Od trzech dni leżę w łóżku. Jedzenie mam przynoszone przez ludzi Jokera, zaś jego samego nie widziałam, od kont straciłam przytomność, po tym, jak wyłowił mnie z tego dziwnego kotła.
Nie byłam w stanie ruszyć się bardziej niż na bok. Cała skóra mnie piecze jak gdyby została poparzona, lecz nie ma na niej żadnego śladu.
Dzisiaj czuję się lepiej.
Unoszę się powoli do pozycji siedzącej, po czym trzymając się kolumn łóżka, ruszam w stronę szafy. Podpierając się, czego popadnie, biorę, czarne legginsy Adidas, czarną podkoszulkę na ramiączkach podkreślającą dekolt, czarną bezszwową bieliznę i czarne superstary. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że jestem z tym psycholem tyle czasu, że powinnam, ubierać się jak na partnerkę gangstera przystało, lecz dzisiaj nie czuję się na siłach, by się stroić, a jeśli panu J. się to nie podoba, to niech mnie wypuści i niech poszuka sobie bardziej uległej kobiety.
Wychodząc na korytarz, czuję, jak niedawno odzyskane siły mnie opuszczają i niemal upadam na podłogę, gdyby nie czyjeś sprawne ręce bardzo by zabolało mnie spotkanie z podłogą. Spoglądam do góry i dostrzegam zaniepokojone oczy Jonnego.
- Powinna panienka leżeć.
- Poradzę sobie.
- Wątpię. - trzymając się ramienia mężczyzny staję na nogi, a kiedy ponownie odzyskuję władzę nad kończynami, ruszam do toalety. Jednak nim zrobię pierwszy krok, mężczyzna łapie mnie pod łokieć i rusza ze mną. W łazience sadza mnie na toaletę i rusza do drzwi.
- Jeśli coś się stanie, proszę krzyczeć...
- Tani chwyt Jonny... - mówię z uśmiechem, po czym mężczyzna opuszcza pomieszczenie.
Trzymając, się umywalki ściągam majtki i koszulę, w które jestem przyodziana, po czym puszczam chłodną wodę do wanny. Kiedy ta jest prawie pełna, wchodzę do środka i oddycham z ulgą.
Na co mu było to, że kazał mi tam skoczyć? Nie rozumiem. Nic mi to nie dało prócz bólu i braku sił. Dla niego to chyba dobra zabawa narażanie życia. Najpierw mówi, że nie chce mnie zabić, po czym kilkukrotnie naraża moje życie, następnie mówi, że nie powinnam, wierzyć jego słowom a na koniec wrzuca mnie do dziwnego kotła z gotującą się cieczą. Ale nie to jest w tym wszystkim najgorsze, najgorsze jest to, że nie mam mu tego za złe. Powoli zaczynam przyzwyczajać się do adrenaliny i zagrożenia, jakie mi ofiaruje.
Mój mózg pozwala na manipulacje, jaką ten dziwak na mnie stosuje i przestaje się z nią walczyć. Przez co ja przestaję walczyć z nim. Mój zdrowy rozsądek, który teraz jest cichutkim głosikiem, mówi, uciekaj, zostaw wszystko w pizdu, ale moje ciało tego nie wykona, gdyż każda jego cząsteczka pragnie aprobaty pana J. Jestem od niego uzależniona i powinnam przestać się z tym spierać.
Jego zmienny charakter zaczyna mi się udzielać, jego dziwaczne poczucie humoru sprawia, że moje również zaczyna dziwaczeć.
Może powinnam poprosić o jakieś leki, psychotropy, ale skoro ten był w psychiatryku, to może ma kilka na stanie?
Muszę przeszukać trochę to mieszkanie.
Siedzę w tej wodzie ponad godzinę, pomimo że daje, ukojenie mojemu ciału muszę wyjść. Ponownie trzymając się umywalki staję przed lustrem. Biorę się na odwagę i spoglądam w swoje odbicie, które mnie szokuje. Co się ze mną stało?!
Blada jak trup cera, niemal czarne oczy, krwistoczerwone usta i czarne włosy. Wyglądam jak po wizycie u kosmetyczki. Ale jak to jest możliwe, że kolor mojej skóry się tak zmienił? Przecież to jest niemożliwe. Zazwyczaj jestem bardzo opalona, a teraz wyglądam jak wyjęta z kostnicy. Powoli ubieram bieliznę, następnie zakładam ubrania, co już nie idzie mi tak szybko, gdyż ból powrócił, a na koniec wkładam adidasy. Szybko suszę włosy i wychodzę na zewnątrz, kierując się do salonu, gdzie siadam na sofie i zamykam na chwilę oczy.
- Wszystko w porządku?
- Przejmujesz się mną bardziej niż Joker...
- To moja praca.
- Wspaniale. A propos, gdzie jest nasz zielonowłosy szaleniec?
- Na spotkaniu...
- Czyli? - odwraca wzrok, co znaczy, że mi nie odpowie.
- Dlaczego nikt mi nic nie mówi?
- Wie, panienka tyle ile powinna. Wiedza to potencjalne zagrożenie. - wybucham cholerycznym śmiechem.
- Twój pracodawca czerpie satysfakcję z zagrożenia, jakie mi funduje.
- Tylko ci się tak wydaje. On jest bardzo specyficzny. Żeby go zrozumieć, powinnaś go poznać, a nie spierać się z nim.
- Raz wspomniałam o jego byłej...
- O tym lepiej nie wspominać.
- To może ty mi coś o nim powiedz...
- Nie.
- Ale dlaczego?
- Nie i koniec.
- No dobrze, to zrób mi chociaż drinka.
- Joker zakazał dawania ci alkoholu.
- Chyba go pojebało... - trzask drzwi uświadamia mi, że ktoś wszedł do domu.
- Kogo pojebało? - jego głos sprawia, że przez moje ciało przechodzi dreszcz.
- Ciebie... - szepczę.
- Słyszałem. - siada obok mnie.
- Co cię gryzie znowu złotko? - spoglądam mu w oczy.
- Wyglądam jak trup.
- Wyglądasz wspaniale.
- Przestań pieprzyć. Po co mnie tam wrzuciłeś? - o dziwo jestem spokojna.
- A dlaczego nie? Ja zaliczyłem setki takich kąpieli.
- Ale mi była zbędna.
- Teraz dopiero wyglądasz jak lalka.
- Pierdol się. - wstaję, a kiedy mam zamiar wyjść, ręka Jokera oplata, mój nadgarstek, po czym pociąga, a ja upadam na jego kolana.
- Przestań się dąsać.
- Bo co?
- Bo zastosuję na tobie elektrowstrząsy.
- Możesz mi grozić, ale ja już się nie boję...
- To moja zasługa. To próbowałem przez ten cały czas osiągnąć! - klaska w dłonie.
- Idę się położyć... - kiedy chcę, wstać zielonowłosy kolejny raz mi na to nie pozwala. - Czego ty ode mnie chcesz? - pytam lekko poirytowana.
- Nie obrażaj się już skarbie. - spogląda mi w oczy, a po moim ciele przechodzi dreszcz spowodowany jego spokojnym głosem.
- Wszystko mnie boli, Joker. - zrezygnowana opieram głowę o jego pół nagą klatkę piersiową, powoli zamykając oczy.
- Frost, zaprowadź Vivianę do pokoju. Skarbie posłuchaj mnie. - chwyta, moją twarz w obie ręce zaglądając mi głęboko w oczy. - Mam dla ciebie niespodziankę, ubierz się i weź pistolet. Czekam na ciebie przy samochodzie. - składa delikatny pocałunek na moich ustach, po czym delikatnie pomaga mi wstać. Drugi mężczyzna równie delikatnie ujmuje mój łokieć, po czym prowadzi mnie w stronę sypialni, gdzie zakładam na siebie czarną ramoneskę i podchodzę do komody, w której Joker trzyma swoje złote zabawki. Otwieram pierwszą szufladę, a tam na miejscu jego leży wiele różowych pistoletów z moim inicjałem. Ujmuję pierwszy lepszy, a kiedy chcę włożyć go do czarnej torebki Michela Korsa, Jonny mnie zatrzymuje.
- Trzeba go naładować.
- Ale ja nie wiem...
- Tu masz naboje... - mężczyzna wyciąga kilka stożków. - Wyciągasz magazynek i wkładasz je do środka. - zabieram, mężczyźnie przedmioty, po czym sama ładuję magazynek.
- Dzięki. - na moich ustach pojawia się nieśmiały uśmiech.Najlepszą inspiracją jest osoba która ma tak samo nie równo pod sufitem jak ty. Czyli siostra. Fl4m4st3r
CZYTASZ
Miłość silniejsza niż strach
Fanfiction🔞 Kiedy życie się wali, wszystkie jego aspekty muszą współgrać. Można przyłapać ukochanego na zdradzie, następnie stracić dach nad głową, a na koniec stracić pracę. Jak wszystko to wszystko. Ale mimo to, najgorsze jeszcze przed nią. Co może być gor...