Mimo tego iż kolejny tydzień to porażka naukowaz mam dla was rozdział! W sumie nawet mi się podoba, zmiany w książce (błędy ortograficzne, itp.) poprawię ale jeszcze nie wiem kiedy (Nie mam czasu, naprawdę).
Miłego czytania!
-Jaskier do jasnej ciasnej siedź cicho!-krzyknęła pełna złości, mężczyzna grał jej na nerwach lepiej niż na lutni. Westchnęła głośno i próbowała jak kolwiek uwolnić ręce. Sznur wbijał jej się w nadgarstki, ból był piekący, a sam fakt, że dłonie były związane z tyłu pleców wcale nie pomagał. Jaskier nie odezwał się już więcej, jakby... się obraził. Jego twarz wyrażała pustkę, totalną pustkę, kobieta zauważyła to ale mimo wszystko nie chciała załagodzić sytuacji, to znaczy...chciała ale duma jej nie pozwalała, była zła na tego grajka od siedmiu boleści.
Powóz się zatrzymał. Małe drzwiczki zostały otwarte, na twarzach związanych widniały miny totalnego przerażenia. Przed bardem i dziewczyną ukazała się wysoka postać, był to mężczyzna w zbroi rycerza, patrzył na nich z wielkim zdziwieniem.
- Ale....ty wiesz, że to nie jest ta czarodziejka?-spytał kogoś za sobą, wyglądał na totalnego idiotę, dosłownie. Jaskier już nie odczuwał strachu w końcu porwali ich nie zbyt mądrzy ludzie.
-Przepraszam...to jakiś żart?-spytał poeta z rozbawieniem. (Twoje imię) pomyślała, że gdyby miała teraz wolne ręce chętnie zdzieliła by go po łbie, najlepiej butem z podwyższeniem. Jak on wogule mógł śmiać się z porywaczy? Tym bardziej, że narazie widział dopiero jednego.
Rycerz spojrzał się na nich praktycznie z perspektywy lotu ptaka, był tak wysoki, że widział czubeki głów siedzących zakładników.
-Zaniemówiłeś?-dodał sarkastycznie. Zanim cokolwiek "mądrego" jeszcze padło z jego ust i opuściło jego artystyczną głowę, wielkolud zdzielił jego brzuch swoją żelaźnie opancerzoną nogą. Jaskier gdyby mógł zapewne złapał by się za bolącą część ciała.-Jeszcze nie skończy...-dostał ponownego żelaznego kopa. Kobieta mimo złości przysunęła się bliżej niego, nie chciała by cierpiał. Nie znosiła tego widoku.
-Zamiast atakować ludzi mógłbyś wytłumaczyć o co chodzi?-Spytała rycerza, a ten stał jak słup soli bez życia. Powoli miała tego wszystkiego dość, a najbardziej denerwował ją fakt, że Yennefer nie było z nimi- To jak będzie?- Jaskier wyglądał jak zbita mysz ale gdy usłyszał poważny ton ukochanej trochę się rozluźnił i znów byk pewny siebie.
-Wypuść ich Alfred- mężczyzna za nim odezwał się po raz pierwszy. W słońcu był ledwo co widoczny ale jednak, poeta i kobieta zauważyli jego sylwetkę. Siwy i niezbyt przyjazny, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
(Twoje imię) powoli wyszła z wozu, a zaraz za nią Jaskier. Poeta chwilę poszarpał się z wysokim rycerzem ale przestał gdy ukochana zmierzyła go wzrokiem.
- To nie oni ale myślę, że ktoś napewno przybędzie po te zguby, może tak dotrzemy do czarodziejki-wydawał się mniej głupkowaty niż jego wojownik.
-Rozwiążecie nam ręce?
- Nie jestem idiotą, możesz sobie to wybić z głowy.- (Twoje imię) straciła już jaką kolwiek nadzieję na ratunek. Jeśli nikt ich nie odbije to spędzą wieczność w lochach albo innym podziemiu.
><---><
-Możesz choć raz nie odstraszać całej rodziny? Skąd ta pewność, że tam była trucizna?-spytała pulchna kobieta. W jej dłoniach włosy księżniczki były czymś w rodzaju piórka, nie mogła ich skrzywdzić, a mimo to w chwilach gniewu ciągnęła za nie. Szczotka przejechała po (kolor włosów) włosach jeden raz i kolejny, następny...
CZYTASZ
Ballad About The Devil || Jaskier X Reader
RomanceJuż trochę tego jest no ale mimo wszystko nie mogę się oprzeć. (Tak wiem tytuł...)