13. "I thought you were dead"
Zaczęło się niemal niewinnie. Czterech ubranych w kolorowe kaftany mężczyzn szło z naprzeciwka. Mieli miecze przy pasach i tarcze przewieszone przez plecy, ale nie wydawali się agresywni. Po prostu szli, rozmawiając między sobą, przyciszonymi głosami. Jaskier nadal nucił pod nosem, delikatnie szarpiąc struny lutni, a Geralt siedział wyprostowany w siodle, odprowadzając patrol uważnym, ale spokojnym spojrzeniem. Gdy się mijali, mężczyźni przycichli. Odeszli jeszcze kilka kroków, po czym jeden z nich, najpewniej dowódca, zatrzymał się i wrzasnął:
- Nie wstyd ci, mutancie?!
Geralt zatrzymał Płotkę i westchnął. Jaskier ucichł.
- Za co, można wiedzieć? - zapytał, nie odwracając się całkowicie, ale oglądając przez ramię.
Mężczyzna splunął i wyszczerzył krzywe zęby w grymasie.
- Za pokazywanie swojej szpetnej mordy na ziemiach lorda Zygfryda.
Towarzyszący dowódcy żołnierze ustawili się za jego plecami w czymś w rodzaju szyku. Napięcie wisiało w powietrzu.
- Mości panowie, to jakieś nieporozumienie - wtrącił się Jaskier. Został zignorowany.
Jeden z żołnierzy poluzował miecz w pochwie. Geralt zsiadł z Płotki. Drugi żołnierz, mniej cierpliwy od kolegów, obnażył ostrze i rzucił się z wrzaskiem na wiedźmina. To był jego błąd.
Geralt wyminął jego pchnięcie zgrabnym piruetem i nie wyciągając własnego miecza, wybił mężczyznę z równowagi. Poleciał twarzą w piach z jękiem.
- Uciekaj, Jaskier - polecił wiedźmin, dobywając miecza i parując pierwsze cięcia dwóch kolejnych napastników.
Bard pochwycił uzdę Płotki i kryjąc się za końskim bokiem, rzucił się do biegu w kierunku najbliższego skraju lasu. Obejrzał się przez ramię. Ostatni z żołnierzy - przywódca - zbliżał się coraz szybciej. Czuł już na karku jego oddech.
Coś małego, ale twardego uderzyło go w głowę. Iluzja zamigotała. Zwalił się na ziemię. Szorstkie ręce obróciły go na plecy, palce zacisnęły się na szyi. Nie umiał oddychać. Coś ciężkiego i dyszącego wgniatało go w grunt. Rozpaczliwie drapał i wierzgał, a kiedy to nie pomogło, zaczął szamotać się z ubraniem. Musiał znaleźć nóż w wewnętrznej kieszeni. Musiał... Obraz zaczynał rozmywać się w niekształtne plamy. Ostatkiem woli wyrzęził niewyraźne słowa. Zemdlał.
...
Ktoś delikatnie podsunął mu pod nos pachnący intensywnie flakonik. Zmarszczył nos. Zapach był nieprzyjemny - ostry i drażniący.
- Jaskier. - Usłyszał zdenerwowany głos.
Uniósł ciężkie powieki i ujrzał nad sobą żółte oczy. Złote, lśniące oczy z maleńką, czarną szparką dzielącą je na dwie części.
Chyba... chyba jednak żył.
Próbował się uśmiechnąć, ale nawet mały ruch wywołał falę mdłości.
- Nie ruszaj się - polecił wiedźmin. Jego duże, ciepłe ręce delikatnie dotknęły okolic promieniującego bólem ciemienia.
- Myślałem, że nie żyjesz - wychrypiał bard.
Geralt zmarszczył brwi.
- Czemu?
- Oh, to głupie, ale... Kiedy mnie dopadł i... No wiesz. Bałem się, że podbiegłeś już zbyt blisko i... - Czuł, że się rumieni.
Geralt zaśmiał się i odgarnął mu z czoła przydługą grzywkę.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - mruknął ciepło. Jego głos był taki kojący, taki miły, taki... - Ej, ej! Nie zasypiaj mi tu.
CZYTASZ
The song of the White Wolf |ᴡɪᴛᴄʜᴇʀ/ɢᴇʀᴀsᴋɪᴇʀ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛs & sᴛᴜғғ| ⌫
Fanfic"- Nie zapominaj, jestem naturą skomplikowaną. - Jaskier - westchnął wiedźmin, robiąc się naprawdę senny. - Jesteś cynik, świntuch, kurwiarz i kłamca. I nic, uwierz mi, nic nie ma w tym skomplikowanego. Dobranoc. - Dobranoc, Geralt." ~ Andrzej Sapko...