Rozdział 37

3 1 0
                                    

Sorki, że tak długo nic nie wrzucałem. Po prostu mam sporo roboty ze szkołą, pej'owym projektem i nowym tomikiem wierszy oraz opowiadań, nad którym pracuję. chociaż ten drugi na parę dni odkładam na bok, by skupić się na tej książce. ale i tak przyzwyczajcie się do przerw na tydzień/dwa

***

11 listopada 2019


- Co jak co, ale to zadanie mógł sobie odpuścić. - skomentowałam, pośpiesznie zakładając torbę na plecy i zasuwając za sobą krzesło — Jakby brakowało nam innych rzeczy do roboty.

- Fakt, przesadził. Ale raczej robi to w dobrej wierze. - odparł Adam, który szybko dołączył do mnie na korytarzu przed salą.

- W dobrej wierze? Gość naprawdę chce nas zniechęcić do matematyki.

- Może boi się konkurencji. - zażartował.

- Zanim ktoś z nas choćby zbliży się do objęcia tego stanowiska, on pewnie już dawno będzie na emeryturze. - odpowiedziałam sceptycznie.

- Chyba aż tak stary nie jest. Ile może mieć lat. Pięćdziesiąt?
- Ja bym dała mocne sześćdziesiąt. Wygląda okropnie. Strasznie się zaniedbał. - mruknęłam z niechęcią.

- Łatwo ci mówić, bo nie jesteś na jego miejscu.

- Czemu właściwie tak go bronisz?

- Dopóki mam oceny powyżej dwójki, lubię nauczyciela danego przedmiotu. - powiedział z uśmiechem — Prosty i skuteczny system.

- Czasami naprawdę mnie zadziwiasz. To trochę dziwne podporządkowywać relacje z drugim człowiekiem do rzędu cyferek.

- Relacje? Widzimy się trzy razy w tygodniu po godzinie, w ciągu której w większości przypadków jedyną interakcją, w jaką wchodzimy, jest sprawdzanie obecności lub wywoływanie do tablicy. Nie przesadzaj.

- Może i masz rację. - rzuciłam nieco sceptycznie.
- Zabrzmiałaś tak, jakby to było coś nowego i dziwnego.

- W sensie?

- Że mogę mieć rację.

- W zasadzie zwykle tak jest. Przypomnieć ci te wszystkie razy, gdy sprzeczałeś się o jakiś drobiazg, a gdy zajrzałam do internetu, okazało się, że całkiem się myliłeś?

- Nie moja wina, że nasza pani od biologii uczyła nas takich bzdur.

- I naprawdę nigdy nie przyszło ci do głowy sięgnąć po jakiś podręcznik czy chociażby wejść na Wikipedię i sprawdzić, czy żyrafy serio śpią na stojąco?

- Dla mnie było to całkiem oczywiste. Mają długie nogi, jak się położą, to już nie wstaną. Logiczne.

- Powiedz jeszcze, że bakterie zaczynają przechodzić na jedzenie dopiero po pięciu sekundach.

- Skądś się to przecież musiało wziąć! Nie uwierzę, że ktoś sobie to, ot tak wymyślił.

- Przywyknij do tego, że tak działa nasza kultura.

- To całkowicie bez sensu.

- Dla ciebie wszystko jest bez sensu, Adam.

Widocznie chciał coś odpowiedzieć, ale zanim, najpewniej kolejne durne słowa, opuściły jego usta, powstrzymał się i zamilkł. Szliśmy przez chwilę w ciszy, aż zatrzymał się przed jedną z porozwieszanych po korytarzach gablotek z różnymi zdjęciami, ogłoszeniami i gazetkami. Coś musiało przykuć jego uwagę. I, podchodząc bliżej, zaczęłam domyślać się co.

Wielki plakat z jaskrawym napisem „Noc w szkole" umieszczono dokładnie pośrodku gazetki. Tak, żeby podkreślić jego istotność, wskazać, jaki jest ważny i to na nim skupić uwagę potencjalnego widza. Nudne ogłoszenia pokroju „W sali 39 znaleziono ciemnoczerwoną męską bluzę rozmiar L. Właściciel proszony o podejście do sekretariatu" pisane długopisem po białych, zabrudzonych plamami kawą kartkach zdawały się zepchnięte na bok, wręcz przytłoczone dużym, kolorowym i dbale przypiętym plakatem koło nich. Tekstu nie było za wiele; wyjaśniono jedynie, że chodzi o konkurs organizowany przez miasto, którego główną nagrodą będzie zarówno niezła sumka pieniędzy, jak i możliwość spędzenia całej nocy w szkole. Sposobność nieco dziwna, ale i na swój sposób interesująca i pociągająca. Ciekawe jak to jest przechodzić się po tych, tym razem pustych, korytarzach i salach, gdy za oknem panowała całkowita ciemność. Rozstrzygnięcie zaplanowano na piętnastego stycznia dwa tysiące dwudziestego roku, a wszystkich szczegółów zainteresowani mieli dowiedzieć się z popołudniowego apelu jedenastego listopada. Czyli dzisiaj. Apele zwykle odbywały się na czwartej lekcji. Czwartej lekcji, która miała nadejść po tamtej długiej przerwie. Z moim szczęściem i wyczuciem czasu wygrałabym w totka za pierwszym razem.

Noc w szkole - Część pierwszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz