Widok morderstwa powinien mnie sparaliżować, powinnam zacząć panikować, płakać, wyrywać się. Ale nie. Tenże widok mnie cieszy, stary zboczeniec dostał to, na co zasłuży, ale pomimo że w środku uśmiecham się od ucha do ucha, to na zewnątrz nie mogę, blokuje mnie sumienie, które mówi mi, że przeze mnie nie żyje człowiek. Muszę wziąć się w garść. Nie mogę pokazać zielonowłosemu, że sumienie to moja słaba strona. Wyciszam denerwujący głosik w głowie i biorę się na odwagę, by spojrzeć na Jokera. Jego twarz promienieje, uśmiech od ucha do ducha ukazuje srebrne zęby.
- Jesteś niewzruszona. - stwierdza.
- Zasłużył sobie... - po opanowaniu drżeniu w głosie, odzywam się.
- Tego się nie spodziewałem. - wybucha cholerycznym śmiechem. - Dobra Frost sprzątnij to ścierwo, a my lecimy. - Joker podchodzi do mnie, po raz kolejny chwyta mocno mój nadgarstek i prowadzi do drzwi. Nie czekając na resztę gości, ruszamy po schodach na dół, gdzie pierwszy raz się ocknęłam. Następnie wychodzimy z budynku, by po chwili kierować się w stronę wielkiego parkingu z masą drogich aut. Po drodze rozglądam się na boki, lecz nie rozpoznaję miejsca, w którym się znajdujemy.
- Gdzie jesteśmy? - mężczyzna nic nie odpowiada tylko, wciąż ciągnie mnie za sobą w stronę pięknego sportowego auta w kolorze fioletu. Gdy znajdujemy, się już przy pojeździe naciska guzik na pilocie, a auto rozbłyska zielonym światłem. Otwiera przede mną drzwi i nie czekając, aż wsiądę, zajmuje miejsce za kółkiem. Nie patrząc na niego, siadam obok i zamykam drzwi. Nim zdążę zapiąć pas, auto odjeżdża z taką prędkością, że wciska mnie w fotel, na ten widok mój porywacz parska śmiechem.
- To nie jest śmieszne... - mówię oburzona.
Po krótkiej chwili dociera do nas dźwięk uderzenia w dach, na co ja zaczynam piszczeć.
- Mamy gościa. - oznajmia, nie przestając się śmiać, po czym wyciąga broń z marynarki i podaje ją mnie.
- Zabieraj to! - odsuwam od siebie przedmiot.
- To nic trudnego. Chciałaś zastrzelić mnie, więc co to za problem zastrzelić małego nietoperza?
- Małego? To coś waży ze sto kilo! - spoglądam w górę, gdzie to zrobiło kilka wgnieceń.
- Strzelaj! - momentalnie przyspiesza. Zrezygnowana ujmuję broń, zamykam oczy i odbezpieczając ją, naciskam na spust nakierowaną na dach auta, spluwą. Naboje tworzą na metalowej powierzchni mozaikę. Gdy na dachu nie wyczuwamy już nic, gwałtownie skręcamy. Joker wysiada, okrąża auto i otwiera drzwi od strony pasażera. Niepewnie wysiadam i ruszam za nim. Wchodzimy do klubu, tak na ta bene bardzo ohydnego. Dużo alkoholu, papierosów, narkotyków i dziwek.
Rzygać mi się chce.
Zielonowłosy prowadzi mnie w stronę prywatnych boksów, z kąd mamy idealny widok na całą salę. Na szczęście tu gdzie w tej chwili się znajdujemy, nie jest tak obrzydliwie. Cała salka jest w złotych kolorach, na samym środku znajduje się okrągły stolik, a wokół niego dwie okrągłe sofy. Jest dosyć przytulnie. Mój porywacz siada, a ja obok niego. Na widok zbierających się mężczyzn przysuwam się bliżej zielonowłosego.
- Nie bój się... - mówi niemal szeptem, po czym podobnie jak w domu sadza mnie do siebie na kolana. To dziwne, ale w tej chwili, w takiej pozycji czuję się najbezpieczniej.
- Joker. W imieniu, wszystkich, witamy z powrotem. Brakowało nam ciebie. - mężczyzna wyglądający na podstarzałego nauczyciela, wstaje i podaje dłoń Jokerowi, lecz niemal natychmiast odsuwa go Frost.
- Bez dotykania. - mówi stanowczo.
- Przestańcie mnie czarować i mówcie, co spieprzyliście.
- Witam, w czym mogę państwu służyć. - do pomieszczenia wchodzi kelnerka, choć patrząc na jej ubiór, można pomylić ją ze striptizerką.
- Podwójnego Bourbona i... - Joker spogląda na mnie.
- Coś kolorowego. - mówię bez zastanowienia. Nie lubię smaku alkoholu, zazwyczaj pijam kolorowe drinki, w których jest więcej soku niż alkoholu.
- Six Cycle.
- Oczywiście, a dla panów?
Gdy wszyscy zebrani złożyli już swoje zamówienia, znudzona przysłuchuję się rozmową zebranych przestępców.
- Zniknęła jedna partia.
- Jak to kurwa zniknęła?! Jak mogła zniknąć tona koksu?
- To nietoperek. Pilnuje stacji, wszystko przeszukuje.
- Ten nietoperz zaczyna mnie wkurwiać. Trzeba go sprzątnąć.
- Nie jedni próbowali.
Ja pierdole gdzie ja wylądowałam? Handlarze narkotyków.
Normalnie coraz gorzej się czuje.
Burzliwe narady przerywa kelnerka, która wchodzi do pomieszczenia z tacą pełną napoi. Najsampierw stawia przede mną trzykolorowego drinka, którego niemal natychmiast zaczynam sączyć. Jest pyszny, czuję wyrazisty smak wódki, ale po nim zaraz jest słodki posmak. Nie zwracając uwagi na ich rozmowy, zajmuje się sama sobą, a raczej swoim drinkiem, który wypiłam w kilka minut. Kiedy odkładam pustą szklankę, Joker wybucha śmiechem.
- Spragniona byłaś?
- Tak trochę... - mówię z równie szerokim uśmiechem. Nie mam słabej głowy, ale po wypiciu kolorowego drinka zaczyna kręcić mi się w głowie i to mocno. Chowam twarz w dłonie. Cały świat się kręci, wszystko staje się kolorowe, a ja zaczynam kiwać się w rytm muzyki. Kiedy unoszę dłoń, za nią podnosi się kilka innych jak ośmiornica, a kiedy widzę, jak z nieba zaczynają, spadać gwiazdki cicho chichocze.
- Viviana?
- Jokuś... Klaunik... - nie mogę opanować śmiechu. - Ty też to widzisz?
- Co się dzieje? - palcem wskazuję mu na królika siedzącego na stole.
- No ten król... iczek... jest taki śliczny...
- Co do chuja? - mężczyzna chwyta mnie za twarz i spogląda w oczy.
- Ej oczy ci się świecą...
- Jesteś na haju?
- Nie... e... e... - wstaję z kolan klauna i ruszam w stronę wyjścia z boksu, niestety drogę zasłania mi, o kurwa. Wróżka.
- Winx Club? Ja zawsze byłam Flora... A ty którą jesteś... - pytam z uśmiechem.
- Kurwa! - odwracam się i spoglądam na zielonowłosego, który odkłada szklankę, w której był mój drink. - Frost! Kurwa ktoś jej coś dosypał, pewnie koka. - po czym wstaję i kieruję się w moją stronę. - Idziemy.
- Nie, ja chcę polatać... - nie jest mi dane skończyć zdania, gdyż, ból, który czuję, w okolicach klatki piersiowej powoduje, że tracę przytomność.
CZYTASZ
Miłość silniejsza niż strach
Fanfiction🔞 Kiedy życie się wali, wszystkie jego aspekty muszą współgrać. Można przyłapać ukochanego na zdradzie, następnie stracić dach nad głową, a na koniec stracić pracę. Jak wszystko to wszystko. Ale mimo to, najgorsze jeszcze przed nią. Co może być gor...