-the help-

590 28 0
                                    

Tyler
Grace nie powinna być krzywdzona. Żadna kobieta nie powinna. I to źle, wiem ale nie mogę. Nie mogę jej uchronić przed nim, nie mogę, bo on jest moim przyjacielem. I on ją kocha, ale nie potrafi jej tego należycie pokazać. Kocha jak diabli, ale nie jest w stanie jej tego przedstawić.
Sebastian nie chciał jej skrzywdzić. Nigdy. Zawsze o nią dbał. Wszyscy się śmiali ale on ją kochał. A ona go. I to było dobre. Sebastian miał swoje szczęście. I zasługiwał na nie. Naprawdę.
Było ich małżeństwo i było ich nieszczęście. Nie przyniosło im to nic dobrego. A zasługiwali na szczęście. I tak bardzo im tego życzyłem.
Ale Seb ją uderzył po raz pierwszy. Nadal mam jego twarz przed swoimi oczami. Jego łzy. To jak nie potrafił opanować swojego oddechu. Cały czas powtarzał, że jest własnym ojcem. Że jest potworem.
On to rozumiał jak mało kto. On naprawdę rozumiał swój błąd. Rozumiał co zrobił źle. I żałował. Chyba to mnie wtedy przekonało, jego autentyczny żal.
I nigdy nie zapomnę tego, co mi wtedy powiedział:
- Nie powinienem żyć, Ty. Powinnem umrzeć.
Nie sądziłem że to zrobi, ale spróbował. I prawie. Prawie się udało. Prawie zeskoczył z krzesła i powiesił się na żyrandolu, w gabinecie. Prawie straciłem najlepszego człowieka. Jedynego, który nie zostawił mnie w najgorszym bagnie. Który zawsze dla mnie był, był ze mną.
I to boli. Ale czasem myślę, że byłoby lepiej gdyby wtedy umarł. Gdybym wtedy go nie znalazł. I on by nie żył. Gdybym nie zdążył, a on przestałby oddychać.

Rose
Mała, śliczna Grace. Zawsze z uśmiechem, zawsze gotowa aby ukryć wszystkie swoje cierpienia. Jak długo byłam ślepa? Jak długo udawałam głupią przed samą sobą? Czy naprawdę tego nie widziałam? Czy starałam się oszukać samą siebie?
Nie brałam winy na siebie. A wina była właśnie moja. Tylko. To ja uległam i nie zrobiłam nic aby ocalić Grace. Nie zrobiłam nic, aby ją uchronić przed Sebastianem.
Tyler wszystko mi tłumaczył. O wszystkim wiedział, a ja zgadzałam się na to. Miał takie dobre wyjaśnienia.. tak dobrze wszystko mi tłumaczył. Dogłębnie. Szczerze.
Ufałam mu.
Wierzyłam że obejdzie się bez rewolucji. Bez ataku na Seb'a. Że wszystko rozejdzie się po kosciach. Że ktoś inny ją ocali. Ale kto miałby? Nie znała nikogo.
To było bardzo ludzkie. Czekać na reakcję innych. Oczekiwać że kto zareaguje.
Szkoda że w tej rewolucji nie było rebeliantów. I szkoda, że nikt nie przybył aby ocalić Grace, w ten czas. Ci co chcieli ratować, spóźnili się o parę długich lat. Wszyscy zaufali swoim zmysłom, dali się omamić. Nie wchodzili w sprawę głębiej. Nie zbadali problemu tak jak powinni.
To komiczne. Gdy jest za późno, ludzie zaczynają rozumieć. To zawsze tak jest, zawsze za późno.

Martha Stan
Byłam w wieku Grace, gdy on uderzył mnie po raz pierwszy. Byłam taka sama jak dziewczyna. Domyślam się że myślała w sposób identyczny do mojego - zasłużyłam.
Ale nie było nic co mogło tłumaczyc męża bijącego żonę. Człowieka bijącego człowieka.
No ale, szłam w to. I wydawało mi się nawet, że z dnia na dzień, Fred jest coraz lepszym człowiekiem. Że coraz bardziej żałuje tego co zrobił. Ale nie żałował. Był przesycony agresją, wypełniony frustracją. Myślę że uważał że daje mi należną karę. Coś na co zasłużyłam.
Uciekłam. Nadążyła się okazja, i spakowałam się i uciekłam. Nigdy nie uciekałam, więc nawet się tego nie spodziewał.
Nie kochał mnie. Tak jak, Sebastian nie kocha Grace. Miłość nie boli. A gdy boli - to nie miłość.
Tak bardzo bolało mnie, że nie wzięłam jej ze sobą. Że nie uratowałam ją przed nim. Mogłyśmy zacząć życie na nowo.
Ale ja stchórzyłam. Oceniłam siebie wyżej niż Gracie. Choć ja przeżyłam więcej bólu, i mogłam oszczędzić go jej. Ale oceniłam siebie nad nią.
Musiałam wrócić. Wysiadłam na pierwszym przystanku, w brytyjskich wsiach. Udało mi się złapać stopa i wróciłam z powrotem do Londynu. Znów znalazłam się w mieście, pełnym złych wspomnień.
Czy była szansa? Kiedy zapukała do drzwi mojego syna, nie wierzyłam że dam radę. Jaki był plan?
Otworzył mi Fred.. a więc ojciec odwiedził syna. Widziałam siedzącą na sofie Grace. Pakowała się. A nad nią stał Sebastian. Próbował ją uspokoić. Nie chciał aby płakała. Niestety, płakała tylko przez niego.
Chciałam złapać Grace w swoje ramiona, ale czyjeś złapały mnie w porę.
- Grace i Sebastian wyjeżdżają, może powinniśmy wrócić do domu? I porozmawiać?
Byłam pierwszą ofiarą. Próbowałam pomoc, ale zostałam ściągnięta w ten sam dół, w którym była Grace.

Isaac
Grace przestała mnie kochać, ale wciąż zasługiwała na moją pomoc. Przecież wciąż mogłem ją ocalić.
Zdałem sobie sprawę, że mówię przez prochy. Dziś, mogłem z całą pewnością stwierdzić że jestem ćpunem. Że ćpam, bo nie umiem przestać. Że ćpam, bo tylko wtedy normalnie funkcjonuję. Tylko wtedy wiem co się dzieje.
Problemy były zbyt wielkie abym radził sobie w pojedynkę. Potrzebowałem hery, koky i czegokolwiek, co znalazł osiedlowy diler. Już nie brałem czystych prochów. Brałem cokolwiek. Przestało mi zależeć na czymkolwiek, bo przecież Grace mnie nie kochała. Matty umarł. A rodzice.. są, ale jest tak jakby ich nie było.
Byłem zamknięty w swoim pokoju. Ze spuszczonymi roletami. Było ciemno, wkładałem do ust jakieś tabletki. Straciłem rachubę, ile ich było i na co są. Brałem wszystko, co działało. Pozwalało zapomnieć. Brałem i zapominałem. I znów miałem dobry humor. A potem przestawałem i znów brałem, bo bez dragów byłem nikim. Czułem się nikim.
Byłem drugą ofiarą. I może przez to Grace się nie udało. Może przez to, została zdana na siebie. Dowiedziałem się że wyjechali do Ameryki. Zaczęli nowe życie. Może zalegalizowali tam bicie w małżeństwie? Teraz chciało mi się śmiać. Może nawet cieszyło mnie nieszczęście Grace? Przecież mnie nie kochała, zasłużyła na taki los. Ale to mówiły narkotyki, ja tak nie myślałem.

disobey/s.stanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz