7. Trup. ✔

827 30 4
                                    

Budzą mnie głośne dźwięki odstrzałów. Uchylam dosyć ciężkie powieki i spoglądam przed siebie.
Ja pierdole ja latam. Unoszę się w powietrzu.
Kolejne strzały sprowadzają mnie na ziemię. Gwałtownie się ponoszę, ale napotykam przeszkodę, ktoś mocno przytrzymuje mnie w pozycji leżącej.
- Nie ruszaj się. - warczy zielonowłosy przy moim uchu.
- Co się dzieje?
- Utrzymasz się na nogach? - pyta, stając w miejscu.
- Nie wiem, kręci mi się w głowie. - przykładam dłoń do skroni.
Co się ze mną dzieje? Cały świat wiruje w kolorach tęczy, a gdyby tego było mało, czuję, że zaraz puszczę pawia. Mężczyzna klęka i ostrożnie stawia moje stopy na ziemi. Po krótkiej chwili odzyskuję równowagę i staję bez jego pomocy. - Mogę iść.
- Dobrze, trzymaj. - zielonowłosy wkłada mi w rękę złoty pistolet.
- Nie ja nie... mogę Joker. Źle się czuję.
- Tak wiem. Ktoś dosypał ci kokainy do drinka. Jeszcze przez jakiś czas będziesz czuć się gorzej. Ale teraz musisz się skupić. Strzelaj w każdego, kogo popadnie, zrozumiałaś? - mówi, nie przestając się uśmiechać.
- Ale jak to w każdego? A jak trafię ciebie, albo kogoś z twoich...
- Poradzisz sobie... - mężczyzna chwyta mnie za rękę i ciągnie w stronę wyjścia. Niestety koncentracja mnie zawodzi, gdyż dopiero pod drzwiami orientuję się, że mam pistolet w reku.
Na zewnątrz uderza we mnie chłodne powietrze, odrobinę mnie ocucając.
Nie tracąc czujności, unoszę broń.
Gdy pierwsze strzały opuszczają magazynek, broni Jokera, ktoś szarpie mnie mocno za sukienkę. Odwracam się gwałtownie i odruchowo naciskam na spust, a nabój trafia nieznajomego mi mężczyznę prosto w głowę, przez co człowiek upada na ziemie, tworząc wokół siebie kałużę krwi.
Widok ten mnie paraliżuje.
Upuszczam broń i przykładam dłoń do ust, a spod moich powiek zaczyna płynąć rzeka łez.
Zabiłam człowieka. Zamordowałam go.
- Dobra robota... - mówi rozweselony Joker.
- Co ty kurwa pieprzysz?! Zabiłam człowieka!
- Później się poużalasz, teraz musimy spierdalać... - chwytając mnie mocniej za rękę, ciągnie w stronę fioletowego pojazdu, do którego czym prędzej wsiadamy i z piskiem opon odjeżdżamy. Tym razem nie zapinając pasów, podkulam kolana pod brodę i daje upust swojemu poczuciu winy.
Cały czas mam przed oczami widok tego mężczyzny z dziurą w głowie. Ja go zabiłam. Pewnie miał żonę, dzieci, będą na niego czekać, a on się nie zjawi, przeze mnie.
- Przestań płakać. - jego niewzruszony ton, który wywołuje, u mnie nerwicę i poczucie winy łączą się, tworząc wybuchową mieszankę.
- Ty jesteś naprawdę chory! - odwracam się w jego stronę. - Zabiłam człowieka! Pozbawiłam go życia i uciekłam!
- Broniłaś się! Najpierw nafaszerował cię dragami, a później chciał zabić!
- Nie wiesz, czy to...
- Wiem. Gdybyś nie była w takim stanie, to sam bym go zajebał.
- Dlaczego on..?
- By dorwać mnie. Nie ma co się mazać. Postąpiłaś, tak jak powinnaś..
- Ale ja..
- Jak się czujesz? - to pytanie bardzo mnie zdziwiło.
- To cię obchodzi? - mężczyzna wybucha cholerycznym śmiechem. - Chce mi się spać. - oświadczam, kiedy zielonowłosy się uspokaja.
- Znaczy, że dragi powoli ustają. Na szczęście dużo ci tego nie dał.
Po kilkunastu minutach dojeżdżamy pod znajomy mi już budynek. Powoli otwieram drzwi i wysiadam z pojazdu. Mój porywacz nie czekając na mnie rusza w stronę wejścia. - Gdzie my w ogóle jesteśmy? - pytam po raz kolejny, rozglądając się na boki. Niestety kolejny raz zostaję olana. Sam tego chciał. Zatrzymuję się w połowie drogi do drzwi i z założonymi rękami czekam na reakcje klauna, który wciąż idzie przed siebie. - Joker! - krzyczę sfrustrowana. - Odpowiedz mi wreszcie do kurwy nędzy! - dopiero teraz się zatrzymał. Odwraca się w moją stronę, po czym wybucha przeraźliwym śmiechem, przez który mam gęsią skórkę.
