łóżka.

- Hej, brat.- przytuliłam go delikatnie.

- Hej. - przywitał się z nami. - Jak się czujesz?- spytał David opierając się o łóżko.

- Dobrze. Mam podaną kroplówkę, wiecie uzupełnienie tego wszystkiego..- pokiwałam głową.

- Dobrze, że nic Ci nie jest. Martwiliśmy się o Ciebie bardzo. - powiedział David.

- Muszę tutaj zostać jeszcze na obserwacji, ale później wam o wszystkim opowiem.  - rozejrzał się.

- No spoczko. - uśmiechnęłam się. Zaczęliśmy rozmawiać.

Tak minął nam dzień. Przed 23 niechętnie  pożegnaliśmy się z  Mattem i pojechaliśmy do domu. Byłam wykończona i zmęczona.

- Co oglądasz?- spytał David wskakując obok mnie na kanapę w salonie.

- Nie wiem, jakiś gówniany serial...- mruknęłam. W trakcie przeszkodziły nam wiadomości. Znowu mowa o tych robotach..

- Myślisz, że to prawda? Że te roboty..Mogą zabijać ludzi?- spytał nagle współlokator.

- Nie wiem. To brzmi jak totalne głupstwo.. Podobno nikt nimi nie steruje, same sobą poruszają.. - powiedziałam i zadrżałam.

- Nie bój się. Ja Cię obronię. - rzucił poważnie chłopak i objął mnie rękami. Zasmiałam się.

- No dobrze, dobrze. - przewróciłam oczami. Wtuliłam się w chłopaka i sama nie wiem kiedy  zasnęłam.
































( Wiem, że krótki ten rozdział, ale nie miałam dalej pomysłów i wena mi się aktualnie skończyła. Jutro wbija nowy rozdzialik. ❤😏😏).

Współlokator mojego brataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz