Dymitr od razu podniósł głowę i na mnie popatrzył. W jego oczach było widać lśniące kropelki.
- Uhhm... Dymitr, nie płacz.- nie mogłam nic powiedzieć, ponieważ miałam zaschnięte gardło.
- Boże! Rose, ty żyjesz. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się o ciebie martwiłem.
- Myślisz, że jakieś tam strzygi, mogą mnie pokonać? Niedoczekanie!- chciałam usiąść, ale mi zabronił. W sumie sama nie miałam siły, aby podnieść się.
- Musisz odpoczywać, i bez gadania. Przeszłaś bardzo skomplikowaną operację, i jesteś wyczerpana, więc...
- I znowu się zaczyna... Tyrady, mądrości Zen... mógłbyś się zamknąć?
Jeszcze jedno słowo z jego ust, a obiecuję, że wstanę z tego łóżka i mu nakopię w tyłek.
- Rose, wszystko w porządku?- zapytał.
- Oczywiście, że nie! Jestem w szpitalu, w dodatku mam połamane kończyny, jestem wykończona. A ty się teraz pytasz czy wszystko w porządku?- krzyknęłam, pewnie było mnie słychać na korytarzu, ale nie dbałam o to.
Na jego twarzy malował się ból i niezrozumienie. Patrzał na mnie przez chwilę, szukając jakiś oznak uspokojenia, ale niczego takiego nie ujrzał. Kipiałam ze złości, którą odsuwałam na bok przez ostatnie dni. Miałam tego wszystkiego serdecznie dosyć.
Mężczyzna wyszedł na korytarz, i tam z kimś rozmawiał. Na początku rozmawiali po cichu, ale później głosy były coraz głośniejsze.
- Jak to jest jakaś inna? Ona musiała tam przeżyć koszmar! To zrozumiałe, że jest inna.- jakiś mężczyzna zaczął krzyczeć na Dymitra. Był to Adrian.
- Nie wiem, jak do niej dotrzeć...- bronił się Bielikow, ale teraz przerwała mu Lissa.
- Pozwól nam, zobaczyć się z nią. Może my z nią porozmawiamy.
Kłócili się, a ja nie miałam ochoty zostawać w tym pomieszczeniu. Musiałam z tą uciec, co było nie lada wyzwaniem, ponieważ miałam połamaną nogę. Musiałam spróbować... Odczepiałam i wyrywałam wszystkie kabelki, jakie miałam przyczepione do swojego ciała. Aparatury zaczęły piszczeć, ale nie zwracałam uwagi na to.
Przełożyłam nogi przez łóżko, i spróbowałam wstać o własnych siłach. Za trzecim podejściem udało mi się, choć musiałam się podeprzeć ramieniem łóżka. Przeszłam dwa kroki, gdy drzwi do sali się otworzyły.
Akurat przeszłam kolejny krok, bez podpórki i już leciałam na podłogę. Na moje szczęście Dymitr znalazł się koło mnie i w ostatniej chwili mnie złapał. Gdyby nie on narobiłabym sobie kolejnego siniaka.
- Rose, odbiło ci? Mogłaś zrobić sobie kolejną krzywdę!- teraz to on podniósł głos na mnie.
- Puszczaj mnie! Nie masz prawa, mówić mi co mam robić, a czego nie!- próbowałam jakoś się uwolnić, ale bez rezultatu.
Położył mnie na łóżku, a dla pewności przytrzymał mi ręce, abym nie uciekła. Drzwi ponownie się otworzyły i weszły dwie pielęgniarki, które na nowo przyczepiały mi małe rureczki. Oczywiście gdy to robiły, cały czas się szarpałam, ale gdy napotkałam gniewny wzrok Bielkowa, przestałam.
Kobiety przed wyjściem powiedziały, żeby mnie pilnowano, bo nie wiadomo co mi może przyjść do głowy. Siedzieliśmy w milczeniu przez kilka minut, ale ta cisza była dla mnie męką. Postanowiłam jeszcze raz uciec.
- Rose, co robisz? -spytała, zmartwiona Lissa.
- Nie widać? Nie zamierzam tu siedzieć!
- Musisz tu siedzieć i odpoczywać.
- Kim ty jesteś, że mówisz mi co mam robić a czego nie? Przestańcie się wtrącać, to moje życie!- im dłużej tu siedziałam, tym bardziej złość na mnie napierała.
-Spokojnie, mała dhampirzyco, nikt nie chce ci rozkazywać.- odezwał się Adrian, nie wiem dlaczego, ale nagle naszła mnie ochota, spojrzenia w jego oczy.- Załóż ten pierścionek na palec.
Chciałam już powiedzieć, że nic takie nie zrobię, ale zrezygnowałam z tego. Im dłużej przyglądałam się jego twarzy, tym bardziej nabierałam przekonania, że jednak powinnam go posłuchać. W jego oczach było coś takiego... magicznego. Wzięłam srebrną obrączkę i założyłam ją na swój serdeczny palec u prawej dłoni...
Jak za dotknięciem magicznej różdżki, cała ta złość, nienawiść zniknęła. Poczułam wielką ulgę, po tych wszystkich złych chwilach, jakie przeżyłam w tym tygodniu. Dopiero teraz docierał sens słów, jakie wypowiedziałam do moich przyjaciół.
- Przepraszam... ja nie chciałam tego powiedzieć...
- Mała dhampirzyco, to nie byłaś ty. Gdybyś mogła zobaczyć swoją aurę przez paroma minuty, zobaczyłabyś tylko mrok. Nikt cię nie wini o to.- uśmiechnął się, do mnie opiekuńczo.
- Adrian! Ty użyłeś na mnie wpływu!
- Roza, ciszej. Musiał użyć na ciebie wpływu, bo zrobiłabyś sobie coś złego.- w obronie Iwaszkowa, stanął Dymitr.
- Napędziłaś nam stracha, nie ma co. Wiesz, że twoje serce zatrzymywało się aż trzy razy?- powiedziała, Lissa.
- Aż trzy? Myślałam, że tylko raz... Ale ważne, że żyję.- powiedziałam, podnosząc się. Myśleli, że chcę znowu uciec.- Spokojnie, nie ucieknę... po prostu jest mi niewygodnie.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy przez dłuższy czas. Moi bliscy co po chwila zerkali na mnie kontem oka. Prawdopodobnie chcieli zadać mi kilka pytań, na temat mojego przetrzymania przez strzygi. W końcu Lissa z Adrianem stwierdzili, że muszą iść na pilne spotkanie z królową. Choć przez więź wyczułam, że po prostu chcą dać nam chwilę prywatności.
- Do zobaczenia.- zawołam, gdy drzwi zamykały się za nimi.
Patrzałam się w przestrzeń, tak jakbym bała się na niego spojrzeć. Cisza rosła i rosła a ja już wtedy nie wytrzymałam.
- No powiedz, coś bo zaraz oszaleje.
- Dobrze się już czujesz? Nie chodzi mi fizycznie, ale czy psychicznie.- w jego głosie można było wychwycić nutkę zmartwienia.
- Dzięki Adrianowi jest już lepiej... przepraszam, za mój wybuch.
- Mogłem się tego spodziewać po dzielnej Rosemarie Hathaway. Mogłabyś się ma mnie popatrzeć.
- Mogłabym , ale nie chcę ujrzeć twojego rozczarowania moim zachowaniem. I nie jestem dzielna, jakbym była dzielna nie byłoby mnie tu.-
- Jestem z ciebie dumny, że tyle cię przetrzymywali, a ty się nie poddałaś.
Po tych słowach odważyłam się spojrzeć na niego. Uśmiechał się do mnie, bo wiedział, że mu ulegnę- w sumie jak zawsze. Dymitr pochylił lekko głowę ku mojej twarzy i włożył na moich wargach delikatny pocałunek. Pocałunek ten był, dowodem wielkiej ulgi i miłości do mnie. Po tym co przeżyłam, byłam pewna swojej odpowiedzi..
- Dymitr...
CZYTASZ
Buria- wieczność bez ciebie, będzie taka samotna.
FanfictionHistoria Dymitra i Rose, która toczy się po słowach mężczyzny "Miłość przemija, moja minęła". Jest kontynuacją kultowej powieści o wampirach R. Mead Akademia Wampirów. Kontynuację można także przeczytać pod linkiem w swojej pierwotnej, niezbetowane...