- Co chcesz wiedzieć mała lwico?
- Czego ty ode mnie chcesz? - w jednej chwili jego twarz staje się poważna.
- Od ciebie niczego. Chcę całą ciebie.
- Ale na co ci ja? - mężczyzna bez słowa, zaczyna zmniejszać dzielącą nas odległość. Nie ukazując strachu, spoglądam prosto w jego zielone tęczówki.
- Jesteś tu, bo cię pragnę. - szepcze, kiedy staje naprzeciwko mnie, a nasze twarze dzieli kilka milimetrów. Następnie kładzie jedną dłoń na moim policzku a drugą na moim karku.
Dotyk jego zimnych dłoni sprawia, że przechodzą mnie ciarki. Gdy zielonowłosy zauważa reakcje mojego ciała na jego dotknięcie, powoli zbliża usta do moich, lecz kiedy jest już wystarczająco blisko by złożyć na moich wargach pocałunek, ja odwracam głowę.
Nie mogę tego zrobić. Porwał mnie i usypiał. Przez niego zabiłam człowieka. Nie ukrywam, jest przystojny, ale to nie wystarczy, żebym oddała się w jego ramiona. To zabójca. Boję się go. - Wejdźmy do środka. - odzywa się po krótkiej chwili. Posłusznie przytakuję i ruszam w stronę wejścia.
Kiedy jesteśmy już w środku, mężczyzna zamyka za nami drzwi i siada na sofie, ja zaś ruszam w stronę sypialni, gdzie wyszukuję różową piżamę z Victoria's Secret. Kolejno kieruję się do łazienki, gdzie biorę długą kąpiel.
Emocje jeszcze nie opadły. Pościg, narkotyki, strzały, zabójstwo i pocałunek. Za dużo tego wszystkiego. Ja normalna dziewczyna, trafiłam w sam środek gangsterskiego kryminału. Jak sobie z tym poradzić?
Po godzinie spędzonej w łazience, nie zwracając uwagi na przeraźliwy śmiech Jokera, docierającego z salonu, idę do sypialni, gdzie natychmiast kładę się do łóżka, a po chwili zasypiam.
- Zabiłaś mnie... To nie wina klauna... To tylko twoja... - mężczyzna o siwych włosach, szarej skórze i czerwonych od krwi ustach, niebezpiecznie szybko, zbliża się do mnie.
- Ja... Ja nie chciałam...
- Moja rodzina została sama, nie mają co jeść... moje dzieci płaczą za ojcem... - starzec chwyta mnie za rękę i szybkim ruchem przyciąga do siebie. - Teraz ci się odpłacę. - Po czym chwyta mnie za gardło i mocno ściska, utrudniając oddychanie. Kiedy w głowie zaczyna mi się kręcić z powodu małej ilości tlenu, upadam na ziemię, a nieboszczyk siada na mnie okrakiem i jeszcze mocniej zaciska dłonie na mojej szyi...
- Viviana obudź się! - gwałtownie siadam i nabiera głęboko powietrza w płuca. Rozglądam się na boki, a kiedy dostrzegam zielonowłosego siedzącego naprzeciwko mnie, nie myśląc, co robię, z ulgą na sercu opiera czoło o jego klatkę piersiową. - Co ci się śniło? - dopiero jego głos uświadamia mi moje położenie. Niemal natychmiast odsuwam się od mężczyzny, zaś na jego twarzy ukazuje się szeroki uśmiech.
- Chciał mnie udusić. - odzywam się po krótkiej chwili. - Jego rodzina...
- Był płatnym zabójcą. Nie miał rodziny, przyjaciół ani znajomych, jedynie zleceniodawców. - zielonowłosy ujmuje moją dłoń, a kiedy chce splątać nasze palce, ja wyrywam rękę z jego uścisku, na co klaun parska śmiechem. - Dobra kładź się spać. Nic ci tu nie grozi. - mówi, powoli wstając, by kolejno kierować się do drzwi.
- A ty...? - nim zdążę pomyśleć, wyrazy opuszczają moje usta. Mężczyzna, trzymając klamkę, staje i odwraca się w moją stronę.
- Ja co? - nie mogę, zrozumieć co sprawia, że uśmiech nie schodzi mu z twarzy.
- Gdzie śpisz? - pytam niepewnie. Po raz kolejny jego śmiech, który dostałam, w odpowiedzi przyprawia mnie o gęsią skórkę.
Kiedy zostaję sama w sypialni, czuję się bardzo nieswojo. Mocno opatulam się pierzyną i zamykam oczy. Niestety, kiedy ciemność przyćmiewa mój wzrok, jest jeszcze gorzej, gdyż, obrazy trupa mnie prześladują.

Miłość silniejsza niż strachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz