Rozdział 9

54 2 0
                                    

Szkoda,że nie miałam ze sobą żadnego aparatu czy telefonu, bo jego mina była przekomiczna.

- Co?! Powiedz, że robisz sobie ze mnie żarty!- szybko wstał z ławki krzycząc. Nie podobało mi się to, że znowu podniósł głos.

- Dymitr, proszę usiądź. Ludzie na ciebie patrzą.- odpowiedziałam, bo zauważyłam, że niektórzy nam się przyglądają. Usiadł z powrotem na ławce.- Rozmawiałam z nimi dzisiaj rano. Ciekawe skąd miały mój numer... Odezwij się do nich, bo i one słyszały nowinę o strzydze, która jest znowu dhampirem...

- Nie. Nie chcę ich krzywdzić, więc nie będę się do nich odzywał.- przerwał mi Rosjanin. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko myślałam nad jego słowami.

Zachowywał się jak małe rozkapryszone dziecko, które nie może dostać od rodziców zabawki. Wiem, że bardzo kocha swoją rodzinę, ale dlaczego ich odpycha? Muszę mu pomóc. Bo sam sobie nie poradzi. Zastanawiałabym się jeszcze długo gdyby nie przerwałby mi Dymitr.

-Dlaczego milczysz?

- Zastanawiam się nad twoimi słowami. Z jednej story cię rozumiem kochasz ich, dlatego chcesz ich trzymać na dystans, żeby nie stała mi się jakaś krzywda... Powiem ci jedno, to trzymanie na dystans najmocniej krzywdzi drugie osoby.- po tych słowach wstałam i udałam się w kierunku kawiarenki Elwiry. Chwilę tam siedział, chyba zrozumiał mój podtekst.

- Masz rację Rose. Każde słowo, które powiedziałaś jest prawdą. Od kiedy to mówisz takie mądre rzeczy?- odparł z uśmiechem.

- Cóż zastanówmy się... Może nauczył mnie mój nauczyciel? Albo z każdym dniem staję się starsza i mądrzejsza?- opowiedziałam śmiejąc się. Teraz zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz od niedawna śmieję się szczerze. A to zasługa Dymitra.- Nie to pierwsze, bo nie sądzę żebym stawała się mądrzejsza.

- Jesteś najmądrzejszą kobietą jaką znam.- powiedział.

- Dziękuję... Nie masz czasem zaraz jakiejś służby?

- Nie sądziłem, że dożyje dnia, w którym Rose Hathaway będzie chciała się mnie pozbyć.-stanęłam na przeciwko niego.

- Zawsze musi być ten pierwszy raz. A potem i tak wszystko porównuje się do tego zdarzenia.- chyba zrozumiał, bo odwrócił swą twarz tak, bym nie mogła go jej widzieć.

Doszliśmy do kawiarenki. Chciałam wejść do środka, ale Towarzysz powiedział, że sam zamówi dla nas " coś dobrego". Ja tymczasem usiadłam na murku obok budynku i sprawdzałam mój telefon. Hmmm.... trzy nieodebrane połączenia z jakimś nieznanym mi numerem. Zastanawiałam się kto to może być. Na pewno nie Wiktoria, bo jej numer zapisałam dziś rano. Więc kto do mnie dzwonił. Zastanawiałam się tak jeszcze chwilę a potem dołączył do mnie mój przyjaciel. Chyba mogę go nazywać przyjacielem, skoro tyle ze sobą przeszliśmy...

- Oto najlepsza rzecz na całym tym Dworze.- mówił podając mi torebkę z jakimś pieczywem. Mniam pączek z budyniem.

- Dziękuję. A wracając do naszej wcześniejszej rozmowy to powinieneś zadzwonić do nich i wyjaśnić tą całą sytuację.- mógł mnie przekonywać pączkami a nawet ... cóż nie wiem czym mógłby mnie przekonywać, ale i tak nie ulęgnę.

- Rose.. nie wracajmy do tego.

- Jak tam chcesz, ale będąc w twoim domu przekonałam się, że jak kobiety z rodu Bielikow coś sobie ubzdurają to i tak to zrobią. Możesz się ich spodziewać jak powiedziałam.

Nic nie odpowiedział, szliśmy w stronę mojego mieszkania tylko, że tą dłuższa stroną. Do mojego azylu wiodły trzy drogi, a ja wybrałam tą najdłuższą. Szliśmy w milczeniu, a rozumieliśmy się bez słów. Nagle mój telefon się "odezwał". Dostałam SMS'a.

Gdzie jesteś? Jak wrócisz to będziesz mieć poważne kłopoty. Miałem Cię pilnować, a Ty mi tu uciekasz. Nie ładnie.

Skąd on ma mój numer telefonu? Muszę sobie z nim porozmawiać. Dymitr widząc moją minę się spytał:

- Coś się stało?

- Kola wysłał mi wiadomość... nie wiem skąd on ma mój numer, dziwne.

- Nie ufam mu. Po co on w ogóle z tobą mieszka?- dopytywał się.

- Abe mu kazał jako moja ochrona. No wiesz według moich rodziców, często pakuję się w jakieś kłopoty. A on ma mnie od tego bronić.

- On jest jakiś dziwny... Nie może chociaż on nocować w innym budynku? Jeszcze on ci zrobi jakąś krzywdę.- nigdy nie wiedziałam go w takim stanie.

- Spokojnie nic mi nie zrobi, potrafię się obronić. No i Kola będzie mieszkać w moim domu jeszcze przez jakieś cztery dni, więc wszystko w porządku.

Dymitr nadal wydawał się nie przekonany. Co ja poradzę, że jest zazdrosny? Gdy przechodziliśmy koło pomnika zarośniętego krzewami i trawą usłyszałam dziwny dźwięk...

- Słyszałeś ?

- Co? O czym Ty mówisz?- powiedział zdziwiony Dymitr.

- No tam- wskazałam palcem pomnik, chciałam tam podejść, ale mi zabronił.

- Nie idź tam. Nie wiesz co tam jest.

- Bo chcę się dowiedzieć co tam jest!

I poszłam. Gdy zbliżałam się, słyszałam coraz wyraźniej odgłosy, dobiegające z krzaków.

- Dymitr chodź mi pomóc.- szepnęłam, tak aby to coś się nie przestraszyło.

To co zobaczyłam było bardzo małe i przestraszone. Gdy spojrzałam w oczka tego stworzenia to już wiedziałam, że będziemy przyjaciółmi...

Buria- wieczność bez ciebie, będzie taka samotna.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz