Kiedy Cię ignoruje.

1.8K 58 18
                                    

Pain:

Złapała mnie ochota na rozmowę z moim ukochanym chłopakiem, jednak nie mogłam nigdzie go znaleźć. Nie było go nawet w gabinecie, szukałam go wszędzie...

-Pain... Gdzie jesteś...- Powiedziałam pod nosem, Konan dołączyła do poszukiwań. Jednak nadal nigdzie go nie widziałam... Nagle zauważyłam go jak gadał sobie z Kisame w salonie o jakiejś nowej misji, podbiegłam do niego i go przytuliłam, jednak reakcji brak...- Pain?- Spojrzałam na niego jednak ten dalej mnie ignorował.

-Pain, dziewczyna do ciebie przyszła...- Powiedział Rekin, jednak Lider nie przerywał objaśniania planu misji... Po prostu odeszłam, muszę to przyznać... Zranił mnie swym chłodnym zachowaniem.

Tobi:

Znowu nie miałam humoru, potrzebuję przytulaska... Tak, tego właśnie mi brakuje. Weszłam do pokoju i od razu spojrzałam na zamaskowanego chłopaka, rzuciłam się mu na szyję jednak ten nie zareagował. Zdawał się bić trochę przybity

- Coś się stało?- Spytałam cichutko jednak ten nadal siedział cichutko jak piszczy myszka. To nie jest Tobi, on przecież zawsze jest tak straszliwie hałaśliwy. Co mu jest? Próbowałam różnych metod które zazwyczaj działały.

-Zostaw mnie.- Powiedział krótko po czym zepchnął mnie na drugą stronę łóżka i wyszedł z pomieszczenia.

Itachi:

Itachi się chyba na mnie pogniewał, ostatnio zjadłam jego jedno dango bez pozwolenia... Wydawał się tym być bardzo urażony... Nie odzywał się do mnie ani nie odpowiadał na to co do niego mówiłam, trochę mi przykro z tego powodu...

-Itachi-kun?- Spojrzałam na niego, ten jednak zajęty był czytaniem swojej chyba ulubionej książki...- Proszę powiedz coś do mnie.- Nadal trwała przeklęta cisza. Ciągle go zaczepiałam, nawet zamknęłam mu książkę... Jednak tym też się nie zbyt przejął, za chwilkę po prostu odpuściłam i sobie poszłam pogadać z Konan.

Kisame:

Dalej byliśmy na tej samej misji, w sumie to już z niej wracaliśmy. Jednak od momentu kiedy wrzuciłam chłopaka do wody zrobiło się tak strasznie dziwnie. Między innymi Rekin się do mnie nie odzywał ani słowem.

- Kisame-san?- Spojrzałam na niego, jednak ten dalej mnie ignorował.- Stało się coś?- Wyprzedziłam go i stanęłam tuż przed nim, jednak ten minął mnie jak gdyby nigdy nic. Po dłuższej podróży byliśmy w kryjówce, po zdaniu raportu chłopak poszedł się umyć, a następnie spać. Ja jednak zastanawiałam się co mu się stało...

Hidan:

Siedzieliśmy wszyscy razem w salonie i rozmawialiśmy na jakiś mało interesujący temat. Jednak od jakiegoś czasu Hidan nic nie powiedział, do tego miał za poważną minę jak na to że zazwyczaj ma ten swój kpiący uśmieszek.

-Hidan? idioto co ci? Blask mej wspaniałej sztuki cię aż tak bardzo zaskoczył? Hm?- Powiedział Deidara patrząc na platynowowłosego. 

-Jesteś śmieszny Deidaro! Każdy wie że jedyną prawdziwą sztuką jest ta która utrzymuje się wieki, inaczej moje marionetki. To prawdziwy okaz sztuki, a nie te twoje nędzne wybuszki...- I tak o to Sasori i Deidara ponownie zaczęli się kłócić o to która sztuka jest lepsza. Ja jednak zaniepokojona spojrzałam na chłopaka, szturchnęłam go delikatnie ramieniem, ten jednak na mnie tylko spojrzał po czym wstał i bez słowa wyszedł.

Deidara:

Znowu zdenerwowałam się na chłopaka, przypadkowo wysadził jedną z ważniejszych rzeczy. Pochodziła ona jeszcze z czasów kiedy mieszkałam w Sunie. 

-Nie rozumiesz że nie możesz wybuchać wszystkiego co ci się żywnie podoba? Nie! Bo jesteś głupim idiotą!- Wykrzyczałam patrząc na niego wkurzona, jego mina od razu osmutniała. Jednak nie przejmowałam się tym za bardzo. W końcu kto by się nim przejmował.

Po paru godzinach siedzenia w ciszy i rysowania postanowiłam go przytulić. ie zareagował na to...- O matko, nie mów mi tylko że nadal się na mnie obrażasz...- Westchnęłam wtulając się w chłopaka, jednak ten mnie zignorował... 

Sasori:

Weszłam do naszego pokoju, chłopak jak prawie zawsze siedział przy jednej ze swoich marionetek, o matko... Znowu nie będzie miał dla mnie czasu...

-Sasori...- Powiedziałam cicho, jednak ten nawet nie zareagował tylko skupił się na pracy, w sumie byłam przyzwyczajona do tego że mnie olewa, ale zawsze powiedział przynajmniej to głupie "cześć"...- Halo... Odezwiesz się do mnie?- Powiedziałam troszkę smutnym tonem, ten jednak dalej robił swoje...- No nie powiem... Ranisz mnie...- Wstałam po czym po prostu wyszłam.

Kakuzu:

Już parę dni chłopak nawet nic nie wspomniał o pieniądzach... Muszę mówić że straszliwie mnie to dziwi...? Jednak też, od rana nie wypowiedział do mnie nawet jednego słowa. Na początku to olewałam, jednak pod wieczór zaczęło mnie to martwić. Gdy leżałam już w łóżku, przytuliłam go z całej siły, jednak ten odwrócił się do mnie plecami.

-Kakuzu, powiesz mi na reszcie co ci jest... Jesteś cicho calutki dzień... Martwię się o ciebie wiesz Baka?- Wtuliłam się w jego cieplutkie plecy, jednak chłopak dalej utrzymywał ciszę...

Akatsuki: Scenariusze [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz