15. her sweet kiss [one shot]

1.1K 109 5
                                    

Ostatnie drżenia strun jeszcze nie ustały, a Jaskier już czuł, że wszechobecne rozczulenie chłopów nad losem dwojga fatalnych kochanków z jego pieśni, jest zbyt przytłaczające. Rzadko zdarzało mu się to po występie, jeszcze rzadziej odkąd zaczął opiewać losy tego konkretnego wiedźmina, ale miał ochotę po prostu uciec. Zaszklone oczy dziewcząt irytowały. Normalnie pewnie wykorzystałby ich zachwyt i emocje i poflirtował trochę, ale... Nie teraz. Nie miał ochoty. Nie miał nawet fizycznie siły.

Był zmęczony. Chciał odpocząć.

Wstał, skłonił się, zebrał z uśmiechem owacje i kiedy wszyscy wrócili do radosnego obżerania się, wręcz kapiącym ze stołów jedzeniem, po prostu wyszedł.

Noc była chłodna. Powietrze orzeźwiające po zaduchu tawerny, w której odbywało się wesele córki właściciela zajazdu.

Z początku skierował się do stajni - przylegającego do zajazdu, dużego drewnianego budynku już z daleka pachnącego sianem i końmi, które rżały cicho, ustawione w boksach po obu stronach od wejścia.

Otworzył duże, drewniane drzwi i zawahał się w pół kroku. Świadomość spłynęła na niego powoli, jak miód, ale kiedy już zalała umysł, nie sposób było się jej pozbyć.

Przecież dobrze wiedział, że w stajni nie zastanie Płotki - wiernej słuchaczki jego żalów i trosk. Od polowania na smoka minął ponad miesiąc, a on wciąż łapał się na głupich zachowaniach, nabytych podczas podróży z Geraltem.

Zacisnął zęby. Że też wszystko musiało mu przypominać. Nawet głupia stajnia. To już zakrawało na obsesję i paranoję. Nie był przecież tak... przywiązany do Geralta, aby nabawić się choroby psychicznej z jego braku. A może był...

- Co mistrz Jaskier tak sam w ciemności chodzi? Piwo niedobre?

Definitywnie nie podskoczył na dźwięk dziewczęcego głosu i definitywnie nie wydał z siebie żadnego nieokreślonego piski. Definitywnie.

- Piwo dobre - odparł po chwili.

- Więc czemu mistrz tak chodzi? Czyżby coś mistrza dręczyło?

Ciemnowłosa dziewczyna wyglądała na autentycznie zmartwioną. Miała ładną, okrągłą buzię i duże, niebieskie oczy. Może i by wykorzystał jej zainteresowanie i trochę poflirtował... Może innym razem.

- To nic.

Słowa bolały, ale nie chciał się tłumaczyć. Po co miałby się tłumaczyć jakiejś młódce ze wsi? I tak by nie zrozumiała.

- Czy to ta ballada, którą mistrz śpiewał, tak mistrza porusza? To mistrzowi jakaś kobieta złamała serce? - dopytywała dalej dziewczyna.

- Nie twój interes, smarkulo.

Chciał warknąć, żeby się odczepiła. Zostawiła go w spokoju. Warknął. Dziewczyna wytrzeszczyła mętnie błękitne oczy, po czym roześmiała się charkliwe.

- Oh, mistrzu, masz ty pecha w miłości. Masz ty pecha... Moja matka mówi, że na złamane serce najlepsze są melisa, rumianek i czas. Ojciec zaś twierdzi, że porządne chlańsko i obicie kilku hultajów po pysku. Ale widzę, że mistrz nie w humorze ani na jedno, ani na drugie. I na towarzystwo chyba też nie. - Zaczęła bawić się końcówką grubego warkocza. - To ja mistrza zostawię i niech mistrz użala się do rana, jak chce. Ja nie bronię. Ale powiem panu, mistrzu Jaskrze, że ja na mistrza miejscu nie śpiewałabym piosenek o swoim złamanym sercu, bo to tylko przypomina. Ja bym po prostu starała się zapomnieć i znaleźć sobie inną miłość. Krew nie woda, a młodość jest jedna. Bogini, jak moja babka paplam.

I poszła sobie ciemnowłosa dziewczyna, wciąż bawiąc się swoim grubym warkoczem. Jaskier westchnął.

Może i miała rację. Może słodkie pocałunki, które raz po raz nawiedzały jego sny, były trucizną.

Może sam się truł.

Może powinien zapomnieć.

Może nie było innego wyjścia...

Ale nie tej nocy.

Tej nocy był zbyt zmęczony.

The song of the White Wolf |ᴡɪᴛᴄʜᴇʀ/ɢᴇʀᴀsᴋɪᴇʀ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛs & sᴛᴜғғ| ⌫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz