43. Moja słodka kruszynka

1.7K 154 203
                                    

Łukasz

19 listopada, rok 2017

— Marek...

— Łukasz, co się dzieje? Niepokoisz mnie, mówże o co chodzi!

Podszedłem do szafki pod umywalką i wyciągnąłem z niej wodę utlenioną i waciki kosmetyczne.

Marek miał na plecach trzy krwawiące krechy, zupełnie jakby zaatakował go niedźwiedź lub inny dziki, wielki zwierz. Wyglądało to naprawdę przerażająco, on sam by sobie tego nie zrobił, więc... Skąd to się wzięło?

— Łukasz!

— Nie ruszaj się — nakazałem, wciąż ignorując jego prośby o powiedzenie czegokolwiek. Podszedłem do niego i odwróciłem go tyłem do siebie, jednak chłopak z powrotem się odwrócił.

— Możesz w końcu... — nie dokończył, ponieważ ponownie go odwróciłem tyłem, a sekundę później polałem jego rany wodą utlenioną, przez co wydobył z siebie odgłos cierpienia. — Ała! Jezu, co ty robisz?!

— Nie ruszaj się, Marek! — powiedziałem stanowczo. W tamtej chwili blondyn zamilknął, lecz wciąż z niepokojem stał i tylko czekał, aż w końcu mu coś powiem.

Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałem co mam mu powiedzieć, bo skąd te rany tak nagle się pojawiły na jego ciele? Albo by mi w to nie uwierzył gdybym powiedział, co ma na plecach, albo by się bardzo przestraszył. Obstawiam na to drugie, bo jednak tu nie było żadnych oznak tego, że sobie z niego żartuję, zwłaszcza, że po polaniu ran wodą utlenioną on poczuł ból.

To co ja mam mu powiedzieć? „Hej, Marek, masz rany na plecach jakby niedźwiedź cię w domu zaatakował"? Ta, zaginam kiecę i lecę.

Jeszcze parę razy oblałem jego zadrapania, a następnie delikatnie przejechałem po jego plecach ręcznikiem, by wytrzeć sporą ilość krwi. To było straszne, nigdy nie widziałem tak dużo krwi na raz.

— Okej, już po wszystkim. Nie wiem, czy nie będzie lepiej, jak pojedziemy z tym do szpitala...

— Ale z czym? I dlaczego to mnie tak strasznie piecze?! — spytał zdenerwowany chłopak, ponownie odwracając się przodem do mnie.

— Marek... Ty sobie tego nie zrobiłeś, prawda? — upewniłem się. Wiem, że to niemożliwe, żeby on sam sobie to zrobił, ale chciałem mieć tylko pewność.

— Ale czego, powiesz mi w końcu?! — tupnął nogą. Po jego reakcji i wyrazie twarzy niewątpliwe było to, że nie wie o co mi chodzi.

— Okej, czyli nie zrobiłeś... Hmm... — zamyśliłem się. — Dobra, poczekaj tu chwilę — przerwałem ciszę i pobiegłem do swojej sypialni po swój telefon. Po chwili wróciłem do Marka i włączyłem aparat w urządzeniu, by zrobić nim zdjęcie pleców chłopaka. Wolę mu pokazać zdjęcie, niż mu powiedzieć, bo to by bardzo głupio zabrzmiało. — Okej, chcesz zobaczyć, co się stało?

— No a nie możesz normalnie powiedzieć?! Jezus, nie dener... — nie dokończył, ponieważ podszedłem bliżej niego i pokazałem mu wyświetlacz telefonu. Jego twarz momentalnie pobladła, a sekundę później przyłożył palce do ekranu i przybliżył obraz przyglądając się dokładnie swym plecom. — Jezu Chryste... — mruknął pod nosem. Był w wielkim szoku.

— Czyli ty sobie tego nie zrobiłeś...?

— Jak ja niby miałbym to sobie zrobić?! Boże, nie... Skąd się to wzięło?

— Nie mam pojęcia, Marek, nie znajdę chyba żadnego logicznego wytłumaczenia...

— Nie... — spuścił głowę i powoli podszedł do ściany, opierając się o nią czołem i dłonią.

Zawsze i wszędzie #2 [KxK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz