Rozdział 3

45 5 10
                                    

12 października 2019

- Cześć! - rzucił na przywitanie, uśmiechając się do mnie szeroko.

Obleciałam wzrokiem jego zmierzwione, jasnobrązowe włosy, które wyglądały, jakby przeżyły co najmniej atak tornada, niedobrane do siebie ubrania i źle zapiętą koszulę. Westchnęłam cicho, ale mimo to odpowiedziałam mu tym samym. Zmierzył mnie lekko zdziwionym spojrzeniem, po czym demonstracyjnie zaczął się sobie przyglądać.

- Coś nie tak? - mruknął, najwidoczniej nie doszukując się żadnych błędów.

- Nie, wszystko w porządku — odparłam sarkastycznym tonem.

- Boże, po prostu powiedz.

- Spójrz na siebie.

- I?

Powoli kręcąc głową, podeszłam do niego i przyłożyłam dłonie do jego klatki piersiowej. Sprawnie rozpięłam mu koszulę, wcześniej zasłaniając niezbyt atletyczny brzuch Adama swoim wyprostowanym ciałem.

- Em? Co ty-

- I już. - odparłam, błyskawicznie doprowadzając tę część jego ubrania do przyzwoitego stanu — Następnym razem dobrze się temu przyjrzyj, zanim wyjdziesz z domu. A... I zawiąż buty.

- Dobrze, mamo. - rzucił do siebie, delikatnie poirytowany.

Zawsze śmieszyły mnie, gdy tak mnie nazywał. Ale czy to moja wina, że ta życiowa fajtłapa nie umiała o siebie zadbać?

- No, od razu lepiej. Chodźmy już. - spoglądnęłam na zegarek. Zbliżała się czternasta — Oboje jesteśmy przed czasem, dobrze się czujesz?

- Tym razem, wyjątkowo, budzik postanowił łaskawie mi zadzwonić na odpowiednią godzinę. Gdyby nie to, pewnie dalej bym sobie smacznie spał.

No tak. Prawie zapomniałam, że należał do tych ludzi, którzy chodzą spać o piątej rano, a wstają o piętnastej. Dlatego zwykle wychodzimy późnym wieczorem. Ale tym razem postanowiłam zrobić mu trochę na złość.

- A wyspałeś się w ogóle? - zapytałam, patrząc na niego badawczym spojrzeniem.

- Powiedzmy. - mruknął od niechcenia — A ty? Znowu od szóstej na nogach?

- Może nie od szóstej, ale tak, stałam o wiele wcześniej od ciebie.
- Przecież jest weekend. - przewrócił oczami — Nie rozumiem takich jak ty.

- I nawzajem. Przecież jest tyle fascynujących rzeczy, które można porobić w wolnym czasie!

- Jak spanie?

- To się nie liczy. - odparłam — Myślałam o czymś bardziej kreatywnym. À propos, ostatnio zaczęłam nowy projekt!

Uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam telefon, na którym zgromadziłam paręnaście zdjęć moich dość chaotycznych i brzydkich notatek na ten temat, które sporządziłam poprzedniej nocy i tamtego ranka. Siedziałam kilka godzin z piórem i mazakami w ręku, bazgrając, co tylko mi przyjdzie do głowy. Ale, po podsumowaniu, wstępnej korekcie i odrzuceniu tych najbardziej absurdalnych pomysłów, byłam z siebie bardzo zadowolona.

- A co to takiego?

Nachylił się, by bliżej przyjrzeć się ekranowi mojego telefonu. Normalnie doprowadziłoby mnie to do szału, ale tym razem byłam skłonna mu wybaczyć.

- O wow. Dużo tego. A o czym to w ogóle będzie?

- Chciałabym stworzyć nową platformę internetową! - odparłam z entuzjazmem.

Resztę drogi do gigantycznego centrum handlowego spędziłam, konsultując z nim różne kwestie dotyczące mojej strony. Praktycznie przy każdym punkcie miał jakieś uwagi, mniejsze lub mniejsze, które, jako niedoświadczona nowicjuszka skrzętnie notowałam. A przynajmniej starałam się, bo z trudem przychodziło mu powolne dyktowanie.

- Więc mówisz, że mam ci w tym pomóc?

- Jeśli miałbyś ochotę...

- Zastanowię się jeszcze. - odpowiedział, przekraczając próg galerii — Na górze budynku powinni wyryć „Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie". - mruknął cicho, oplatając wzrokiem dziesiątki, jeśli nie setki rozciągających się przed nim sklepów.

- Oj tam, nie przesadzaj. Przejdziemy tylko... Pięć sklepów z ubraniami. Dobrze?

Odpowiedział mi tylko głuchy jęk.

- A potem... Wpadniemy coś zjeść i pójdziemy tam, gdzie chciałeś. Może być?

- Skoro tak stawiasz sprawę... Niech będzie.

- Pamiętaj, że to twoja zapłata za zadanie z chemii. - wyszczerzyłam się szeroko — Masz nauczkę na przyszłość.

- Taaa. Idziemy?

- No jasne!

Noc w szkole - Część pierwszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz