Kiedy masz te dni.

2.1K 70 36
                                    

Pain:

Od rana byłam straszliwie wkurzona, wszystko co choćby oddychało wprowadzało mnie w stan głębokiej irytacji. Na przykład kiedy zeszłam na śniadanie, wydarłam się na Itachiego o to że zabrał mi moją ulubioną łyżeczkę do płatków. Teraz mi go straszliwie szkoda, jednak co ja się będę tłumaczyć, ich problem nie mój. 

Leżałam sobie na kanapie w salonie, wokół mnie nikogo nie było pewnie się przestraszyli czy coś. Kiedy nagle zobaczyłam swego rudowłosego chłopaka, idealnie przybył. Muszę cię rozczarować kochanieńki, ale zaczyna się za raz... dwa.. trzy... start!

-Co ty ode mnie chcesz baka?- Spojrzałam na niego lodowatym spojrzeniem.

-Konan mi wszystko zdradziła, dlaczego się tak zachowujesz.- Na mojej twarzy pojawił się delikatny rumieniec.- To nie powód do krzyku na wszystkich...- Prychnęłam po czym zirytowana chwile na niego pokrzyczałam że co on sobie wyobraża by tak do mnie mówić, a po chwili wyszłam z kryjówki oburzona.

Tobi:

Jestem chyba wyjątkiem jednym na milion dziewczyn, jednak te dni nie sprawiają u mnie żadnego większego bólu, wręcz przeciwnie! Jestem pełna energii i zmotywowana do jakiegoś działania! A do tego strasznie przytulaśna, niestety nikt w kryjówce po za Tobi'm nie lubi gorących przytulasków. A szkoda, z chęcią dowiedziałabym się jak przytula wybuchowy artysta lub marionetka. 

Podeszłam do swojego chłopaka po czym się na niego rzuciłam, od razu przytuliłam go z całej siły jaką posiadam, ten odwzajemnił uścisk uradowany.

Itachi:

Od kiedy wstałam byłam strasznie cicha, pewne dziwne uczucie ciągle mnie prześladowało... Więc wolałabym w ogóle nie wygłosić z siebie nawet jednego słowa. Jednak niestety są rzeczy ważne i ważniejsze.

-(Imię), mamy może jeszcze dango?- Spytał mnie Itachi patrząc się z delikatnym uśmieszkiem w moje oczy.

-Tak, ale nie dam ci więcej!- Powiedziałam głośno.- Są moje! Jak chcesz możesz też pomóc mi okraść szafkę ze słodyczy, podzielimy się zdobyczą. Ja dziewięćdziesiąt dziewięć procent, a ty aż jeden!- Mówiłam dalej wrzeszcząc. 

-No niech będzie, skoro tego właśnie chcesz. Jednak nie wchodzę w plan, chyba że...

-że...?- Spojrzałam na niego błagalnie, niech się chłopak ogarnie...

-Nie zostawisz mi tych dango. Są moje...- Powiedział po czym zaśmiał się pod nosem.

Kisame:

Byłam razem z kochanym Rekinkiem na misji, kiedy nagle znowu chciał mnie wrzucić do wody, nie mogłam na to po prostu pozwolić... Złapałam go za rękę po czym chłopak za mnie wpadł do jeziora.- Uważałbyś bardziej kaleko...- Poszłam dalej śmiejąc się pod noskiem.

-Hej! Za co to było, co (Imię)?- Spojrzał na mnie po czym wyszedł z wody i złapał mnie za rękę, najpewniej by spróbować mnie wciągnąć, jednak ja ponownie go tam wepchnęłam.

-Nawet nie próbuj!- Wywrzeszczałam po czym przyśpieszyłam kroku, niebieskoskóry najwyraźniej nie był tym faktem zadowolony, szybko stanął na tafli i zaczął za mną biec, gdy mnie złapał przeszły mnie dreszcze.- Jesteś zimny... Puść...- Zrobił tak jak powiedziałam, po tym wszystkim po prostu kontynuowaliśmy misję.

Hidan:

Obiecałam mu że jestem już gotowa by to zrobić, jednak coś mnie zaskoczyło. A mianowicie przyjaciel każdej kobiety który wbija ci na chatę raz na durny miesiąc męcząc przy tym i tak dalej. Nie wiedziałam jak mu o tym powiedzieć więc po prostu położyłam się wcześniej spać. Początkowo próbował mnie obudzić, jednak gdy mi się to nie udawało również poszedł w kimkę. Jednak rano tłumaczenie mu tego wszystkiego nie było za przyjemne...

-Dlaczego wczoraj poszłaś spać co (Imię)? Jesteś okrutna wiesz?- Spytał mnie na co ja tylko pokiwałam głową.- Eh... Do tego nie mówisz mi co się stało świetna jesteś.

-To nie twoja sprawa co mi się stało.- Prychnęłam po czym odwróciłam się na drugi bok. Chłopak dał mi wreszcie spokój.

Deidara:

Przez ostatnie dni byłam strasznie nerwowa, co razem z wybuchowym charakterem Blondyna przeradzało się w ciągłe kłótnie o totalne drobnostki. Teraz jak o tym myślę to się śmieje. 

Na przykład kiedy prawie się pobiliśmy o to, kto pierwszy idzie pod prysznic. Ale wtedy Konan-chan nas wyprzedziła. Śmiałam się pod nosem, a chłopak patrzy na mnie jak na idiotkę.

-Co cię tak śmieszy, co idiotko? Hm?- Spojrzał na mnie lekko zażenowany moim zachowaniem.

-Sam jesteś idiotą!- Mocno go przytuliłam.- Ale za to moim idiotą... 

Sasori:

-Nie ignoruj mnie!- Wykrzyczałam chłopakowi do ucha, na co ten odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie swoim zimnym wzrokiem. Ja siadłam mu na kolanach, przodem do jego twarzy i go otuliłam, ten zdawał się tym jakoś bardzo mnie przejmować. Połączyłam nasze usta w pocałunku, który jednak był bardzo krótki. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, delikatnie się do mnie uśmiechnął odwzajemniłam uśmieszek.

-A ty jak zwykle swoje, czepiasz się chociaż sama ostatnio dodałaś mi pracy niszcząc to co do tej pory zrobiłem.- Powiedział głosem wypranym z emocji, czyli jak zawsze.

Kakuzu:

Miałam ostatnio straszną chęć na słodycze, ja na serio kiedyś będę pulchną kluską... Dodatkowo boję się reakcji Kakuzu, bo zjadłam prawie cały zapas słodyczy który mieliśmy w kryjówce. Wszyscy na mnie krzywo patrzyli... 

-(Imię)?- Spojrzał na mnie.

-Zostaw mnie, jestem tylko grubą niepotrzebną nikomu kluską...- Powiedziałam cicho na co chłopak mnie mocno przytulił 

-Mi jesteś potrzebna, ale nie wydawaj mi już za dużo pieniędzy dobrze...?

-A ty jak zwykle o pieniądzach...

-Oj nie przesadzaj moja droga (Imię)- Westchnął po czym odwzajemniłam przytulasa.

Akatsuki: Scenariusze [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz