Rozdział 9

24 6 6
                                    

„I tried to change but seems

everything's written now

On my life my past is broken,

but there's a future i can't see"


***


Mężczyzna w średnim wieku bardzo powoli podniósł się ze starego, pojedynczego łóżka i usiadł na jego brzegu. Przetarł zmęczone oczy, po omacku wyszukał tanich, drucianych okularów na brzydkiej i zniszczonej szafce nocnej i założył je na nos. Był środek nocy, a on znowu nie mógł spać. Znowu.

To męczyło go od jakiś dwóch lat. Od dwóch lat praktycznie co drugą czy trzecią noc budził się nagle o drugiej, czy trzeciej nad ranem i dalej już nie mógł zasnąć. Nie ważne czego próbował, nie ważne, do czego by się posunął, efekt zawsze pozostawał taki sam.

Zrezygnowany włączył niewielką lampkę, której słaby i mały promień światła wystarczył na oświetlenie jedynie kawałka szafki oraz odrobiny podłogi. Na tej pierwszej leżało zaczęte pudełko leków na sennych, które ostatnio kupił w aptece. Nie były to prawda środki z wyższej półki, ale zapłacił za nie wystarczająco dużo, by chociaż częściowo zadziałały. A przynajmniej tak to sobie racjonalizował. Od kiedy ledwo wiązał koniec z końcem, musiał robić to zaskakująco często.

Wyciągnął ich pięć i szybkim ruchem połknął wszystkie na raz. Nie potrzebował do tego wody. Już dawno temu przywykł do przyjmowania sporej ilości leków na raz.

Mężczyzna chciał się już położyć, ale w mieszkaniu nagle rozległ się rozdzierający trzask pękającego szkła. Postawiony w stan nagłej gotowości poczłapał do włącznika światła. Duża lampa na suficie rozjaśniła pomieszczenie. Szybko zrozumiał, co się właściwie stało. Przez otwarte okno dostał się wiatr, który zrzucił z parapetu ustawione na nim zdjęcie w zdobionej ramce. Podniósł je ostrożnie, uważając, by nie zaciąć się ostrymi odłamkami.

Przedstawiało jego młodszego o kilka lat, młodego chłopca oraz uśmiechniętą kobietę. Wszyscy pozowali przed nowym, zadbanym domem jednorodzinnym, który wyglądał, jakby dopiero co został ukończony. Kiedyś pewnie przynosiło dobre, ciepłe wspomnienia minionych chwil. Ale teraz przez środek przebiegła długa i głęboka rysa, odcinająca faceta w średnim wieku od reszty rodziny. Ta z resztą była ledwo widoczna przez popękane szkło, które zdawało się ucierpieć najbardziej tylko po ich stronie.

Nie wytrzymał. Wyrzucił je z dziesiątego piętra i złapał w dłonie ostre okruchy. Szybko poraniły mu ręce, ale on się tym nie przejmował. Przyłożył je sobie do twarzy, która szybko cała pokryła się nowymi ranami i świeżą krwią.

Noc w szkole - Część pierwszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz