-do you.. still?-

567 31 1
                                    

Isaac
Nie pozwolili mi skontaktować się z Grace. Zabronili z nią rozmawiać. Bo podobno była powodem moich napadów złego humoru. Podobno wywoływała we mnie empatię, a nie uczucia. Rodzice zawsze wiedzieli lepiej. Dlatego uratowali Grace na swoją rękę. Aż bałem się w jaki sposób Sebastian się na niej wyładuje.
   Nie mogłem przestać o niej myśleć. Była godna nieprzespanych nocy. W głowie mailem tylko ją i jej usta. Jej czerwone policzki. Jej złość na mnie. Nawet gdy się złościła sprawiała że była tą, o której myślałem.
   Wywoływała we mnie same pozytywne uczucia. Była piękna, mądra i czekała. Czekała aż to się skończy.
   Chciałem aby się skończyło.
   Ubrałem trampki i wybiegłem z domu. Moje stopy uderzały o twardy beton, gdy biegłem. I wiatr zwiewał moje włosy z twarzy. Biegłem na oślep. Byłem niepoczytalny. W tej chwili, kierowało mną coś obcego.
   Zza szyby widziałem Grace. Widziałem jak głaska swojego kota. Mogła śpiewać coś, lub po prostu mówić do siebie. Była sama. Gdyby był z nią Sebastian, nie zachowywałby się tak pewnie.
   Kolejny siniak jaśniał na jej policzku. I był świeży. Wyglądał na nowego. Dopiero z bliska widziałem jej łzy, płynące szybko. Jedna nie doganiała drugiej. Było ich tak wiele.
   Stuknąłem w szybę. Dziewczyna na sam mój widok podskoczyła. Widziałem jak się zastanawia. Jak próbuje znaleźć odpowiednie wyjście.
   Jednak zdecydowała się odtworzyć okno.
   - Czy ty.. nadal? - zapytała, a jej głos był ciężki. Jakby nie oddychała od lat. Jakby nie potrafiła mówić.
   Cokolwiek miała na myśli, moja podświadomość wiedziała. Choć sam nie byłem pewien, wiedziałem o niej więcej niż mogłem przypuszczać.
   - Tak.
   Wyciągnąłem ręce, aby złapać jej twarz w swoje dłonie. Miała takie miękkie policzki. A jej skóra niemal prosiła o mój dotyk. Mogłem patrzeć jej w oczy, głęboko, ale za bardzo bałem się, ile zdoła zauważyć. Czy wie jak wyglądają oczy ćpuna?    
   Gwałtownie ją puściłem.
   Nie chciałem by dotykał ją człowiek mojego pokroju, dlaczego więc sobie na to pozwalałem?
   I choć chłonęła mój dotyk, musiałem to przerwać.
    Nagle słowa rodziców do mnie dotarły. Może nie chodziło im o mnie, może mówili o Grace? Może bali się o to co mogę zrobić, w chwili swego złego nastroju.
   - Przestań - szeptałem, odsuwając jej dłonie. Były takie łapczywe, tak bardzo chciała mnie dotknąć.
   Nie było pozwolenia, na wejście z jednego dna, do drugiego.
    - Isaacu..
     - Musisz wziąć swoje rzeczy i stąd uciec, Grace.
    - Nie mogę - wyszeptała.
   - Dlaczego? - pewnie traciłem cierpliwość. Pewnie nie była temu winna. Ale ja nigdy nie potrafiłem nad sobą zapanować. A gdy w tym wszystkim były jeszcze prochy, nic by mnie nie powstrzymało, przed czymkolwiek.
    - O-on by mnie zabił.

Grace
Sebastian znów to zrobił. Znów. Tym razem wiem, że zrobi to ponownie. I jeszcze raz. I kolejny, ale tym razem, to do mnie doszło. Tym razem, wiem, że jest chory. Że byłby w stanie mnie zabić.
   Żyjesz tylko dlatego, że ja ci to kurwy na to pozwalam. Jesteś nikim, beze mnie nie znaczysz nic. Jeśli tak bardzo chcesz odejść, mnie zostawić. Idź. Ale nie biorę odpowiedzialności za to co ci zrobię.
   Naprawdę to powiedział. Naprawdę chciał mnie zabić. Naprawdę zagroził mi że mnie zabije. I wiem, że by to zrobił. To mnie przeraża. Gdzie był, gdzie był Sebastian?! Gdzie podział się on, ten dobry, ciepły, ukochany? Dlaczego do jasnej cholery ukrył się tak głęboko? Dlaczego nie jestem w stanie go wyciągnąć? Wygrzebać spod tej jego ciemnej, mrocznej maski?
   Czy on tam wogóle był? Czy zabił tą piękną część siebie? Jedyną, jaką w nim kochałam?
   - Odejdź, Isaacu, proszę - wyszeptałam, choć tak trudno mi to przychodziło. To uczucie nawet nie wybuchło. Nawet nie udało nam się go wywołać. Może Sebastian nie pozwolił.
    - Grace, on Cię skrzywdzi.. - zaczął ale to nie zmieniało niczego. Po prostu patrzyłam na niego. Nic mnie nie obchodziło.
    - W-wiem, ale to bez znaczenia. Idź, proszę, Isaacu - mówiłam, ale gdy to nie dawała żadnego skutku. Musiałam po prostu to powiedzieć. Te bolesne słowa - Nie kocham Cię. Kocham swojego męża. Odejdź - wiem że przesadziłam. I ciężko było mi w ogóle wypowiedzieć te zdanie. Ale nie było innego wyjścia. On nie mógł tu zostać. Nie mógł próbować mnie ocalić. Było na to zdecydowsnie za późno. Za późno, aby udawać, że mam jakiegokolwiek szansę, w realnym świecie. Prawdziwy świat był dla mnie zbyt dziki. A ja byłam zbyt zniewolona, aby zrozumieć to co mnie otacza. Sebastian mnie stłamsił, a ja już nie byłam sobą. Chyba nigdy tak naprawdę nią nie byłam.
   - A więc cały ten czas kłamałaś? Wiesz, może to i lepiej. To co na ciebie spadło, pewnie ci się należało - był zły. Nawet nie próbował być spokojnym. Mówił, to co uważał. To odkryło jego prawdziwe myśli. To co uważał na mój temat.
    - Nie myślisz tak - szepnęłam.
   - Tak jak Sebastian nie myślał, że cię bije? - warknął i zatrzasnął drzwi przed moją twarzą.

Sebastian
Dochodziła druga. Mój ojciec chodził w każdą stronę. Był wściekły. Ale jedno było pewne - mama nie wróci. Już nigdy. Uciekła i powinna była zrobić to wcześniej. Dużo wcześniej. Grace też powinna
   Ale wtedy to do mnie dotarło. Grace mogła uciec. Cały czas. Jak mogłem zatrzymać ją przy sobie? Co powinienem zrobić?
    - Twoja matka jest suką - warknął, spychając z biurka naczynia. Huk tluczacych się przedmiotów był irytujący. I trwał godzinami.
   Ojciec tłukł wszystko, to co wpadło w jego ręce.
   W akompaniamencie tego hałasu, myślałem o Grace, znowu ją skrzywdziłem. Znowu przesadziłem. Tylko teraz nie czułem się z tym źle. Po prostu emapatia przestała działać. Już nie byłem tym kim byłem wcześniej. Ale Gracie albo się przyzwyczai, albo będzie cierpieć.
   Wiedziałem, że muszę ją zabrać z Londynu. Z naszego miasteczka. Musiała przestać kontaktować się z Isssciem. A jej kontakt ze światem ograniczę do minimum.
    Musimy wyjechać z tego miasta. Może kraju. Przyda nam się odpoczynek. Chwila tylko dla siebie. Musiała nauczyć się że teraz żyjemy według zasad. Nie będzie tak jak jej się podoba. Nauczy się mnie szanować. I zrozumie że jedynym wyjściem jest mnie pokochać. To chyba nie jest aż tak trudne.

disobey/s.stanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz