Rozdział 7.

50 2 0
                                    

Cały ten proces to jedna wielka porażka! Po co ja niby jestem im potrzebna? Wiedziałam, że przyjdzie koza do woza, zobaczymy jak Bielikow będzie mnie przekonywać. Chciałam się przebrać, gdy nagle usłyszałam wielki huk w mojej kuchni. Zbiegłam najszybciej jak potrafiłam- zważywszy na to, że mam skaleczoną stopę, miejmy nadzieję, że nie mam zakażenia. To co zobaczyłam było moim największym koszmarem. Lissa z brudną bluzką i z poczochranymi włosami... Christian, nie Christian wyglądał bardzo dobrze- dobrze jak na niego. Strażnicy byli zasapani tak jak moroje... musieli tu biec. Tylko Dymitr stał z pochyloną głową przy drzwiach.

- Rose, szybko ubieraj się, musimy iść do sądu!- wykrzyknęła Lissa, pomijając, że byłam jeszcze w mojej koszuli nocnej. To nie była zwykła koszula nocna- odkrywała ona co nieco.

- Zboczeńcy!- mówiłam do strażników, choć to Dymitr na mnie patrzył. Patrzył tak, jak kiedyś w Akademii. Chciałam się spytać czy widzi coś o mu się podoba, ale ugryzłam się w język. Nagle poczułam jakiś ruch za mną i gwałtownie się odwróciłam.

- Co to za hałasy? Panienko Mazur, dlaczego pani nie jest w łóżku?- spytał się Kola, a ja nic nie odpowiedziałam. Nie mogłam, bo jak go zobaczyłam to zaniemówiłam z wrażenia.

Ten dhampir był wystarczająco przystojny a w dodatku był bez koszulki. Mogłam zobaczyć jego idealnie umięśniony brzuch- cóż miał tam niezły sześciopak... W dodatku te jego hawajskie spodenki- gdyby nie fakt, że jest najemnikiem mojego ojca... Nie byłabym taka niedostępna. Jego widok wywoływał u mnie gorączkę.

- A tobie to nie za gorąco, koleżko?- spytał się Dymitr... uuu widzę, że ktoś czuje się zagrożony. Kola wydawał się zbytnio nie poruszony jego słowami. Cóż możliwe, że Rosjanie teraz będą ze sobą konkurować- to może być ciekawe.

- Kola, jak dla mnie to możesz nawet chodzi nago... Mi to nie przeszkadza.- uśmiechnęłam się łobuziarsko.- Tylko się nie przeziębnij. Dobra pójdę się przebrać i pomyśleć co mam powiedzieć tej kobiecie.

Nie pacząc na nich udałam się w stronę schodów, oczywiście szłam bardzo ostrożnie. Moja przyjaciółka chyba teraz zauważyła moją ranną nogę, bo się spytała:

-Co ci się stało w stopę ? Chodź zaraz cię uzdrowię- chciała do mnie podejść, ale uniosłam dłoń.

- Nie, nie musisz mnie uzdrawiać... To małe skaleczenie, stanęłam na rozbitą szklankę i tak jakoś wyszło.

- Rose jesteś pewna nie wygląda to zbyt dobrze.- odezwał się Christian. A podobno ryby i dzieci głosu nie mają.

- Nieee Lissa, nie powinnaś używać magii. Wiesz duch ma też swoje ograniczenia i w ogóle... No i mrok związany z nim też robi swoje.- chyba teraz pojęła, że boje się skutków ubocznych na sobie.

Dziwne bo jeszcze nie odczułam ich po odmianie Dymitra, a dobrze wiem, że księżniczka w tym tygodniu uzdrowiła trzy osoby... Hmmm bardzo dziwne- Lepiej szybko się przebiorę i idziemy... bo dla Bielikowa musi być to straszne przeżycie.

Nie czekając na żadną reakcje wbiegłam szybko na schody, chwilę później byłam już w swojej sypialni. Nie mogłam ubrać żadnej sukienki ze względu na to, że idę tam jako strażniczka. Dobrze, że zamówiłam trzy komplety uniformów. Szybko się przebrałam i zeszłam na dół. Ci młodzi ludzie byli pogrążeni w jakiejś wielkiej dyskusji- oczywiście prócz Dymitra i Koli, którzy mierzyli się wzrokiem.

Ci mężczyźni... a mówią, że to kobiety są dziwne.

- To co idziemy już?- nie wiem dlaczego, ale czułam przed zeznaniami silną presję. A jak powiem coś źle i zabiją go? Albo zamkną w jakimś laboratorium i zrobią z niego królika doświadczalnego? Spokojnie Rose, dasz radę! Wdech i wydech. I powtórz tą czynność jeszcze kilka razy i będzie wszystko ok.

Buria- wieczność bez ciebie, będzie taka samotna.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz