Rozdział 15

39 2 0
                                    


Wraz z Dymitrem szliśmy w stronę budynku, w którym mieliśmy prowadzić zajęcia z młodym "pokoleniem strażników". Skoro ja jestem o rok od nich starsza to czy należę do tego pokolenia? Dziwne pytanie, ale właśnie nad tym zastanawiałam się przez całą drogę.

- Rose, chciałbym, żebyś nie wyskakiwała na tych sesjach ze swoimi wybrykami.- powiedział Rosjanin.

- Co masz dokładnie na myśli?

- Chodzi oto jaka jesteś. Często mówisz coś zanim pomyślisz.

- To może nie będę się odzywać?- spytałam, głosem pełnym gniewu.

- Nic złego nie miałem na myśli.

- Chodźmy, chyba nie chcemy się spóźnić.- mówiąc to przyspieszyłam kroku. Choć to była krótka wymiana zdań, to mocno zdenerwowałam się.

To, że jestem czasem porywcza nie znaczy, że jestem jakaś gorsza od niego. Po co w ogóle ja mam prowadzić te zajęcia? Przecież nie jestem aż tak wyjątkowa, żeby mówić komuś jak ma żyć. Oczywiście rozkaz to rozkaz i trzeba go wykonać. Szybko doszliśmy do wyznaczonego miejsca, w którym miałam spędzić z tymi dhampirami dobre dwie godziny. Gdy weszliśmy do środka, jeszcze nikogo nie było.

- Rose, nie chciałem cię urazić..

- Spokojnie, nie powiedziałeś niczego złego. I nie przepraszaj za to co myślisz.- uśmiechnęłam się do niego. Pomieszczenie, w którym byliśmy było bardzo ładnie umeblowane. Usiadłam na kanapie i czekałam na uczniów. Po chwili przyszła cała grupka.

- Dzień dobry.

- Witam, kochanych strażników.

- Miło państwa poznać.

Takie słowa padały z ust przybyłych. Dymitr kazał im usiąść i zaczął tłumaczyć im dlaczego są te zajęcia i ogóle informacje. Dymitr mówił i mówił co trzeba robić na służbie a czego nie... innymi słowy przynudzał.

- Towarzyszu, jak ja się cieszę, że nie jestem już twoją uczennicą, bo umarłabym tu z nudów.- powiedziałam, widać nie był zachwycony moją uwagą, bo przesłał mi złowrogie spojrzenie. Zwróciłam się do uczniów.- Macie jakieś pytania związane ze służbą?

- Ja mam jedno, jakie to jest uczucie zabić strzygę? Nie mogę się doczekać jak pierwszą ukatrupię.- odezwał się jakiś chłopak, który siedział na końcu pokoju.

- Jakie to uczucie? Nie życzę tego nawet mojemu największemu wrogowi. Nie zabijasz dlatego, że chcesz, ale dlatego, że musisz. Zabicie kogoś zostawia ślad na waszej duszy, sumieniu i nawet na psychice. Trzeba mocno dojrzeć do takich czynów.

- A strażniczka ile miała lat jak zabiła swoją pierwszą?- padło kolejne pytanie.

- Miałam siedemnaście, i jakbym mogła cofnąć czas zrobiłabym wszystko, żeby tego nie zrobić.

- Ale przecież zabicie strzygi to zaszczyt...

- Zabiłam te dwie tylko dlatego, żeby nie zabiły moich przyjaciół, a i tak wtedy straciłam dwie bliskie mi osoby. Teraz jak o tym pomyślę, zabiłam je jeszcze dlatego, że przepełniała mnie nienawiść do nich. Musiałam się na nich odegrać za to, że zabrały mi kogoś kogo kochałam.

- Bardzo nam przykro.- powiedziała, jakaś dziewczyna, która przez całą moją przemowę przyglądała się Dymitrowi.- Ma pani czas na jakieś imprezki czy coś ?

- Imprezki... w tym zawodzie nie ma miejsca na imprezki.- wtrącił Dymitr.- No chyba, że się mieszka blisko Rose Hathaway to wtedy co weekend jest jakaś zabawa.

- Zapamiętać, nie zapraszać Dymitra.- powiedziałam, a cała klasa zaczęła się śmiać. Rozmawialiśmy z nimi jeszcze o wszystkim i o niczym. Mogłabym z nimi rozmawiać cały dzień i noc- bardzo dobrze czułam się w ich towarzystwie. W końcu Dymitr powiedział, że to już koniec dzisiejszych zajęć i, że widzimy się jutro o tej samej porze. Jak przypuszczałam wszyscy jęczeli i twierdzili, że nie mają nic lepszego do roboty i wolą zostać z nami.

- Niestety my mamy jeszcze inne swoje obowiązki. Za godzinę zaczyna mam się służba i musimy na nią iść. Przykro mi, ale jutro dokończymy naszą rozmowę.

Po pięciu minutach zostaliśmy sami. Byłam tak zmęczona, że położyłam się na kanapie i nie chciałam się stąd ruszać. Dymitr zrobił to samo na drugiej sofie i powiedział.

- Widziałem jak się zaangażowałaś w te lekcje z nimi, i to jak odpowiadałaś na ich pytania, jestem z ciebie dumny.

- Oni są tacy sami jak ja kiedyś, więc łatwo mi się z nimi rozmawiało. Trzeba im przyznać bardzo kreatywne pytania zadawali.

- Rose, dlaczego powiedziałaś, ze straciłaś wtedy dwie osoby, przecież zmarł tylko Mason.- zaciekawił się Bielikow.

- Po tamtych wydarzeniach się zmieniłam, jak sam nawet to zauważyłeś... Straciłam tam też część siebie.

- Wiesz, że nigdy o tym nie rozmawialiśmy, a ty tu sobie śmiało rozmawiasz z nieznajomymi o swoich przeżyciach. Gdzie się podziała stara Rose Hathaway?

- Jak to powiedziałeś, była stara i poszła na emeryturę.

- Nie to miałem na myśli...- trochę się zawstydził swoich słów i próbował mnie przeprosić.

- Spokojnie, nic się nie stało. Chodź idziemy, bo jestem głodna jak wilk.

- Chyba jak wilkor. Masz rację, moja mama zrobiła dzisiaj lazanię na obiad.

- Chyba polubiła moją kuchnię.- zaczęłam się śmiać.- Bardzo ją polubiłam.

- Rose, a co do naszej rozmowy... to chciałbym usłyszeć odpowiedź.- wyraźnie był ciekawy odpowiedzi i wiedziałam, że nie da mi spokoju dopóki jej nie usłyszy.- I nie mów mi, że już ją dałaś bo słowa "Dobranoc Dymitr" nie załatwiają sprawy.

- Dymitr, ja...- chciałam powiedzieć mu wszystko. To, że go kocham nad życie i to, że mimo wszystkiego nie zostanę jego żoną, ale mi przerwano. Nie był to Dymitr lecz Kola.

- Panienko Mazur, mam w tej chwili panią zabrać.- powiedział zadyszany, musiał tu biec.

- Co? Gdzie?- nie mogłam się wysłowić.

- Pan Mazur na dla panienki niespodziankę, a ja mam panią dostarczyć jak najszybciej na wyznaczone miejsce.

- Dobrze pójdę. Dymitr wrócimy do tej rozmowy.- powiedział i ucałowałam go w policzek. Szybkim krokiem szliśmy z Kolą w stronę garaży.- Gdzie mnie zabierasz?

- To niespodzianka, ale spokojnie nie będziemy długo jechać.- zapewnił mnie strażnik.

Tak jak mówił, tak było. Zajechaliśmy do jakiegoś starego magazynu, znajdującego się za pobliskim miastem. Byłam ciekawa co wymyślił teraz Żmij. Musiała to być bardzo ważna tajemnica, skoro nie zrobił jej na Dworze. Weszliśmy do środka, ale nic tam nie było, chwilę później poczułam mdłości.

- Kola, strzy..- nie dokończyłam, bo czyjeś ręce przyciskały mi jakąś chusteczkę do twarzy. Poczułam jakiś ostry i śmierdzący zapach, a później odpłynęłam.

Buria- wieczność bez ciebie, będzie taka samotna.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz