Kiedy się pokłócicie.

2.1K 64 32
                                    

Pain:

Coś dawno nie gadałam z Konan-chan, mija mnie na korytarzu jak gdybym po prostu nie istniała. Ja na prawdę nie chciałam aby nasza przyjaźń tak po prostu się skończyła, moją jedyną przyjaciółkę z wioski nieumyślnie zabiłam. Na prawdę jestem okrutną osobą, kto by chciał zostać mym przyjacielem na dłużej niż miesiąc? Chyba nikt. 

-Coś się stało?- Usłyszałam za mną męski głos, od razu rozpoznałam że należy on do mojego chłopaka, szybko przyśpieszyłam kroku ponieważ całym sercem pragnę zostać sama z moimi myślami. Ten jednak złapał mnie za rękaw i zatrzymał.- Powiedz mi proszę o co ci chodzi, przez ostatnie dni jesteś straszliwie ponura. Martwię się.- Odwróciłam się do niego. 

-To nie twoja sprawa! Zostaw mnie!- Wykrzyczałam ściskając mocno powieki, z całych sił starałam się mu wyrwać.

-(Imię)... Mi możesz zaufać, wiesz to prawda?- Powiedział spokojnym głosem patrząc mi głęboko w oczy.

-Nie! Zostaw mnie!- W końcu się wyrwałam i mu uciekłam, najdalej jak umiałam.

Tobi:

Od rana nie miałam humoru, najwyraźniej to troszeczkę zmartwiło chłopaka. Leżałam dobie w łóżku patrząc pustym spojrzeniem na ścianę, nie miałam niestety nic lepszego do roboty. Znaczy miałam, ale strasznie mi się nie chciało tego wszystkiego robić.

-(Imię)-chan! Tobi ma niespodziankę!- Wbiegł do pokoju po czym rzucił się na mnie z przytulasem którego nie odwzajemniłam.- Tobi jest pewien że ci się ona spodoba!

-Eh... Dlaczego zawsze jesteś taki irytujący?- Powiedziałam bez żadnym emocji.- Przestań mówić o sobie w trzeciej osobie, to jest niezwykle denerwujące! Z resztą nie tylko ja tak myślę, a cała kryjówka!- Chłopak od razu mnie puścił.

-Na prawdę tak myślisz o Tobi'm?- Spojrzał na mnie przez dziurkę w pomarańczowej spiralnej masce. Mocno pokiwałam głową cały czas patrząc na chłopaka.- Dobra, w takim razie już taki nie będę.- Powiedział cicho tym swoim zwykłym oschłym głosem po czym po prostu wyszedł.

Itachi:

Poszłam posiedzieć z chłopakiem w naszym pokoju, na talerzyku niosłam nowo przygotowane dango. Już nie mogę się doczekać czasu spędzonego z Itachi'm! Ciekawe co tym razem będziemy robić po za rozmową. Po cichu weszłam do pokoiku, jednak chłopaka tam nie było. Postanowiłam że pójdę go poszukać. Zwiedziłam całą kryjówkę jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć, Pain powiedział że najwyraźniej jeszcze nie wrócił z misji którą mieli wykonać z Kisame. Jednak rekin był już w kryjówce, czegoś tutaj nie rozumiem. Z resztą kto by się tym przejmował i tak dango już zabrakło, praktycznie wszyscy z ekipy je wzięli.

Kiedy już miałam zamiar kłaść się spać, dobrze znana mi osoba położyła się koło mnie uśmiechając się niewinnie.'

-Gdzie ty byłeś? Wiesz jak się martwiłam?- Powiedziałam przytulając go, byłam straszliwie zła.

-Nie przesadzaj, miałem pewne sprawy do załatwienia. To nic ważnego.- Westchnął po czym odwrócił się do mnie plecami pewnie z zamiarem pójścia spać.

-Super, jak zwykle o niczym mi nie mówisz. Po prostu świetnie.- Również odwróciłam się do niego plecami.

Kisame:

Zaśmiałam się po tym jak chłopak coś do mnie powiedział, siedzieliśmy sobie na łóżku przytuleni do siebie. Nagle powiedział coś czego powinien pożałować...

-Jesteś słodka gdy się śmiejesz.- Powiedział Rekin uśmiechnięty, ja na to zrobiłam groźną minkę.

-Nie jestem słodka!- Wykrzyczałam patrząc na niego z oburzeniem.

-Eh... Jesteś strasznie słodka, moja mała tsundere.- Uśmiechnął się po czym cicho zachichotał.

-Nie jestem żadną tsundere! Nie jestem też słodka! Lepiej uważaj co o mnie mówisz!- 

Hidan:

Przytulałam się do chłopaka uśmiechnięta, wtedy jeszcze nie wiedziałam na co się szykuje. Zaczęło się dosyć niewinnie, jednak po chwili zorientowałam się co chłopak chce zrobić... Od razu od niego odskoczyłam jak poparzona.

-Co ty robisz!- Wywrzeszczałam tak głośno że najpewniej cała kryjówka usłyszała, po czym spadłam również z łóżka, kiedy chłopak chciał podać mi rękę odmówiłam pomocy.- C-co ty sobie wyobrażasz...

-Wybacz, pomyślałem że moglibyśmy...- Westchnął patrząc na mnie przepraszająco.

-Nie, nie chce.- Wstałam z podłogi i otrzepałam się z kurzu.- Nie odzywaj się do mnie...- Wyszłam z pokoju oburzona, chyba byłam za ostra...

Deidara:

Obudził mnie głośny huk dobiegający z dołu, od razu tam zbiegłam. Wiedziałam że to robota wybuchowego blondyna, po prostu wiedziałam. Jak się okazało cały salon był w ruinie, wszystko wyglądało strasznie. W powietrzu unosił się pyłek przez który po chwili zaczęłam kaszleć, co tu się do cholery stało?

-Deidara!- Wywrzeszczałam na całą kryjówkę, po chwili chłopak był przy mnie.- Co ty sobie wyobrażasz! Nie dość że mnie obudziłeś, to jeszcze wysadziłeś cały ten pokój! Dlaczego?

-Oni... Powiedzieli że wybuchy nie są sztuką, i że są bardzo słabe. To im udowodniłem że się mylą.- Wzruszył ramionami.

-Wkurzasz mnie, ta twoja sztuka może jest unikalna, ale to nie powód byś tak na to reagował... Żegnam!- Wybiegłam z kryjówki wiedząc że chłopak za chwilę będzie chciał mnie zatrzymać. Tak bardzo mnie zdenerwował!

Sasori:

No i znowu to się zdarza (Właśnie w tym momencie autorka zdała sobie sprawę że zapomniała o herbacie którą sobie zrobiła dwie godzinki temu...  Wybaczcie że przerwałam!) Sasori zajęty swą pracą nie zwraca na mnie uwagi, rani mnie to, wręcz straszliwie mnie rani...

-Podaj mi...- Nie zdążył tego dokończyć ponieważ mu przerwałam.

-Nie! Nie zrobię tego! Nie jestem twoją panią na posyłki!- Wywrzeszczałam na co ten westchnął.- Obiecałeś że będziesz bardziej zwracał na mnie uwagę, ale nic się nie zmieniło. Nadal jesteś pieprzonym egoistą który myśli tylko o swoich lalkach!

-A ty jak zwykle swoje.- Wstał i sam wziął przedmiot o który miał zamiar mnie poprosić.- Nie moja wina że zawsze jak chcesz spędzać ze mną czas to ja akurat pracuje.

-Mógłbyś przerwać pracę.

-Ale ty masz problemy- Westchnął głośno po czym kontynuował, ja machnięciem ręki zrzuciłam wszystko z jego biurka przy okazji niszcząc przedmiot nad którym przed chwilą pracował.- Co ty robisz? Teraz stąd wyjdź, przez ciebie muszę zaczynać wszystko od początku!- Powiedział stanowczym głosem i wskazał mi drzwi. Ja szybko wyszłam równie wściekła.

Kakuzu:

-Na co je wydałaś?- Spytał rozwścieczony chłopak patrząc na mnie z gniewem w oczach.

-Nic takiego, to było mi bardzo potrzebne...- Powiedziałam cichutko jak piszczy myszka, po czym schowałam się pod kołdrą by unikać jego spojrzenia, był przerażający.- Czekoladę...- Wyszeptałam, chyba mu nie muszę mówić że to jedyne co teraz do szczęścia potrzebuje prawda? Zostanę pulchną kluseczką, ciekawe czy wtedy nadal będzie mnie kochał, pewnie nie.

-Po co ci czekolada, jest kompletnie bezużyteczna.- Westchnął głośno po czym mnie odkrył.

-Nie mów tak! Jest przepyszna!- Wykrzyczałam.- Z resztą, nie wydałam na nią za dużo! Ale ty jak zawsze musisz mi żałować pieniędzy, no tak są dla ciebie wszystkim!- Wykrzyczałam głośno po czym wybiegłam trzaskając drzwiami przy okazji.

Akatsuki: Scenariusze [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz